Rocznik Biblioteki Kraków 2017

Stanisław Dziedzic – Przedmowa

Stanisław Dziedzic

Redaktor Naczelny

Przedmowa

Uchwała Rady Miasta Krakowa podjęta w czerwcu 2016 r. na wniosek Prezydenta Miasta Krakowa Jacka Majchrowskiego o powołaniu jednej samorządowej, miejskiej Biblioteki Kraków, w miejsce dotychczasowych czterech samodzielnych bibliotek, zlikwidowała z dniem 1 stycznia 2017 r. pozostałości zniesionego wraz z odrodzeniem w Krakowie samorządu miejskiego (1990 r.) podziału miasta na cztery dzielnice budżetowe, funkcjonujące jako podstawowe jednostki administracji państwowej.

Rada Miasta Krakowa, nadając statut Bibliotece Kraków, postawiła tej największej samorządowej bibliotece w Polsce wiele zadań w formie oczekiwanych uprawnień kompetencyjnych, kreując nie tylko nowe formy działalności, znacząco wykraczające poza tradycyjne, ustawowe powinności, ale także otwierające przed tą instytucją szerokie możliwości działania, pożądane w nowocześnie pojętej bibliotece, dobrze służące wizerunkowi Biblioteki Kraków.

Oddawany do rąk Czytelników „Rocznik Biblioteki Kraków 2017”, pierwszy w tworzonej serii, może być uznany za egzemplifikację tak pojętej formuły kierunków jej działalności. Zawartość „Rocznika” w naszym zamierzeniu odzwierciedla też niektóre, zarówno tradycyjne, a niezbywalne formy aktywności Biblioteki Kraków, jak i nowe, z woli Prezydenta Miasta i Rady Miasta Krakowa uwzględniające szeroko pojętą formułę działalności. Realizacja tak pojętego zamysłu jest w zgodzie z praktykami stosowanymi w tego typu periodykach i opiniami Rady Naukowej „Rocznika”, którą tworzą wybitni uczeni oraz profesjonaliści zazwyczaj łączący na co dzień wysokie standardy kompetencji naukowych i narodowego doświadczenia. Współpraca z Radą w tak znakomitym składzie jest dla nas zaszczytem i wyzwaniem, zwłaszcza że „Rocznikowi” pragniemy nadać od początku jego wydawania standardy stawiane przed pismami naukowymi.

O podjęcie nader złożonych zagadnień badawczych w odniesieniu do zabytkowych kamienic przy ul. Krakowskiej 29 i Węgłowej 1-1a, które w niedalekiej przyszłości – po stosownych pracach remontowo-konserwatorskich – mają mieścić siedzibę główną Biblioteki Kraków, zwróciliśmy się do prof. dr. hab. Bogusława Krasnowolskiego, wiceprzewodniczącego Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Tekst, który Profesor nadesłał, otwierający dział „Literatura, historia, Kraków”, ze względu na swoje walory będzie miał najpewniej dodatkowo charakter utylitarny w odniesieniu do podejmowanych w tych obiektach prac.

Profesor Franciszek Ziejka, który inaugurował w Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką” działalność Salonu Literackiego Biblioteki Kraków wykładem Jak Henryk Sienkiewicz podbijał Kraków (zakończenie obchodów Roku Henryka Sienkiewicza), wyraził zgodę na zamieszczenie tekstu swojego wykładu. Rocznicowy charakter, z wyrazistymi odwołaniami do współczesności, miała inicjatywa prof. Alicji Baluchowej w odniesieniu do wybitnej, niesłusznie w ostatnich dziesięcioleciach pomijanej pisarki Antoniny Domańskiej. W roku jubileuszowym stulecia śmierci Domańskiej, dzięki wsparciu Prezydenta Miasta, Biblioteka Kraków przyznała po raz pierwszy Nagrodę Żółtej Ciżemki dla twórców wartościowej literatury dla dzieci i młodzieży.

W dziale tym zamieszczone zostały też teksty poświęcone włoskiej recepcji twórczości literackiej Karola Wojtyły (Marta Burghardt), działalności publicznej arcybiskupa Józefa Gawliny wśród Polonii (Zbigniew Judycki), twórczości Ewy Lipskiej i jej artystycznym odniesieniom (Jacek Baluch), wreszcie historycznym, znaczącym dla kultury narodowej księgozbiorom i zasobom archiwalnym krakowskich kamedułów ze Srebrnej Góry (Zdzisław Pietrzyk) i mniszek benedyktynek z podkrakowskich Staniątek (Stanisław Dziedzic).

W dziale „Biblioteki” zamieszczamy teksty poświęcone trzem historycznym księgozbiorom o zasadniczym dla polskiego dziedzictwa narodowego znaczeniu, których autorami są osoby sprawujące nad tymi zbiorami opiekę: bibliotece kapitulnej na Wawelu (ks. Jacek Urban), Bibliotece Książąt Czartoryskich (Paweł Wierzbicki), Bibliotece Jagiellońskiej (Zdzisław Pietrzyk). Artykuł pióra Marty Truszczyńskiej i Anny Walskiej-Golowskiej dotyczy form działalności i publicznego oddziaływania krakowskiej Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej, a Tadeusza Skoczka – Biblioteki Muzeum Niepodległości w Warszawie.

Dział poświęcony Bibliotece Kraków obejmuje dwa artykuły: o Bibliotece w kontekście nowych wyzwań tej placówki (Stanisław Dziedzic) oraz o złożonych dziejach krakowskiej książnicy, zanim poszczególne biblioteki zostały połączone w strukturalnie jednolitą instytucję (Izabela Ronkiewicz-Brągiel).

Dział variów otwiera artykuł Bolesława Farona poświęcony Julianowi Kawalcowi, relacjom pisarza ze społecznością Rabki oraz współczesnym, politycznym odniesieniom związanym z pamięcią o autorze Tańczącego jastrzębia. Pomniejsze teksty licznych autorów dotyczą podejmowanych bądź przejętych przez Bibliotekę Kraków poczynań, między innymi Nagrody Krakowskiej Książki Miesiąca, Salonów Literackich w Klubie Dziennikarzy „Pod Gruszką”. W dziale tym znajduje się również kronika Biblioteki Kraków.

Zamieszczone w „Roczniku” publikacje: naukowe, publicystyczne, sprawozdania i komentarze, teksty więc genologiczne zróżnicowane, tworzą całość usystematyzowaną, ale z założenia niejednorodną.

Alicja Baluch – O sposobach czytania Historii żółtej ciżemki Antoniny Domańskiej (1853-1917) – w stulecie śmierci

Alicja Baluch

Uniwersytet Pedagogiczny w Krakowie

O sposobach czytania Historii żółtej ciżemki Antoniny Domańskiej (1853–1917) – w stulecie śmierci

Antonina Domańska

Antonina Domańska

17 stycznia 2017 r. minęło 100 lat od śmierci wybitnej krakowskiej pisarki Antoniny Domańskiej, autorki wielu znakomitych książek dla dzieci i młodzieży. Jej powieści i opowiadania historyczne związane są przede wszystkim z Krakowem, zaznajamiają czytelników z kulturą dawnych wieków, zwracając też uwagę na dorobek polskiej sztuki i nauki1Literatura polska XX wieku. Przewodnik encyklopedyczny, t. 1, s. 123, Warszawa 2000.

Antonina Domańska, urodzona w Kamieńcu Podolskim, od dwunastego roku życia (1865) mieszkała w Krakowie, a od 1896 r. żyła w pobliskiej Rudawie. Córka lekarza Aleksandra Kremera i jego żony Modesty Płońskiej, była bratanicą historyka sztuki Józefa Kremera i architekta Karola Romana Kremera, a także ciotką uznawanego wówczas poety Lucjana Rydla, dziś znanego głównie dzięki Weselu Stanisława Wyspiańskiego. Jej mężem był Stanisław Domański, lekarz neurolog, profesor UJ i radca miejski. Antonina Domańska była osobą mocno osadzoną w krakowskim środowisku poprzez swoją działalność i bogate koligacje. Władysław Boy-Żeleński pisał o niej: „z temperamentu kostyczna i weredyczka”2W. Boy-Żeleński, Plotka o „Weselu” Wyspiańskiego, s. 8, www.wolnelektury, Fundacja Nowoczesna Polska.Weselu Stanisław Wyspiański stworzył jej nieco karykaturalny portret w postaci Radczyni3S. Dziedzic, Archipelag pięknych ludzi. Portrety i studia, s. 116, Kraków 2017 sceptycznej wobec inteligenckiej chłopomanii. To w jej usta, typowej mieszczanki i inteligentnej kobiety, włożył słynne słowa: „Wyście sobie, a my sobie / Każden sobie rzepkę skrobie”.

Także w rozmowie z Panną Młodą Radczyni się dopytuje: „jakże wy sobie będziecie żyli? (…) o czym wy będziecie mówili”, co świadczy o jej traktowaniu ślubu Pana Młodego w kategoriach niefortunnego kaprysu artysty. Władysław Boy-Żeleński miał więc rację, Domańska-Radczyni jako weredyczka mówiła, „co jej ślina na język przyniosła”, czyli prawdę bez ogródek4Tamże, s. 115–135.

Najbardziej znana, obecna do niedawna w kanonie lektur szkolnych, jest powieść Historia żółtej ciżemki wydana po raz pierwszy w 1913 r., pięć lat przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości.

Akcja książki toczy się w Krakowie pod koniec XV w. (ołtarz Wita Stwosza w kościele Mariackim został odsłonięty w 1489 r.). Bohaterem tej historycznej powieści jest Wawrzek, chłopiec z podkrakowskiej wsi Poręby, lubiący strugać w drewnie różne figurki. Pewnego razu zdarzyło się, że chłopiec zajęty rzeźbieniem nie dopilnował wypasanych krów, które weszły w szkodę, niszcząc zboże na polu księdza proboszcza. Uciekając przed księżowskimi pachołkami, Wawrzek zagubił się w lesie. Po wielu przygodach trafił do grupy pracowników Wita Stwosza, którzy pod kierunkiem Mistrza pracowali nad ołtarzem dla kościoła Mariackiego w Krakowie.

Tuż przed rozpoczęciem uroczystości odsłonięcia ołtarza okazało się, że czeladnicy Mistrza Stwosza, składający ołtarz, zapomnieli umieścić w ręce świętego Stanisława biskupa pastorał. Wawrzek, cechujący się wielką zręcznością, wszedł po drabinie na ołtarz, umieszczając pastorał we właściwym miejscu. Niestety, zdarzył się przy tym przykry wypadek – jedna z żółtych ciżemek, które otrzymał od króla Kazimierza Jagiellończyka, ześlizgnęła się ze stopy chłopca i spadła za ołtarz. Tak opisuje tę kluczową dla powieści scenę Antonina Domańska:

– Rany Boga mojego… nie zdzierżę! Ratuj kto żyw! Stanko… Wawrzuś… do mnie! dał się słyszeć spoza opony głos jakiś gniewny i żałośliwy.

– Chryste Panie…. mistrz! Co mu się stać mogło?

Wawrzuś prześlizgnął się migiem popod płachtę i podskoczył do Stwosza. Ten stał pośrodku prezbiterium naprzeciw ołtarza i gorączkowym ruchem przesuwał palce obu rąk po gęstej siwiejącej czuprynie, wichrząc ją i wyrywając sobie włosy.

– Wołaliście mnie, mistrzu? Tum jest, co rozkażecie?

– Co rozkażę? Albo ja wiem…? Za pół godziny rozpocznie się nabożeństwo, zjedzie biskup, dwór, pan miłościwy, a mnie chyba uciekać z kościoła!

– Ależ, ojcze… – ośmielił się odezwać Stanko.

– Uciekać, powiadam! O mur głowę rozwalić… w ziemię się zapaść…. wstydem spłonąć!

– Tedy rzeknijcie raz, o co wam chodzi.

– Nie widzisz? Ślepy…? Ach, precz się mam dziwować, skoro i mnie samego szatan oślepił.

To mówiąc wyciągnął rękę w stronę ołtarza

– Nie widzę nic.

– Nie widzisz? Święty Stanisław stoi z próżnymi rękoma, niczym żak szkolny, a pastorał leży jak długi na ziemi pod ścianą.

– Jakaż na to rada? Rusztowanie usunięte… (…) Drabiny nie przystawię.

– A czemu nie! – wykrzyknął nagle Wawrzuś. – Jest w zakrystii drabina, sami ją zaprzecie ostrożnie o listwę szafy. (…) Ja mały, lekuśki, jak ten kot się wywspinam. (…)

Przeżegnali się wszyscy trzej, mistrz ustawił drabinę w głębokiej szparze między dwiema taflami posadzki, oparł ją z biciem serca o górną listwę drzwi ołtarza, a Wawrzuś, istotnie jak kot, niemal jak kocię, mknął po szczeblach prawie ich nie tykając. (…) Postawił trzewiki na brzegu postumentu, pastorał oparł o posąg, objął rękoma i kolanami filar wspierający baldachim nad świętym Stanisławem i posunął się o stopę wyżej… znowu o stopę, jeszcze troszkę… Stwosz przymknął oczy; żyły, nabrzmiałe na skroniach, drgały gorączkowym tętnem.

– No, pojrzycie teraz, mistrzu! Już i po całym frasunku! Świętemu posłużyłem, was pocieszyłem, a sam w te pędy… o rety!

– Co… co… Stanko… czy Wawrzuś spadł?

– Ależ nie, ojcze; stoi ano jeszcze na górze i beczy. Co ci się stało? (…)

– Jedna ciżma za ołtarz… o Jezu!

– W tej chwili mi złazuj! Słyszysz…? Ja tu czyśćcowe męki o łotra cierpię, a on mi będzie krotochwile pokazował!

Wawrzuś stał już na ziemi bosy, z jedną żółtą ciżemką w ręku, i zanosił się od płaczu.

– Cichajże, mazgaju! Widział kto coś podobnego? Cichaj, nie becz! Sprawię ci cztery pary za tą jedną. Sprawię ci czerwone, zielone, modre i żółte.

– Bóg wam zapłać… nie chcę nijakich… te były od… O Jezu, Jezu… od króla Kazimierza!

– Ano darmo; stało się. Sam przecie rozumiesz, że ołtarza nie odhaczę od muru i nie zwołam stu ludzi, coby go odsuwali, a twego trzewika szukali.

– Prawda; już on tam do sądnego dnia leżał będzie5A. Domańska, Historia żółtej ciżemki, s.106–108, www.wolnelektury, Fundacja Nowoczesna Polska.

Ten zasadniczy dla „intrygi” powieści motyw wywodzi się z rzeczywistości. W XIX w. ołtarz w kościele Najświętszej Marii Panny w Krakowie poddano renowacji. Podczas prac konserwatorskich za ołtarzem znaleziono trzewik. W rozdziale książki zatytułowanym 1489–1867 autorka pisze, powołując się na sprawozdania z kościoła Mariackiego:

W archiwum kościoła NMP w Krakowie zapisano historię, która wydarzyła się w trakcie restauracji ołtarza Wita Stwosza: (…) przystąpiono do zupełnego rozebrania ołtarza, do wyjęcia wszelkich rzeźb i ornamentyki, kawałek za kawałkiem. Wtedy to ruszyła się przez wieki nagromadzona ilość kurzu, znalazł się osnuty pajęczyną trzewik średniowiecznego robotnika, żółta ciżemka, zgubiona przed laty. Skąd się tam wzięła? Do kogo mogła należeć? Czy był rzemieślnikiem człowiek, co używał safianowego obuwia? Czy umyślnie rzucił trzewik za ołtarz? Dlaczego? Czy dorosły mężczyzna mógł mieć taką małą stopę? A może to był chłopiec? Może to było dziecko?6Tamże, s. 2.

To prawdziwe zdarzenie zainspirowało Antoninę Domańską do napisania Historii żółtej ciżemki, która stała się dziełem polskiej literatury dla dzieci i młodzieży. Jednak mali czytelnicy nie muszą wiedzieć, że ciżemka Wawrzka się odnalazła. Dla nich książka Domańskiej pozostaje nęcącą propozycją nowej przygody – tajemnej wyprawy za ołtarz mariacki…

Szkolny sposób odczytania tego utworu może realizować się na przedmiotowym poziomie analizy, gdzie na plan pierwszy wysuwają się przygody (zdarzenia) utalentowanego chłopca, wyrastającego w środowisku wiejskim, które nie doceniało i nie kształciło jego rzeźbiarskiego talentu7O poziomach analizy: przedmiotowym (mimetycznym), alegorycznym i mitycznym, decydujących o hipotezie interpretacyjnej i kontekstach interpretacyjnych, a także stylach odbioru pisze N. Frye w tekście zatytułowanym Mit: fikcja przemieszczenie, „Pamiętnik Literacki” 1969, t. LX, z. 2, s. 283–302. Ten mimetyczny porządek świata powieści przedstawiony przez Domańską dopełnia także tło historyczne. Ołtarz mariacki rzeźbiony był w latach 1477–1489, za panowania króla Kazimierza Jagiellończyka (1447–1492); na kartach powieści występują też inne postacie historyczne, między innymi Jan Długosz, historyk i wychowawca synów królewskich, ksiądz Szymon z Lipnicy, wyniesiony później na ołtarze opiekun chorych na cholerę, i wreszcie twórca ołtarza, pochodzący z Norymbergi mistrz Wit Stwosz. Właśnie ci dwaj ostatni w opowieści Domańskiej zaopiekowali się Wawrzkiem i pomogli mu osiągnąć sukces. Osoby i fakty osadzają więc powieść w historycznym czasie końca XV w., przybliżając w ten sposób dzieciom obraz pięknego grodu i jego władców oraz słynnych ludzi, budząc miłość i dumę z rodzinnego miasta. Na historyczny aspekt powieści kładą akcent nauczyciele – i słusznie. Ale dzieciom najbardziej podobają się przygody, pełne napięć i dobrych rozwiązań. Fabuła, odczytana i uporządkowana w przebiegu zdarzeń, przedstawia się w sposób następujący:

  • rzeźbić figurki,
  • uciec z domu,
  • spotkać złodzieja – w powieści nazywa się „Czarny”,
  • wędrować z wiłami,
  • trafić na dobrych opiekunów,
  • otrzymać królewski dar,
  • złapać złodzieja,
  • wstawić brakujący pastorał,
  • zgubić ciżemkę.

Napięcie rośnie, nie wszystko od razu dobrze się kończy, a spoiwem uszeregowanych zdarzeń jest wiejski chłopczyk obdarowany przez króla Kazimierza Jagiellończyka żółtymi ciżemkami. Taka koncepcja narracji sięga idei Arystotelesa, dla którego istotą literatury była fabuła, czyli naśladowanie działania (postaci istniały głównie jako elementy tej fabuły).

Drugi poziom odczytania utworu – alegoryczny, skupiający się na innym temacie, pozwala na zmianę czytelniczego i badawczego punktu widzenia. Tu fabuła jest rozpatrywana jako równoczesna jedność. Spajającym „bohaterem” stają się pozłacane pantofelki, dar króla Kazimierza dla Wawrzka, będący przedmiotem rozpoznania w lekturze książki Domańskiej. Jeden z trzewików zsunął się z nogi Wawrzka i wpadł w niedostępne czeluści ołtarza Mariackiego. Rozpacz dziecka nie miała granic, ponieważ wydostanie bucika zza ołtarza było niemożliwe. Wawrzek nie mógł już nosić bucika od pary, pozostał mu tylko jeden, który zawiązał na wstążce i wkładał na szyję. Praktyczny dar – para butów, zmienił się w talizman, swoistą nagrodę za piękne rzeźby, które docenił sam król.

Sama historia Wawrzka staje się w tym ujęciu drugoplanowa. Akcent położony na pozłacany pantofelek skupia uwagę, zachwyt i żal małych czytelników. Sprawia, że temat różni się od rozwijającej się fabuły, teraz szczegóły stają się przedmiotem zainteresowania dzięki swojemu związkowi z całością, a nie ze względu na momenty napięcia i linearnego rozwoju fabuły. Dlatego czynniki jednoczące nabierają nowej i większej doniosłości, a progresja wydarzeń zaciera się w pamięci czytelnika. Dzieje się tak, bo poszczególne wydarzenia przegrupowują się wokół nowego centrum zainteresowania8O tematycznym ujęciu lektury pisze N. Frye, por. dz. cyt. Ten nowy porządek zdarzeń (z innej perspektywy, z innym akcentem) wygląda tak:

  • ciżemki, własność króla Kazimierza,
  • dar dla Wawrzka,
  • radość chłopca, który pochodził z biednej rodziny,
  • wspomnienia z pasionki i drewnianych figurek,
  • wspomnienia przygód (złodzieja i wiłów),
  • nauka w mieście pod opieką dobrych i mądrych ludzi,
  • osiągniecia w sztuce rzeźbiarskiej,
  • odsłonięcie ołtarza,
  • próba naprawienia szkody,
  • utrata jednego pantofelka,
  • drugi pantofelek – skarb.

Kiedy bohaterem staje się królewski bucik, dzieje Wawrzka bledną, stając się fabułą drugoplanową. W odbiorze utworu dokonuje się jednak integracja ciągłości w temat, w całość. Z powodu tej całości warto poszukać utrwalonych wcześniej znaczeń alegorycznych – w słowniku snu albo symboli, także w innych tekstach kultury, w utworach literackich. Złoty pantofelek znaczy bowiem wiele:

Złote buty we śnie to wspaniały znak! Kto nosi we śnie złote buty, w realnym życiu zawsze wybiera najlepszą drogę. Złote buty to symbol intuicji, która prowadzi tak, aby dojść do celu w najprostszy sposób, osiągając jak najwięcej. Jeśli śniło Ci się, że gubisz złote buty, to uważaj, aby nie zboczyć z dobrej drogi. Słuchaj swojej intuicji, która podpowiada Ci, co robić, i w naturalny sposób pomaga obrać Ci właściwy kierunek9Zob. www.sennik.biz/znaczenie4205,slownik.html.

W mitologii i literaturze dla dorosłych, w wielu przypadkach złoto pojawia się jako symbol boskości, doskonałości, niezniszczalności, wieczności, nieśmiertelności, chwały, doskonałości, duchowego oświecenia, wiedzy tajemnej, stałości, czystości, majestatu, królewskości, godności, bogactwa, światła słonecznego, żywotności, ziarna, miłości, serca, krwi, eliksiru życia, szczęścia, ale też ludzkiej pychy, chciwości i głupoty10Zob. www.bryk.pl/slowniki/slownik-symboli-literackich/101704-zloto. Zapisane są te znaczenia i obrazy w mądrych księgach: w Biblii, kiedy Mędrcy ze Wschodu niosą w darze Jezusowi najcenniejsze dary: mirrę, kadzidło i złoto; w mitach greckich, o Jazonie, który zorganizował wyprawę Argonautów do Kolchidy po złote runo, o miłości Zeusa i Danae, kiedy to bóg pod postacią złotego deszczu zapłodnił wybrankę; o królu Midasie, który poprosił Dionizosa, aby wszystko, czego dotknie, zamieniało się w złoto, ale spełniona prośba stała się dla chciwego króla przekleństwem, bo w złoto zamieniało się też pożywienie i napój, a Midas o mało nie umarł z głodu. Złote były także włosy poszukiwanej kobiety w opowieści o Tristanie i Izoldzie, które są symbolem kobiecości i piękna. Złoty był również róg z Wesela Stanisława Wyspiańskiego, który miał poprowadzić Polskę do wolności i zwycięstwa.

Znaczący przedmiot w powieści dla dzieci i młodzieży Antoniny Domańskiej – żółta ciżemka – to średniowieczny bucik z wydłużonym i zagiętym do góry nosem, z miękkiej skóry – przeznaczony dla żaka11Słowo „ciżemka” oznacza bucik, znany w Europie od XV w. pod nazwą poulaines lub cracoves, czyli buty polskie, krakowskie, wykonywane ze skóry lub welwetu, z typowymi „noskami”, bogato zdobione, a każdy innego koloru! Taka ciżemka, nagroda Biblioteki Kraków, mogłaby być emblematem literackiej Nagrody Żółtej Ciżemki przeznaczonej dla autorów książek o Krakowie, których adresatem jest młody czytelnik. Należy on w porządku wartości do baśniowych „skarbów”, o które warto zabiegać, takich samych jak inne w utworach dla dzieci: złoty kluczyk, złota gęś, kryształowa kula, zaczarowana szmatka, konik garbusek itd. W zbiorze „literackich” bucików pojawiają się te, które dały impuls baśniom magicznym, utworom literackim i legendom. Mowa tu o siedmiomilowych butach z bajki Perraulta o Paluszku, który je zabrał wilkołakowi i mu się poszczęściło. Ten sam motyw siedmiomilowych butów pojawia się też w zabawnym wierszu Brzechwy Siedmiomilowe buty, gdzie Michał kupił sobie takie buty, ale miał z nimi same kłopoty, bo:

Co stąpnie nogą – siedem mil trzaśnie,
Bo Michał takie buty miał właśnie (…).

Z kolei w baśniach magicznych braci Grimm jest mowa o Kopciuszku i jego zgubionym pantofelku, który wskazał królewiczowi drogę do ukochanej. W baśni literackiej Andersena Czerwone buciki doprowadziły Karusię do nieszczęścia. Nie mogła przestać tańczyć w swych czarodziejskich bucikach. „Ale tańczyć musiała. Tańczyć w dzień i w nocy, po ostrych cierniach i twardych kamieniach, które jej nogi krwawiły boleśnie…”. Aż kat uciął jej nogi z diabelskimi bucikami. Także w ludowych „gadkach” Marii Kędziorzyny, autorki Serca w plecaku, pojawia się niecierpliwa dziewczyna w żelaznych trzewiczkach. Zakochana w jaszczurze musi, szukając go, wędrować po świecie – aż do ich zdarcia. W krakowskiej legendzie o salwatorskim grajku jest opowiedziany cud, który się zdarzył biedakowi. Otrzymał on złoty, wyszywany perłami pantofelek od samego Jezusa – dla leczenia chorej matki. Posądzony o kradzież, został postawiony przed sądem i skazany. Szukając ratunku w modlitwie, otrzymał od Jezusa –  na oczach tłumu – drugi złoty pantofelek i został uwolniony od zarzutu. W innej krakowskiej legendzie jest mowa o znaku – odbitej w kamieniu stópce królowej Jadwigi, która chciała odczepić cenną klamrę z pantofelka dla poratowania biedaka.

Dla dzieci szkolnych dostępne są więc dwa poziomy analizy – przedmiotowy i alegoryczny: pierwszy to historyjka o utalentowanym wiejskim chłopcu, który okazał się zdolnym rzeźbiarzem, drugi to opowiastka o żółtej ciżemce podarowanej Wawrzkowi przez króla Kazimierza, która wpadła za ołtarz Wita Stwosza.

Jest jeszcze trzeci, najtrudniejszy poziom analizy – mityczny, odwołujący się, poprzez „przemieszczenie”, do mitologii greckiej, do opowieści o Orfeuszu i Eurydyce. W Historii żółtej ciżemki mamy do czynienia z opowieścią podwójnie „przemieszczoną” – do literatury współczesnej i do literatury dla dzieci12Przemieszczenie w literaturze wg N. Frye’a polega na uwiarygodnieniu i uwspółcześnieniu motywów, wątków, a także sylwetek postaci zaczerpniętych z starożytnych mitów. Zamiast archetypowego podłoża opowieści-mitu – realizującego wzorzec spotkania animy i animusa (Orfeusza i Eurydyki) – w literaturze dla dzieci pojawia się postać małego chłopczyka z królewskim skarbem, żółtą ciżemką w ręku. Ten skarb świeci jak słońce, ale wkrótce ginie w ciemnościach jak Eurydyka w Hadesie. Dla pocieszenia małych czytelników pozostaje Wawrzkowi drugi pantofelek – od pary. Ale emocje związane z mitem i opowieścią alegoryczną dla dzieci są tak samo mocne: radość i poczucie szczęścia z posiadania skarbu (ukochanej kobiety, „złotej” ciżemki) – smutek i żal z powodu ich utraty na zawsze…

Obecny w micie i opowieści dla dzieci wzorzec jednoczącego znaczenia musi się stać pojęciowo dostrzegalny. Arystoteles nadał temu momentowi nazwę anagnorisis, czyli rozpoznanie, w którym ujawniona jest jedność tematu i związanej z nią prawdy – znaczenia, sensu dzieła. W tym wypadku żółta (złota) ciżemka to skarb, którego trzeba strzec jak oka w głowie, bo może go pochłonąć ciemność, podobnie jak ukochaną Orfeusza.

Taka jedność wyraża się symbolem związanym z ważną postacią. W światowej klasyce literackiej takie jednoczące obrazy symboliczne to na przykład harfa Orfeusza, blizna Odyseusza, piętno Kaina. Natomiast w literaturze dla dzieci to zaczarowana róża Bulby, skrzypki Janka Muzykanta i żółta ciżemka Wawrzka.

            Historia żółtej ciżemki należy do arcydzieł polskiej literatury dla dzieci. Przetrwała przeszło sto lat od chwili jej powstania i nadal jest poczytna, budzi zainteresowanie małych czytelników. Była wielokrotnie wydawana (także jako dodatek do gazety codziennej). Na podstawie powieści zrealizowano w 1961 film kostiumowy pod tym samym tytułem, w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego 13T. Lubelski, Encyklopedia kina, s. 178, Kraków 2003.)) w którym rolą Wawrzka zadebiutował na ekranie w wieku jedenastu lat Marek Kondrat ((Tamże, s. 512. Film został nagrodzony w 1962 r. Srebrnym Medalem Międzynarodowego Festiwalu Filmów dla Dzieci i Młodzieży w Wenecji14Zob. www.filmpolski.pl/fp/index.php?film=122186.

Powieść Antoniny Domańskiej mieści się w szeregu dobrych książek o historii Polski dla dzieci i młodzieży, takich jak Bohaterski miś Bronisławy Ostrowskiej, Boża ścieżka królowej Kingi Janiny Porazińskiej, Dzieci Lwowa Heleny Zakrzewskiej, Psie poleDzikowy skarb Karola Bunscha, Krystek z Warszawy Janiny Broniewskiej, Kamienie na szaniec Aleksandra Kamińskiego, Ziele na kraterze Melchiora Wańkowicza, Asiunia Joanny Papuzińskiej, Zaklęcie na „w” Michała Rusinka, Czy wojna jest dla dziewczyn? Pawła Beręsewicza.

W powieści występują wyraziste, utrwalone w tradycji literackiej motywy, które można nazwać mitologenami świata dziecięcych przygód i fantazji:

  • ciężka dola wiejskiego pastuszka,
  • zagubienie się dziecka w lesie,
  • los ubogiego, ale utalentowanego chłopca,
  • nauka u mistrza,
  • odważne złapanie złodzieja,
  • podarunek króla,
  • nieszczęśliwy wypadek z ciżemką.

Motywy historyczno-obyczajowe, przygodowo-kryminalne, zagadkowo-tajemnicze tworzą udaną całość dzieła. Jej główny bohater, Wawrzek z ciżemką na szyi, zajmuje godne miejsce pośród najpopularniejszych postaci klasycznej literatury dla dzieci w Polsce: sierotki Marysi i krasnoludków, Koziołka Matołka, króla Maciusia I, pana Kleksa, bohaterki Awantury o BasięPanny z mokrą głową, Agaty z Lustra pana Grymsa

* * *

Wśród innych popularnych i do dziś czytanych powieści historycznych dla młodzieży autorstwa Antoniny Domańskiej wymienić należy książki: Paziowie króla Zygmunta (1910)15Akcja powieści toczy się w latach 20. XVI w. Siedmiu chłopców z najbogatszych rodów Litwy i Korony, pełniących służbę na dworze Zygmunta Starego i królowej Bony, postanawia urządzić zawody – wygra ten, który wymyśli najbardziej oryginalną psotę. Z ważnych wydarzeń historycznych autorka opisała w powieści (świadomie naruszając chronologię) hołd pruski (1525) i zawieszenie dzwonu Zygmunta na wieży katedry wawelskiej (1521). Na podstawie książki powstał serial filmowy, Hanusia Wierzynkówna (1909)16Akcja powieści toczy się w okresie panowania Kazimierza Wielkiego, zwanego królem chłopów. Władcy Polski Kazimierz Wielki i jego ojciec Władysław Łokietek występują także w innych powieściach Antoniny Domańskiej. Przy kominku (1911)17Jedenaście fantastycznych opowieści osnutych na motywach polskich podań ludowych, których akcja w wielu przypadkach dzieje się w okolicach Krakowa i okalającej go Wisły. Bajki te zawierają oryginalne wątki świata pełnego czarów, zaklętych królewiczów, mieszkańców zaczarowanych młynów, ukrytych pod ziemią zamków. W baśniach na plan pierwszy wysuwa się przekonanie, że nie dobra materialne, ale szlachetność oraz zdolność do poświęceń są w życiu najważniejsze. Tytuł książki nawiązuje do starego zwyczaju głośnego czytania gromadzących się wieczorami przy płonącym kominku wielopokoleniowych rodzin. Trzaska i zbroja (1913), Krysia Bezimienna (1914)18Akcja powieści toczy się w Polsce w czasach Anny Jagiellonki. Krysia, przygarnięta z litości sierota, dzięki swym opiekunom trafia na dwór królewski. Nikt nie zna jej pochodzenia, wiadomo tylko, że na jej życie czyha tajemniczy mężczyzna w czarnym płaszczu… Królewska niedola (1916).

Antonina Domańska swe książki pisała zgodnie z duchem tamtych czasów, w tradycji historycznej dostrzegała ostoję aspiracji narodowych Polaków trwających pod zaborami, a głównym celem jej twórczości było kształtowanie patriotycznych postaw młodzieży. Przybliżała w książkach minione czasy, bogate w tradycje narodowe, obyczaje oraz barwne postacie historyczne. Pisarka potrafiła w sposób bardzo ciekawy i trafiający do wyobraźni opisywać historyczną rzeczywistość i łączyć ją z aktualnymi realiami. Dzięki wartkiej, ciekawej akcji, starannie odtwarzającej przeszłość, czytelnicy mają wrażenie przeniesienia się do tamtych, odległych czasów. Jej utwory literackie cechuje ogromna dbałość o realia historyczne i obyczajowe. Ich akcja toczy się w Krakowie, czyli w scenerii doskonale znanej autorce, a opisy wydarzeń historycznych są oparte na źródłach, utrzymane w konwencji literatury „płaszcza i szpady” albo młodzieżowej powieści przygodowej.

Autorka Historii żółtej ciżemki zmarła 26 stycznia 1917 r. w Krakowie. Została pochowana na cmentarzu Rakowickim w grobowcu rodziny Domańskich, na głównej alei cmentarza, niedaleko grobu Jana Matejki. Grobowiec rodzinny pisarki znajduje się jednak w opłakanym stanie, zarośnięty zielskiem, z nieczytelnymi literami, przy nazwisku autorki widnieją tylko daty urodzin i śmierci. Nic nie wskazuje na to, że jest to miejsce spoczynku tak wybitnej pisarki, związanej całym życiem z Krakowem, któremu poświęciła niezapomniane dzieła sławiące jego historię i piękno19K. Grodziska, Krakowianki zapomniane. O niezwykłych paniach pochowanych na cmentarzu Rakowickim 1803–1920, Kraków 2011, s. 428.

Nazwisko Antoniny Domańskiej umieszczone jest na ławce na Plantach, w sąsiedztwie Bramy Floriańskiej, w ramach projektu Kody Miast20Tabliczki, dedykowane literackim patronom, swoisty poczet pisarzy polskich związanych z Krakowem, od Kochanowskiego po Miłosza i Szymborską, umieszczone w przestrzeni miasta, to świetny sposób promocji marki Krakowa jako Miasta Literatury UNESCO. Podobnie można się pokusić o galerię krakowskich pisarzy, którzy swoje utwory o grodzie Kraka adresowali do młodszych czytelników. Z dawnych twórców wymienić można na przykład Władysława Ludwika Anczyca, Artura Oppmana i właśnie Antoninę Domańską, z późniejszych Janinę Porazińską, Zygmunta Nowakowskiego, Stanisława Pagaczewskiego czy Wandę Chotomską, Tadeusza Śliwiaka i Ludwika Jerzego Kerna, z nam współczesnych Dorotę Terakowską, Barbarę Gawryluk, Ewę Stadtmüller, Beatę Ostrowicką czy Michała Rusinka. Wymienieni autorzy powołali do życia bohaterów, którzy nieodmiennie kojarzą się z Krakowem: Wawrzuś Skowronek obdarowany przez króla żółtą ciżemką, paziowie króla – figlarze z dworu Zygmunta Augusta, Krysia, dwórka Anny Jagiellonki, Kichuś majstra Lepigliny z podkrakowskiej wsi, chłopcy z Przylądka dobrej nadziei, profesor Gąbka porwany do Krainy Deszczowców i wiele innych, krakowskich postaci występujących chociażby w zbiorze starych krakowskich legend Jana Adamczewskiego… mającego na celu utrwalanie pamięci słynnych pisarzy Krakowa.


STRESZCZENIE

Alicja Baluch
O sposobach czytania Historii żółtej ciżemki Antoniny Domańskiej (1853–1917) – w stulecie śmierci

Antonina Domańska to wybitna autorka książek dla dzieci i młodzieży, zwłaszcza historycznych. Najbardziej znana pośród nich to Historia żółtej ciżemki , która opierając się na średniowiecznych faktach opowiada dzieje ciżemki, znalezionej po 500 latach za ołtarzem mariackim. Dzieje Wawrzusia, utalentowanego rzeźbiarsko chłopaczka wiejskiego, który otrzymał w nagrodę od króla Kazimierza ciżemki, interesuje dzieci. Akcja powieści toczy się w Krakowie, czyli w scenerii doskonale znanej autorce i czytelnikom, a opisy wydarzeń historycznych oparte na źródłach, utrzymane są w konwencji powieści przygodowej.

SŁOWA KLUCZE

Antonina Domańska, historia, przygoda, ołtarz Wita Stwosza, ciżemka

SUMMARY

Alicja Baluch
Modes of Reading “Historia żółtej ciżemki” by Antonina Domańska (1853–1917) on the Author’s 100th Death Anniversary

Antonina Domańska is an outstanding author of books for children and youth, especially historical. Her best known novel is “Historia żółtej ciżemki” (“The Yellow Peaked Shoe”) which, relying on medieval facts, recounts the story of a yellow peaked shoe, found aft er 500 years behind Veit Stoss’ altar in Cracow. The story of Wawrzuś, a peasant boy who had a talent for sculpting and received the shoes from King Kazimierz as a prize, excites children’s interest. The plot of the story is set in Cracow, i.e. in places well-known to the author and the readers, and the descriptions of historical events are based on sources and maintained in a convention of an adventure story.

KEY WORDS

Antonina Domańska, history, adventure, Veit Stoss’ altar, yellow peaked shoe


BIBLIOGRAFIA

  • Frye, Archetypy literatury w: Współczesna teoria badań literackich za granicą, t.II, oprac. H. Markiewicz, Kraków 1972
  • Frye, Mit fikcja przemieszczenie, „Pamiętnik Literacki”  czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 60/2, 283-3021969
  • Baluch, Krytyka tematyczna, „Polonistyka”, 1995, n. 2
  • Leksykon symboli, oprac. M. Oesterreicher-Mollwo, Warszawa 1992

Rocznik Biblioteki Kraków 2017

Jacek Urban – Biblioteka kapitulna na Wawelu

Jacek Urban

Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie

Biblioteka Kapitulna na Wawelu

W styczniu 1931 r. archiwariusz Krakowskiej Kapituły Katedralnej na Wawelu ks. prof. Jan Fijałek skierował pismo do Ministerstwa Wyznań i Oświecenia Publicznego w Warszawie. Dotyczyło kwestii dofinansowania przygotowania i wydania katalogu archiwum kapitulnego na Wawelu. W uzasadnieniu zawarł interesujące dla naszych rozważań zdanie, że Krakowska Kapituła Katedralna na Wawelu nigdy nie posiadała oddzielnej biblioteki1Archiwum i Biblioteka Krakowskiej Kapituły Katedralnej (dalej AKKK), b. sygn., Pismo ks. prof. J. Fijałka do Ministerstwa Wyznań i Oświecenia Publicznego. Wydział Bibliotek z 26 I 1932 r. Zasób nazwany biblioteką kapitulną należał bowiem do archiwum kapitulnego, wszedł w jego skład, a nazwy „biblioteka” używa się jedynie zwyczajowo w stosunku do archiwum.

Ta wypowiedź wymaga komentarza. Wyszła przecież spod pióra najwybitniejszego historyka Kościoła, znakomitego mediewisty i archiwisty. Jeśli się z nią zgodzić, nasze rozważania na temat biblioteki kapitulnej są bezcelowe. Jeśli chcemy je kontynuować, należy wyjaśnić, że spojrzenie ks. prof. Fijałka z punktu widzenia mediewisty się broni. Biblioteką nazywano to, co dziś określamy jako archiwum. Cały zasób średniowiecznej biblioteki w okresie nowożytnym stał się archiwum. Z punktu widzenia mediewisty biblioteka stała się archiwum, natomiast wszystko to, co stanowi o bibliotece w sensie nowożytnym, pełni funkcję służebną w stosunku do archiwum. To spojrzenie z punktu widzenia mediewisty nie broni się już jednak w okresie nowożytnym, a zwłaszcza najnowszym. Współczesna wypowiedzi ks. prof. J. Fijałka, bo wydana w 1926 r., praca Edwarda Chwalewika Zbiory polskie wyraźnie wyróżnia osobno archiwum kapitulne na Wawelu i osobno bibliotekę kapitulną na Wawelu. W archiwum kapitulnym na Wawelu Chwalewik wyróżnił trzy zbiory: (a) dyplomy pergaminowe (ok. 1200), (b) księgi archiwalne (w 21 działach) i (c) kodeksy rękopiśmienne (231). Odnosząc się natomiast do biblioteki kapitulnej, omówił katalog biblioteki z 1110 r., następnie wymienił 231 kodeksów rękopiśmiennych, ponad dwieście inkunabułów, by w końcu wspomnieć o cennych starodrukach. W tych dwóch zestawieniach rozdzielone są dyplomy pergaminowe i księgi archiwalne – te przynależą do archiwum, z kolei inkunabuły i starodruki wymienione zostały przy bibliotece. Wspólne dla obu zbiorów jest 231 kodeksów rękopiśmiennych. Dla okresu staropolskiego stanowiły bibliotekę, ale w okresie nowożytnym zostały uznane za przynależne do archiwum. W pracy poświęconej bibliotece kapitulnej na przestrzeni dziejów zostaną więc omówione, ponieważ przez setki lat były traktowane jako zbiory biblioteczne2E. Chwalewik, Zbiory polskie. Archiwa, biblioteki, gabinety, galerie, muzea i inne zbiory pamiątek przeszłości w Polsce i na obczyźnie w porządku alfabetycznym według miejscowości ułożone, Warszawa–Kraków 1926, t. 1, s. 183–186, 211.

AKKK, sygn. Ms 84, Inwentarz skarbca i biblioteki katedry na Wawelu z 1110 r. (ostatnia karta)

AKKK, sygn. Ms 84, Inwentarz skarbca i biblioteki katedry na Wawelu z 1110 r. (ostatnia karta)

Na ostatniej karcie rękopisu nr 84 zwanego Tripartitą pochodzącego z przełomu XI i XII w. został zamieszczony słynny inwentarz skarbca katedry na Wawelu z 1110 r. Obok szat liturgicznych, sprzętów liturgicznych służących katedrze, inwentarz wylicza 47 książek. Wymieńmy je: Bibliotheca (1), Moralia Job (2), Isicius super Leviticum (3), Isidorus Ethimologiarum (4), Sermones ab adventu Domini usque ad quadragesimam (5), Omeliae (6), Ordinales (7–10), Benedictionales (11–13), Epistole Pauli (14), Boecius de consolatione (15), Stacius Thebaidos (16–17), Salustius (18), Terentius (19), duo Persii (20–21), Dialogus Gregorii (22), Psalteria (23–26), Ovidius de Ponto (27), Dialectica (28), Arator (29), Regulae gramaticae (30), Leges Longobardorum (31), Leges Longobardici (32), Lectionares (35–37), Antifonarium (38), Nocturnales (39–41), Missalia (42–43), Gradualia (44–45), Capitulare (46) I Brewiarium (47)3A. Vetulani, Krakowska biblioteka katedralna w świetle swego inwentarza z roku 1110, „Slavia Antiqua” t. 4, 1953, s. 162–192.

Pierwsze miejsca zajmuje zbiór teologiczny. Pozycja pierwsza to Bibliotheca. Autor inwentarza pod tym określeniem ukrył całość Pisma Świętego, zapewne w jednym rękopisie. Na pozycji drugiej umieścił Moralia Job. To praca św. Grzegorza Wielkiego Moralia super Job. Dzieło to stosunkowo często pojawia się we współczesnych inwentarzach bibliotek. Na pozycji trzeciej inwentarz wymienia Isicius super Leviticum. Ów Isicius to Hesychius, a za nim ukrył się Walafrid Strabo i jego komentarz do Księgi Kapłańskiej, a więc do trzeciej w Pięcioksięgu Mojżesza księgi Leviticus. Na miejscu czwartym wspomina Etymologie Izydora z Sewilli, powszechnie wtedy znaną ówczesną encyklopedię.

Kolejne teksty teologiczne autor inwentarza umieścił po podręcznikach szkolnych, a przed rękopisami liturgicznymi. I tak na pozycji 14. znajdują się Epistolae Pauli, a na 22. – Dialogus Gregorii. Te pierwsze to albo Listy św. Pawła, albo apokryficzne Listy Pawła do Seneki. Natomiast Dialogus Gregorii to Libri dialogorum św. Grzegorza. W sumie księgi teologiczne są reprezentowane w bibliotece katedry na Wawelu przez osiem rękopisów.

Najliczniej reprezentowane są księgi liturgiczne. Inwentarz wymienia dziesięć różnych ksiąg w 25 woluminach. Ta liczba nie dziwi, jeśli pamiętać o potrzebach liturgicznych katedry. To benedykcjonały, psałterze, lekcjonarze, antyfonarze, nokturnały.

Trzeci zbiór łatwo dający się z inwentarza wyróżnić to księgi należące do biblioteki szkolnej. Są to dwa podręczniki, Dialektyka (28) i Gramatyka (30), jedna encyklopedia wymieniona już wyżej, która może być odnoszona i do zbioru teologicznego, i do zbioru szkolnego, czyli Etymologiae Izydora z Sewilli. Wymieńmy pozostałe; są to: Boecjusz, De consolatione philosophiae (15), dwa egzemplarze Stacjusza, Thebaidis (16–17), jakieś dzieło Salustiusza (18): albo Bellum Iugurthinum, albo Bellum Catillinarium, albo oba te dzieła razem oprawne, Komedie Terencjusza (19), dwa egzemplarze satyr Persjusza (20–21), Owidiusza Listy z Pontu (27) i Aratora De actibus apostolorum (29). Wątpliwości budzi to, co się ukrywa za nazwiskiem Salustiusza i Terencjusza. Inaczej jest z Aratorem, jako że De actibus apostolorum było jego jedynym dziełem. Przy Stacjuszu zaskakuje obecność Thebaidis zamiast częściej występującej jego epopei Achilleis. Z kolei Listy z Pontu Owidiusza tak rzadko występują w inwentarzach innych współczesnych bibliotek, że nie można wykluczyć, iż chodzi o inną jego pracę. Bibliotekę szkoły katedralnej w inwentarzu z 1110 r. reprezentuje 12 rękopisów4M. Plezia, Księgozbiór katedry krakowskiej wedle inwentarza z r. 1110, „Silva Rerum”, Kraków 1981, s. 10–29.

Zasób biblioteki kapitulnej na Wawelu z początku XII w. zapisany w inwentarzu z 1110 r. mógł nie być kompletny. Uwagę zwraca między innymi to, że do inwentarza nie wpisano księgi Tripartity, na której kartach został on zapisany, chyba że jest nią nieco tajemnicze Capitulare (nr 46). Zbiór odpowiadał zasobowi średniej wielkości biblioteki w Europie Zachodniej. Uwagę zwraca niewielka liczba ksiąg liturgicznych, brak żywotów świętych. Do dzisiaj w archiwum kapitulnym z całego zbioru zachowało się jedynie kilka kodeksów. To między innymi Benedictionale i trzy woluminy Homilii5To według katalogu Polkowskiego pozycje Ms 144, 145 i 146. Kilka następnych identyfikowanych jest w Bibliotece Jagiellońskiej.

Drugi spis biblioteczny pochodzi z XIII w. Został zapisany w Glossa super Leviticum. Rękopis zawiera tekst księgi Leviticus z glossami Anzelma z Laon. Spis znajduje się na karcie 1v tego rękopisu. Stanowią go 32 woluminy zawierające 41 tytułów. Jego znaczenie jest wielkie dlatego, że jest to pierwszy w Polsce przykład na kolekcję prywatną (zdaniem prof. Zofii Kozłowskiej-Budkowej należał do bp. Iwona Odrowąża), a także dlatego, że w spisie ksiąg znajduje się Chronica Polonorum bł. Wincentego Kadłubka, a więc pierwsze dzieło spisane przez Polaka6Z. Kozłowska-Budkowa, Księgozbiór polskiego uczonego z XII/XIII wieku, „Studia Źródłoznawcze” 1, 1957, s. 112. Księgozbiór zawiera następujące kodeksy: Leviticus, Genesis, Job cum Lamentationibus, Psalterium, Apostolus, Medietas alterius Psalterii, Decem libri moralium, Sententiae magistri Hugonis cum Isidore, Sermenos magistri Petri, duo volumina Sermonum magistri Hengrammi, alii Sermones cum reparatione lapse, Registrum Gregorii cum miraculis Caroli, Gemma ecclesiae, Orosius, sermones vocati Speculum ecclesiae, Summa Gratiani, Epistolae Yuonis, Origines super cantica canticorum, Epistole Pauli ad Senecam, Miracula Sancti Thomae, Cronica Polonorum cum Libro de via iherosolimitana et Epistola Alexandri, Excerpta Augustini et diversorum partum, Augustinus de verbo Domini, qui dixerit fratri suo fatue, cum epistola Villelmi et epistola Johannis, Liber Augustini De libero arbitrio, Liber Gerboldi de virtute regum, Psalterium, Matheus cum Epistola de purgatorio igne, alter Ysidorus cum libro Juliani episcopi dictus Prognosticon, Quaestiones Orosii ad Augustinum, Apocalipsis, Scholastica historia. Tym zbiorem bibliotecznym nie będziemy się zajmować, skoro raczej nie znalazł się w bibliotece kapitulnej, bo jego zawartości nie wymienia kolejny inwentarz.

Trzecim jest inwentarz z początku XVI w. Już w roku 1503 ks. kanonik Jan Gosławski, krewny Jana Długosza, a wówczas prokurator, czyli ekonom kapituły katedralnej na Wawelu, wezwał do zgromadzenia w jednym miejscu i uporządkowania wszystkich książek, które były własnością kapituły. Wezwaniu uczyniono zadość kilka lat później. W lutym 1509 r. kapituła podjęła się tego zadania. Do jego wykonania wybrała Jana z Oświęcimia i Jakuba Erciszowskiego. Tekst został spisany w tym samym porządku w dwu egzemplarzach. Treściowo się nie różnią, choć zostały spisane na papierze należącym do różnych papierni i różnymi charakterami pisma. Jest to inwentarz archiwum, dlatego najpierw wylicza dokumenty pergaminowe, a następnie opisuje księgi. Wymienia 244 księgi biblioteczne. To najpierw księgi z zakresu prawa kanonicznego (1–8), dekretały (9–47), książki po ks. kanoniku Janie Stance (48–55), księgi prawa (56–62), ponownie księgi ks. Stanki (63–76), książki teologiczne (77–158), po raz kolejny książki ks. Jana Stanki (159–175), książki ks. Jana z Latoszyna i ks. Arnolfa z Mirzyńca (176–199), księgi kościelne (200–233), książki in artibus et in oratoria (234–244)7I. Polkowski, Katalog rękopisów kapitulnych katedry krakowskiej, „Archiwum do dziejów literatury i oświaty w Polsce” t. 3, Kraków 1884, s. 7–23.

Potrzeba ich uporządkowania pojawiła się po decyzji wymienionych trzech kanoników o ofiarowaniu swoich księgozbiorów do biblioteki kapitulnej. Ksiądz prof. Jan Stanko zgromadził pokaźną bibliotekę. W spisie bibliotecznym z początku XVI w. znajduje się jego 46 ksiąg8W katalogu znajdują się w kilku miejscach. Zajmują pozycje 48–55, 63–76, 159–175, ale występują także poza nimi. To przede wszystkim księgi prawne i teologiczne, w większości już druki. W zbiorze kanonistycznym znajdują się między innymi: Klementyny, Liber Sextus Bonifacego VIII, komentarz do dekretaliów papieża Grzegorza IX, czy tak zwana Margarita zawierająca całość wiedzy z zakresu prawa kanonicznego. Z dziedziny prawa rzymskiego to między innymi Instytucje cesarza Justyniana czy Dekret Gracjana. Wśród książek teologicznych w zbiorze ks. prof. Stanki znajdują się na przykład Biblia, pisma ojców Kościoła (św. Hieronima, św. Augustyna, św. Grzegorza Wielkiego), a także św. Tomasza z Akwinu i św. Bonawentury. Kilkanaście z nich przetrwało do naszych czasów.

O ile ks. Stanko przekazał swój zbiór do biblioteki kapitulnej, gdyż taka była jego wola, o tyle ks. Jan z Latoszyna i ks. Arnolf z Mirzyńca zrobili to z nieco odmiennych pobudek. Obydwaj przez wiele lat wypożyczali księgi z biblioteki kapitulnej. U kresu swoich lat postanowili oddać nie tylko te, które wypożyczali, ale i wiele innych. Jak napisano, oddali „multo plures quos receperant”. Na 24 księgi przekazane przez ks. Jana z Latoszyna i ks. Arnolfa z Mirzyńca 20 należało do dziedziny teologii, a cztery do prawa kanonicznego. Wśród nich Regestr do ksiąg Pisma św. w komentarzu Mikołaja z Liry, Listy św. Grzegorza Wielkiego, dzieła św. Augustyna, św. Hieronima, św. Tomasza z Akwinu, św. Bonawentury, św. Anzelma. Są w nim także Sentencje Lombarda i dwa kodeksy Jana Gersona.

Centralne miejsce w inwentarzu z początku XVI w., obok ksiąg prawniczych, zajmują księgi teologiczne oznaczone numerami 77–158. Spis rozpoczynają teksty Pisma św. w całości i poszczególnych ksiąg natchnionych. Służyły misji nauczania zarówno w szkole katedralnej, jak i na katedralnej ambonie. Dlatego w inwentarzu znalazły się liczne komentarze do Ewangelii, do kilku ksiąg Starego Testamentu (Księgi Rodzaju, Księgi Wyjścia, Księgi Kapłańskiej, Księgi Kronik, Księgi Jeremiasza), a także Listów św. Pawła. Te ostatnie reprezentuje Postilla super Epistolas Pauli dominikańskiego egzegety Mikołaja de Gorran. Całościowe znaczenie miała konkordancja Biblii, z kolei dla Ewangelii podstawowy jest kodeks Szymona de Cassia Totum Corpus Evangeliorum. Podręcznik Piotra Comestora Historia scholastica dawał wykład historii biblijnej. Wykłady zapewne opierano na obecnych w bibliotece Sentencjach Piotra Lombarda jako na podręczniku uniwersyteckim. Z dorobku św. Augustyna w zestawieniu znalazły się De civitate Dei, EpistolarumDe doctrina christiana. Mistykę św. Bernarda z Clairvaux reprezentują Flores, a apologetykę De laudibus ecclesiae Brunona z Segni. Teologię reprezentuje Summa teologiczna św. Tomasza z Akwinu. Tak zwane Tabule, czyli indeksy rzeczowe do Summy pióra dominikanina Piotra z Bergamo, pozwalały dotrzeć do wszystkich miejsc Summy św. Tomasza. W zbiorze była także summa wcześniejsza od Tomaszowej. To dzieło Aleksandra z Hales.

W zbiorze znajdują się również księgi służące formacji duchowieństwa i duszpasterstwu. Reprezentuje je Liber regulae pastoralis św. Grzegorza Wielkiego, bardzo znany podręcznik teologii pastoralnej. Inwentarz wymienia dwa rękopisy. Z dorobku św. Grzegorza w zbiorze znalazły się także jego Dialogi, homilie i już na początku wspomniane Moralia super Job. Pokaźną grupę stanowią dzieła z zakresu kaznodziejstwa. Nie mogło zabraknąć literatury hagiograficznej. Hagiografię reprezentują między innymi Passionale sanctorum, rękopis z XIV w., powstały w kręgu wawelskim, czy Złota legenda Jakuba z Voragine. Do literatury mistycznej należy Horologium Sapientiae Henryka z Suzy. Wspomnijmy także o Communiloquium Jana z Walii stanowiącym zbiór zachęt ascetycznych i budujących przykładów.

Następne miejsce po prawie i teologii zajmują „libri in artibus et in oratoria”. Służyły przede wszystkim szkole katedralnej, ale zapewne i poszczególnym kanonikom. Reprezentują je takie dzieła jak Seneki De mundi gubernatione et providentia divina, De ira ad Novatum, Ad Serenum de tranquilitate animi czy De exercitatione animi, a dalej zbiór zwany Claudianus, Horacego Carminum libri quatuor, Genealogia Platonis, dzieła Boecjusza, Cycerona czy gramatyka Pryscjana. Jest Summa gramaticalis dominikanina Jana Balbi znana jako Catholicon, będąca encyklopedycznym podręcznikiem do retoryki. Są też dzieła ­włoskiego odrodzenia. Reprezentują je Petrarki De remediis utriusque fortunae czy Epistolae Eneasza Sylwiusza Piccolominiego. W zbiorze wawelskim ta ostatnia praca dochowała się w jednym kodeksie z Kroniką Polską Mistrza Wincentego. À propos literatury historycznej, w zbiorze znajdują się Józefa Flawiusza O wojnie żydowskiej, Kronika Orozjusza, kronika Marcina Polaka, kronika czeska, Egidiusza De regimine regum seu principium. Nieliczne w zbiorze księgi liturgiczne reprezentuje Rationale divinorum officiorum Wilhelma Duranda9I. Rusnaczyk, Krakowska biblioteka katedralna w średniowieczu, Kraków 2004 (maszynopis pracy magisterskiej, napisanej na seminarium naukowym ks. prof. G. Rysia, obronionej na Wydziale Historii Kościoła Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie), s. 52–64.

Nieobecność ksiąg liturgicznych może dziwić, skoro w inwentarzu z 1110 r. stanowią znakomitą większość. Dlaczego nie znajdujemy ich w inwentarzu XVI-wiecznym? Ponieważ były potrzebne katedrze, były potrzebne liturgii sprawowanej w kościele katedralnym przez coraz większą grupę duchownych. Znalazły się w wyposażeniu skarbca katedralnego, zakrystii i poszczególnych kaplic. Zjawisko to nie dotyczy tylko ksiąg liturgicznych, skoro od połowy XV w. cała biblioteka wikariuszy katedralnych znajdowała się w kaplicy św. Jana Chrzciciela10P. David, Biblioteka wikariuszów w katedrze krakowskiej, Kraków 1932, s. 5–16. O ile księgi liturgiczne znajdowały się w katedrze, o tyle księgi teologiczne i prawnicze umieszczano w bibliotece i to stąd je wypożyczano.

Tematem dotąd niepodjętym w naszych rozważaniach jest miejsce przechowywania biblioteki kapitualnej na Wawelu. Przyjmuje się, że znajdowała się blisko kapitularza, miejsca spotkań kapituły. Niewiele możemy powiedzieć o miejscu kapitularza w katedrze romańskiej. Zakłada się, że miejscem przechowywania skarbca (w którym przechowywano także bibliotekę) były przyziemia wież katedralnych. W obecnej gotyckiej katedrze kapitularz miał znajdować się pod Wieżą Wikaryjską, a więc południową, natomiast po roku 1420 pod (lub opodal) Wieżą Zegarową (północną)11M. Rożek, Katedra wawelska w XVII w., Kraków 1980, s. 52. Decyzja o budowie skarbca byłaby więc podpowiedzią, gdzie złożono zbiory biblioteczne. Znalazły się one w skarbcu katedralnym, a mówiąc o obecnym skarbcu zbudowanym w latach 1488–1500 – na skarbcowym piętrze.

I tak jak katedra potrzebowała obszernego skarbca i go otrzymała, tak kapituła wymagała właściwego miejsca spotkań, przestronnego kapitularza. Wybór padł na budynek zbudowany dla kapituły w latach 1417–1423 kosztem księżnej ziębickiej Elżbiety. Dom od północy przylega do muru obronnego wzgórza wawelskiego. Został wzniesiony z cegły z elementami ciosowymi. Budynek jest jednotraktowy, piętrowy, podpiwniczony. Na piętrze znajduje się duża sala z trzema dużymi oknami. Do niej od zachodu przylegają dwie izby, a od wschodu wąski korytarz.

Do prac budowlanych przystąpiono w 1601 r. Umowę z Maciejem Świętkiem zawarł bp pomocniczy krakowski Paweł Dębski. Prace ukończono u schyłku 1602 r.12M. Rożek, Katedra wawelska w XVII w., Kraków 1980, s. 53. Odtąd kapitularz stał się miejscem spotkań kapitulnych. Pomieszczenia do niego przylegające mogły być przeznaczone na bibliotekę. Balkon skarbca nie był już traktowany jako odpowiednie miejsce przechowywania biblioteki kapitulnej na Wawelu.

Narastający zbiór wymagający opracowania, złe warunki przechowywania, wreszcie praktyka wypożyczeń – wszystko to sprawiło, że w 1640 r. kapituła postanowiła zająć się biblioteką13T. Glemma, Z dziejów archiwum kapituły krakowskiej, „Polonia Sacra” 4, 1951. Do tego zadania wyznaczyła Mikołaja Oborskiego i Adama Opatoviusa. Nakazała im na nowo zorganizować i urządzić bibliotekę kapitulną. Należało zebrać księgi w jednym miejscu i spisać księgozbiór. Księgi znajdowały się dotąd na chórze zakrystii maioris, czyli na chórze skarbca katedralnego. W 1645 r. kapituła uznała, że na potrzeby biblioteki należy przystosować pomieszczenia znajdujące się przy kapitularzu. Czasy szwedzkiego potopu zmusiły do odłożenia proponowanej translokacji. Dopiero później można było powrócić do tematu. W maju 1663 r. kapituła zarządziła rewizję ksiąg znajdujących się w skarbcu katedralnym. W 1670 r. podjęła decyzję, by skierować tak zwane puncta do biskupa krakowskiego, prosząc o ustanowienie w nieodległej przyszłości bibliotekarza i o uposażenie go dochodami z mensy biskupiej. Do realizacji zadania utworzenia osobnej biblioteki kapituła w 1671 r. wezwała ówczesnego swojego prokuratora ks. Jana Chryzostoma Bodzantę. W 1696 r. nakazywała ks. kanonikowi Andrzejowi Olszewskiemu rewizję biblioteki, a ks. notariuszowi Janowi Ołobockiemu sporządzenie inwentarza biblioteki14AKKK, Acta actorum 13–15. Dziękuję mgr Ewelinie Zych za udostępnienie notatek dotyczących Biblioteki Kapitulnej w XVII i XVIII w. W 1713 r. kapituła wyznaczyła dwóch kanoników: Józefa Jordana i Franciszka Szembeka do sporządzenia katalogu ksiąg biblioteki kapitulnej. Księga katalogowa podzielona została na 32 działy, ale tylko w niewielkim stopniu kanonicy ją zapisali15AKKK, sygn. Inv. C 75, Cathalogus librorum Bibliothecae Ecclesiae Cathedralis Cracoviensis per nos Josephum a Zakliczyn Jordan et Franciscum a Słupów Szembek, Canonicos Cathedrales Cracoviensis Anno Domini 1713 conscriptus.

W połowie XVIII w. archiwum zostało uporządkowane przez ks. Kacpra Szajowskiego, który „księgi wszystkie, które constituunt samo archiwum znumerował, jedno od drugich intitulationis a tergo, według różności materii distinxit i regest onych spisał”. W relacji, którą w 1765 r. sporządzili delegowani przez kapitułę jej kanonicy: ks. Andrzej Ankwicz i ks. Mikołaj Wybranowski, osobne miejsce poświęcono bibliotece. Napisali, że zawiera

po większej części różne książki, z różnych języków, w różnych materiałach drukowane, między któremi najwięcej jest ksiąg z gotska łacińskich, bardzo dawnych i w tym czasie mało praktykowanych, a od dawna nie rejestrowanych, które jednak immediatus notarius distinxit i dobranemi autorami i materiami koneksje z sobą mającemi te książki po szafach poukładał.

To oznacza, że w 1765 r. książki znalazły swoje miejsce w szafach, ale czy doszło do sporządzenia pisanego inwentarza archiwum i biblioteki, skoro w 1787 r. podczas kolejnej rewizji wyznaczeni przez kapitułę kanonicy ks. Kazimierz Ostrowski i ks. Józef Szabel, odnosząc się do biblioteki, napisali: „tej nie masz regestru ułożonego i jakimi tytułami następuje widzieć nie można”? Kapituła poleciła więc notariuszowi „porządny i dokładniejszy ułożyć i spisać inwentarz”16Tamże, s. 46.

Status ecclesiae z 1792 r., dokumencie poprzedzającym zapowiedzianą przez bp. Feliksa Pawła Turskiego wizytację katedry, w formie kwestionariusza, na pytanie o miejsce archiwum umieszczono następującą odpowiedź:

Archiwum czyli miejsce na konserwację aktów i dokumentów jest dwojakie; jedno obok kapitularza na górze, gdzie się konserwują akta i inne potoczniejsze dokumenta, tudzież biblioteka. Drugie archiwum jest sklep pod wieżą Łubieńskiego zwaną. Obydwa za dobrym zamknięciem17AKKK, sygn. I 11, Status Ecclesiae Cathedralis Cracoviensis in ordine ad visitationem eiusdem per Celsissimum et Reverendissimum Dominum Felicem Paulum Turski Episcopum Cracoviensem, Ducem Severiae 1792 confectus, s. 132–133

Na pytanie o bibliotekę kapitulną zamieszczono natomiast odpowiedź, że:

biblioteka kapitulna jest w tym miejscu, gdzie się akta konserwują kapitulne. Z tej biblioteki żadnego użytku nie masz z przyczyny, że się składa najwięcej z ksiąg pisanych przed wynalezionym drukiem, lub z książek pierwszego druku. Staranie ma o tej Bibliotece X. Pisarz kapitulny18Tamże.

Na drugie pytanie kwestionariusza o ilość ksiąg bibliotecznych i ich opracowanie napisano:

książek kanonicznych rachuje się przeszło sto. Książek moralnych 183. Książek historycznych, filozoficznych i politycznych ok. 130. Regestru tych książek spisanego nie masz, z przyczyny, że w dawnym sposobie drukowanych książkach z trudnością jest tytułu i autora znaleźć19Tamże.

Trzecie, ostatnie pytanie dotyczyło funduszu na utrzymanie biblioteki. Odpowiedź brzmiała:

na utrzymanie tej biblioteki żadnego funduszu nie masz, ani dochodu. Wzwyż wyrażone książki zdają się być złożone ex oblatis starodawnych prałatów i kanoników20Tamże.

Zapowiedź wizytacji kanonicznej skłoniła katedrę do większego zainteresowania swoją biblioteką. To zainteresowanie przełożyło się między innymi na pokaźny zakup. W 1797 r. kapituła nabyła ponad 300 ksiąg z likwidowanej wtedy biblioteki karmelitów bosych przy klasztorze św. Michała w Krakowie po ich kasacie. Równocześnie zwrócono uwagę na praktykę wypożyczeń. Gdy w kwietniu 1798 r. Tadeusz Czacki poprosił kapitułę o zgodę na udostępnienie mu zbioru biblioteki kapitulnej, otrzymał przyzwolenie, ale równocześnie kapituła przypomniała mu o książkach, które przed laty wypożyczył z archiwum kapitulnego, zostawiając 24 kwietnia 1792 r. rewers. Były to dokumenty ofiarowane katedrze przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego i bp. Jakuba Zadzika. Chwaląc go za jego działalność około gromadzenia rękopisów i pamiątek historycznych „wysokiego patriotyzmu cechę mającą”, przypominała zarazem o kruchym zabezpieczeniu pamiątek w rękach prywatnych i o tym, że to kapituła większe daje zabezpieczenie jako „instytucja trwająca”.

Tymczasem od 1795 r. opracowania zbioru bibliotecznego podjął się ks. Kacper Brudziński, mansjonarz katedry na Wawelu. Kapituła poleciła mu „regestrację i urządzenie ksiąg w Bibliotece kapitulnej”. Na jesiennej kapitule generalnej 1795 r. powołano komisję, w skład której weszli ks. Andrzej Gawroński, ks. Mateusz Dubiecki i ks. Karol Skórkowski. Ksiądz Ostrowski jako archiwariusz kapitulny na kolejnych sesjach informował kapitułę o stanie prac, prosząc o dodatkowe sumy pieniędzy. W latach 1795–1796 stolarz Józef Schweger wykonał i ustawił szafy biblioteczne sięgające gzymsów, książki znieśli świątnicy katedry, prace introligatorskie podjął Pietrzykowski, a ks. Brudziński układał bibliotekę21AKKK, sygn. A Arch 5,1, Regestr expensy na ułożenie biblioteki kapitulnej od 8 X 1795 do 16 sierpnia 1796 r. dla ks. Brudzińskiego; AKKK, sygn. A Arch 5,2, Kontrakt z Józefem Schwegerem stolarzem krakowskim „od pociągnięcia szaf biblioteki pod gzyms murowy” 19 sierpnia 1796 r. Nie można wykluczyć, że to dopiero wtedy w całości przeniesiono bibliotekę z balkonu katedralnego skarbca do sal przylegających do kapitularza.

Niestety dobrze się zapowiadające prace przy inwentarzu bibliotecznym nie zostały uwieńczone powodzeniem. Ostatecznie w 1801 r. kapituła skupiła się na innej ważnej sprawie, a mianowicie na uporządkowaniu dyplomów pergaminowych archiwum, angażując do tej pracy wiceregensa akt zamkowych krakowskich Wincentego Ferreriusza Wysockiego. Do roku 1803 r. Wysocki spisał 912 pergaminów archiwum kapitulnego, a sumariusz opatrzył indeksem.

W 1816 r. kapituła podjęła próbę odzyskania ksiąg wypożyczonych przez Tadeusza Czackiego, ale wdowa po nim, Barbara Czacka, oświadczyła, że bibliotekę po mężu sprzedała księciu Adamowi Czartoryskiemu, nie wiedząc, że w niej znajdują się księgi, których właścicielem była kapituła katedralna na Wawelu. Poniesiona strata skłoniła kapitułę do większej powściągliwości w wypożyczaniu22Ks. Łętowski pisał: „biskup kijowski Józef Andrzej Załuski bawiąc w Krakowie w 1770 (u brata biskupa Załuskiego) wziął wiele ksiag z biblioteki uniwersyteckiej. To co uczynił z biblioteką akademicką uczynił także z biblioteką kapitulną. (…). Za mojej pamięci sprzedano na licytacji po śmierci jednego z naszych viceprokuratorów, książki z biblioteki naszej, kapę rzymską ze skarbca naszego i mszał z kaplicy Jagiellońskiej, której był proboszczem (…). Czacki zabrał Kronikę czeską in folio, na pergaminie, po kardynale Oleśnickim, dwa woluminy do spraw krzyżackich in folio, po śmierci Oleśnickiego złożone w bibliotece przez Długosza, dwa woluminy akt kanclerskich z czasów Zadzika”. (L. Łętowski, Katalog biskupów, prałatów i kanoników krakowskich, t. 1, Kraków 1852, s. CXXVIII, CXXXIX). W tomie 3 z kolei w biogramie Kazimierza Ostrowskiego m.in. napisał: „miał ksiąg swoich nie mało, ale nierównie więcej wyniesionych z biblioteki kapituły. Po śmierci zlicytowano wszystko w kupie. Na tę licytacyą zlecieli się Czacki i Ossoliński, bo to był zbiór niepospolity i spory” (L. Łętowski, Katalog biskupów…t. 3, Kraków 1852, s. 438). Gdy 20 listopada 1816 r. hr. Józef Swierts poprosił o wypożyczenie statutów kapitulnych, kapituła odmówiła. W 1818 r. poleciła przenieść z chóru skarbca katedralnego do biblioteki kapitulnej między innymi mszały i psałterze, które już nie służyły liturgii, a w roku następnym powróciła do niezakończonej kwestii inwentarza ksiąg biblioteki kapitulnej, polecając ją księżom kanonikom akademickim ks. Pierre’owi Boucherowi i ks. Mikołajowi Janowskiemu. W 1821 r. do archiwum dolnego pod Wieżą Zegarową przeniesiono nieużywane sprzęty katedralne, natomiast znajdujące się tam dotąd księgi archiwalne i biblioteczne przeniesiono do pomieszczeń archiwalnych i bibliotecznych przy kapitularzu. W ten sposób zbiory archiwalne i biblioteczne znalazły się na wysokości kapitularza. W 1823 r. biblioteka kapitulna została rozmieszczona w dziesięciu szafach i spisana23AKKK, sygn. Inv. C 76, Bibliotheca Reverendissimi Capituli Cracoviensis ad Ecclesiam cathedralem Cracoviensem locata de novo secundum materias distinctas, suo ordine in armariis disposita et sequentibus paginis conscripta Anno Domini 1823. W szafie nr 1 umieszczono księgi odnoszące się do Biblii, a więc teksty Biblii, osobno tylko Nowego Testamentu, a obok nich konkordancje, glossy i postylle. Razem 75 ksiąg. W szafie nr 2 znalazły miejsce księgi odnoszące się do ojców Kościoła aliorumque celeberrimorum virorum in diversiis materiis, razem 47. W szafie nr 3 umieszczono książki z zakresu teologii dogmatycznej, moralnej, pastoralnej, w sumie 39. W szafie nr 4 umieszczono mapy geograficzne i książki historyczne, także w liczbie 39. Szafy nr 5 nie opisano. W szafie nr 6 umieszczono książki odnoszące się do różnych nauk: filozoficzne, językowe, medyczne, chemiczne i literackie, obok nich słowniki i leksykony, razem 43. W szafie nr 7 znalazły się księgi z zakresu prawa kościelnego, a także dokumenty papieskie, soborowe i synodalne – 38 sztuk. Szafa nr 8 miała 22 księgi z zakresu prawa cywilnego, szafa nr 9 to miscellanea, a szafa nr 10, kaznodziejska, zawierała 49 ksiąg z kazaniami i homiliami. W dziewięciu szafach znalazło się 378 ksiąg tematycznie ułożonych. W zdecydowanej większości były to starodruki. Niedługo potem zasób biblioteki wzrósł, gdy po śmierci ks. kanonika P. Bouchera jego bibliotekę zgodnie z jego wolą przekazano bibliotece kapitulnej. Ponadto zbiór powiększył się wydatnie, gdy w 1835 r. bibliotekę kolegium rorantystów z kaplicy Zygmuntowskiej przeniesiono do pomieszczeń bibliotecznych przy kapitularzu.

W 1842 r. kapituła do opieki nad archiwum i biblioteką wyznaczyła kolejnych dwu kanoników: ks. Mateusza Gładyszewicza i ks. Scipio. Ksiądz Gładyszewicz zajął się archiwum. W pracy pt. Żywot bł. Prandoty z Białaczowa biskupa krakowskiego, wydanej w Krakowie w 1845 r., jako pierwszy ogłosił drukiem znaczną część średniowiecznych dokumentów archiwum kapitulnego, natomiast w kodycylu z 1854 r. napisał: „wszystkie książki i rękopisma jakie teraz posiadam i jakie się po śmierci mojej znajdować będą moje własne, do Biblioteki Kapituły Katedralnej Krakowskiej od dziś dnia oddaję”24Z tego okresu pochodzi nieopatrzony metryką inwentarz biblioteczny liczący 527 książek, być może z daru ks. Gładyszewicza. Zob. AKKK, sygn. Inv. C 77. Biblioteki ks. Pierre’a Bouchera, ks. Mateusza Gładyszewicza i ks. Scipia del Campo były więc XIX-wiecznymi kanonickimi bibliotekami, które istotnie wzbogaciły bibliotekę kapitulną. W 1862 r. kapituła zatrudniła Feliksa Armatowicza do spisania nowego inwentarza biblioteki kapitulnej, bez powodzenia. Kolejną próbę podjął ks. Scipio przy współpracy Rajmunda Zawadzkiego. Prace przeprowadzono w miesiącach letnich 1877 i 1878 r.25W miesiącach letnich, ponieważ lokale nie były opalane w zimie.

Co się tyczy biblioteki spis książek nowo sporządzony został, wykazując dokładnie ich tytuły i ilość. Znaczna ich część uszkodzoną była przez wilgoć i grzyby spoza szafy w pierwszym pokoju od strony północnej rozciągające się, już to przez robactwo. W związku z tym wyjęto z zagrożonych półek kilkaset książek (także ks. Gładyszewicza, które dotąd z braku miejsca pozostają na podłodze i podpisanego), które ogólnym spisem zostały objęte.

Zapadła decyzja, aby archiwum liczące około 1000 pozycji umieścić w pomieszczeniu położonym na wschód od kapitularza, natomiast bibliotekę umiejscowiono w dwu pomieszczeniach po stronie zachodniej od kapitularza. Liczyła 3350 woluminów. W pokoju mniejszym, a więc bliżej Bramy Wazów, umieszczono księgi w sześciu działach: 1) Pismo św., komentarze, postylle; 2) Dzieła ojców Kościoła; 3) Teologia; 4) Geografia i historia, historia Kościoła; 5) Kazania, homilie, żywoty świętych; 6) Filozofia, medycyna, gramatyka. Z kolei w pokoju większym bezpośrednio przylegającym do kapitularza umieszczono księgi w siedmiu kategoriach: 1) Prawo kanoniczne i cywilne, dokumenty soborowe; 2) Książki liturgiczne; 3) Klasyka; 4) Rękopisy; 5) Zbiór ks. M. Gładyszewicza; 6) Zbiór ks. Scipia del Campo26L. Łętowski, Katedra krakowska na Wawelu, Kraków 1859, s. 96. „Archiwum, na prawo od kapitularza jest to korytarz sklepiony o czterech oknach, opatrzony szafami i półkami, po których leżą dyplomata których jest sporo. Biblioteka (na lewo od kapitularza) ma dwa pokoje dobrze oświetlone ze szafami i półkami na książki. Nie może być zamożną po przygodach jakie wytknąłem w Katalogu moim w przedmowie do tomu pierwszego od s. 127 i w tomie czwartym od s. 437”. Tym samym biblioteka kapitulna otrzymała swój kolejny spisany inwentarz.27AKKK, sygn. Inv. C 78, Inwentarz Biblioteki i Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej sporządzony staraniem ks. Scipia w 1878 r.
Niedługo potem ks. Scipio złożył swój urząd. Kapituła w maju 1879 r. mianowała swoim archiwariuszem ks. Ignacego Polkowskiego. Zasłynął on przede wszystkim jako archiwista, ale z jego osobą związane są także zasadnicze dla biblioteki kapitulnej prace, które zbiór kapitulny na Wawelu znakomicie wyróżniły28Najpierw ks. Scipio przekazał ks. Polkowskiemu archiwum, a następnie bibliotekę kapitulną. Zadanie przed nim postawił wielkie. Miał nie tylko opracowywać zbiory, ale także zająć się kapitalnym remontem, skoro szafy, podłogi i część druków biblioteki zniszczone zostały przez wilgoć i grzyby, wymagały całkowitej wymiany.  Doprowadził on bowiem do opracowania i wydania drukiem dwu podstawowych zbiorów bibliotecznych: średniowiecznej biblioteki liczącej ponad 230 rękopisów oraz inkunabułów kapitulnych. Najpierw w Krakowie w 1884 r. ogłosił drukiem Katalog rękopisów kapitulnych katedry krakowskiej, a następnie w 1887 r. wydał pierwszy na ziemiach polskich katalog inkunabułów pod tytułem Dwieście najstarszych inkunabułów z biblioteki kapitulnej krakowskiej od roku 1462–1500. Wkład ks. Polkowskiego do biblioteki kapitulnej jest zasadniczy. To on udostępnił naukowcom kapitulne zbiory biblioteczne. Niestety, podjęte przez niego prace przerwała przedwcześnie śmierć w 1888 r. Wydając drukiem inwentarz średniowiecznej biblioteki kapitulnej, zaproponował podział na osiem części: 1) Kodeksy liturgiczne (mszały, pontyfikały, graduały, antyfonarze, kancjonały), w katalogu pozycje 1–62; 2) Kodeksy biblijne (Pismo św., glossy, postylle, konkordancje biblijne), w katalogu pozycje 63–83; 3) Kodeksy prawnicze (Kodeks Justyniana, Dekret Gracjana, Tripartita, summa Azo, dekrety soboru trydenckiego), w katalogu pozycje 84–104; 4) Kodeksy teologiczne (Horologium sapientiae, dzieła św. Tomasza z Akwinu); w katalogu pozycje 105–139; 5) Kodeksy kaznodziejskie (homilie i kazania), w katalogu pozycje 140–173; 6) Kodeksy ojców Kościoła (dzieła św. Grzegorza Wielkiego, św. Augustyna, św. Hieronima), w katalogu pozycje 174–189; 7) Dlugossiana (m.in. Liber Beneficiorum), w katalogu pozycje 190–207; 8) Miscellanea. Tę ostatnią część otwierają Ewangeliarz emmeramski, a także rocznik i kalendarz krakowski, w katalogu pozycje 208–22829Katalog rękopisów kapitulnych katedry krakowskiej ułożył X. Ignacy Polkowski, Archiwum do dziejów literatury i oświaty w Polsce, wydawane przez Komisję do badań tego zakresu przez Wydział filologiczny Akademii Umiejętności w Krakowie powołaną, t. 3, Kraków 1884, s. 1–168. Jest to po dziś dzień niezmiennie podstawowy katalog średniowiecznej biblioteki kapitulnej na Wawelu.

Wielka restauracja katedry na Wawelu, podjęta przez biskupa Jana Puzynę w 1895 r., nie ominęła archiwum i biblioteki. Konieczność prac restauracyjnych we wszystkich obiektach oznaczała, że archiwum i biblioteka muszą zostać z nich usunięte na czas remontu. Biskup Jan Puzyna zadecydował, że będą przeniesione do pałacu biskupiego w Krakowie przy ul. Franciszkańskiej 3. Opiekunem zbioru został dr Adam Chmiel. Pod jego opieką archiwalia i biblioteka zostały złożone do 16 pak i do kilkudziesięciu pudeł, a następnie przewiezione do pałacu biskupiego. Doktor Chmiel podjął się prowadzenia dalszych prac nad zbiorem. W tym czasie pomieszczenia archiwalne poddano restauracji. Prace prowadzono od fundamentów, rozbierano słabe fragmenty murów. Odbito tynki. Wymieniono nadproża kamienne we wszystkich pięciu małych oknach archiwum. Ściany taszlowano nowymi cegłami. Firma Gorecki wykonała kraty do okien. W kapitularzu odbijano także wewnętrzne tynki i zdejmowano stropy. Przeprowadzono remont piwnic pod biblioteką. Położono nowe podłogi, parapety i dębową boazerię. W pierwszej połowie 1904 r. Henryk Uziembło wykonał dekorację malarską kapitularza. W 1906 r. sprawiono szafy archiwalne i biblioteczne. Tego roku pojawiła się instalacja elektryczna nie tylko w katedrze, ale i w archiwum i bibliotece. Gdy zapadła decyzja o sprowadzeniu zbiorów archiwum i biblioteki z powrotem na Wawel, ks. Czesław Wądolny zaproponował, by archiwum kapitulne zostało urządzone w salach zajmowanych przed restauracją przez bibliotekę, a bibliotekę ulokować tam, gdzie znajdowało się archiwum. Tak też się stało. Zyskało na tym archiwum dysponujące odtąd dwoma pomieszczeniami. Biblioteka musiała się zmieścić tylko w jednym pomieszczeniu. Gdy w latach I wojny światowej dr Kazimierz Kaczmarczyk podjął się dzieła skatalogowania dyplomów i rękopisów archiwalnych, kapituła rozważała, czy do opracowania rękopisów bibliotecznych nie poprosić ks. prof. Jana Fijałka, a do rękopisów muzycznych ks. Kowalskiego lub prof. Zdzisława Jachimeckiego30Autor artykułu w „Tygodniku Illustrowanym” wymienia Bolesława Raczyńskiego, który w okresie przed I wojną światową prowadził prace przy zbiorze muzykaliów („Tygodnik Illustrowany” 1908, nr 36, s. 723-724).

W 1917 r. archiwum i biblioteka otrzymały część zbiorów po abp. Franciszku Symonie. W 1918 r. część biblioteki, która nie zmieściła się w pomieszczeniu tak zwanego chodnika obronnego, przekazano do Seminarium Duchownego przy ul. Podzamcze 8 jako depozyt. Książki zostały obite pieczęcią kapitulną. W 1922 r. biblioteka otrzymała 108 katalogów duchowieństwa diecezji krakowskiej z lat 1775–1904 ze zbiorów Mariana Bartynowskiego31J. Urban, Katedra na Wawelu po 1918 r., Kraków 2008, s. 263. Katalogowaniem wszystkich inkunabułów zajął się ks. prof. Jan Korzonkiewicz. Ostatecznie jednak kapituła zadecydowała, by kontynuować prace przy archiwum, a nie przy bibliotece, zwłaszcza odkąd archiwariuszem kapitulnym został ks. prof. Jan Fijałek32Tenże, Archiwum kapitulne na Wawelu pod zarządem ks. Jana Fijałka, „Analecta Cracoviensia” 27, 1995, s. 629–636.  Prowadząc prace w archiwum kapitulnym, nie zaniedbał biblioteki. Najpierw zaproponował kapitule, aby wobec szczupłości miejsca przeznaczonego dla biblioteki wyłączyć z niej książki niezwiązane z diecezją krakowską, katedrą i kapitułą. Kapituła zgodziła się. Następnie wraz z dr. Kazimierzem Dobrowolskim przeglądał średniowieczną bibliotekę. Przywrócił porządek, jaki zbiorowi nadał ks. Polkowski. Zajął się stanem zachowania każdego woluminu33W 1928 r. 12 kodeksów średniowiecznej biblioteki oddał do oprawy. Prace wykonał znakomity krakowski introligator, Robert Jahoda. W przeglądaniu inkunabułów towarzyszył mu dr Kazimierz Piekarski poszukujący ekslibrisów. Przeglądając bibliotekę, znalazł w niej fragment biblioteki rorantystów i biblioteki kolegium penitencjarzy. Odnalazł starodruki zakupione od karmelitów i pozyskane od duchaków, bibliotekę ks. Gładyszewicza i abp. Symona34J. Urban, Katedra na Wawelu po 1918 r., dz. cyt., s. 267. Podjął batalię o miejsce na pracownię dla archiwariusza i dla badaczy. Kolejno rozważał możliwość użyczenia pokoju nad Bramą Wazów, a następnie przekształcenie kapitularza, potem wykorzystanie chodnika obronnego przy kapitularzu (po przeniesieniu z niego biblioteki), w końcu jedno z mieszkań drugiego piętra wikarówki na Wawelu. Bezskutecznie. Ostatecznie udostępniał zbiory katedralne albo w swojej pracowni przy ul. Kanoniczej 20, albo w Bibliotece Jagiellońskiej. W 1932 r. przeprowadził dezynfekcję archiwum i biblioteki we wszystkich pomieszczeniach35W kwestii dezynfekcji konsultował się z Biblioteką Jagiellońską. Sprowadził też kilka odzyskanych kodeksów średniowiecznej biblioteki, które przed laty zostały wypożyczone i niezwrócone36To kodeksy w katalogu Polkowskiego Ms 85 i Ms 86, a także Rocznik kapitulny (Ms 209).
W 1935 r. odkupił w antykwariacie miniaturę z przedstawieniem głowy św. Jana Chrzciciela na misie, wyciętą i skradzioną z rękopisu Ms 1937J. Urban, Katedra na Wawelu po 1918 r., dz. cyt., s. 271. Postawił wymagania tym, którzy występowali o fotografie kodeksów, między innymi Banderii Prutenorum (Ms 206) czy Legenda aurea (Ms 147). Ksiądz prof. Fijałek zmarł w 1936 r., zastąpił go jego uczeń i następca na katedrze historii Kościoła Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego ks. prof. Tadeusz Glemma. Skoro ponownie podjęte starania o pokój nad Bramą Wazów na pracownię zakończyły się niepowodzeniem, kapituła zaczęła skłaniać się do oddania bibliotece piętra w budynku Wawel 2, które było przeznaczone na Muzeum Diecezjalne. Tymczasem postanowiono, by w kapitularzu zamontować centralne ogrzewanie. I to była ostatnia inwestycja w archiwum i bibliotece kapitulnej na Wawelu przed wybuchem II wojny światowej.

Podczas Sonderaktion Krakau został aresztowany między innymi ks. prof. Tadeusz Glemma. Kilka dni później zamknięto katedrę. 25 stycznia 1940 r. Niemcy zabrali z archiwum kapitulnego kilkanaście kodeksów średniowiecznej biblioteki. Wśród nich był Ewangeliarz emmeramski. W maju 1940 r. zabrano Banderiae Prutenorum. Trzy tomy Graduału Jana Obrachta, tak zwaną Biblię grunwaldzką i Ewangeliarz bp. Piotra Tomickiego Niemcy wypożyczyli na wystawę, ale nie zwrócili ich.

W 1942 r. zapadła decyzja o przeniesieniu zbiorów archiwum i biblioteki. Strona niemiecka oświadczyła, że zamierza usunąć archiwum i bibliotekę z zajmowanego miejsca, by zyskać przestrzeń na pracownie konserwatorskie. 7 sierpnia 1942 r. bezcenny zbiór archiwum i biblioteki został przewieziony do pałacu biskupiego w Krakowie bez podstawowego nawet zabezpieczenia, na odkrytych platformach.

Po wojnie odzyskano zrabowane rękopisy średniowiecznej biblioteki. Nie powróciła do archiwum odnaleziona na Zachodzie Banderia Prutenorum, którą komunistyczne władze zatrzymały w Warszawie. Profesor Karol Górski, wydając po wojnie Jana Długosza Banderia Prutenorum, napisał: „własność kapituły katedralnej krakowskiej, obecnie w dyspozycji Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie (sygn. Arch. Kapitulnego 206/218)”38J. Długosz, Banderia Prutenorum, wyd. K. Górski, Warszawa 1958, s. 17.

Tuż po wojnie dr Władysław Hordyński z Biblioteki Jagiellońskiej, zajmujący się inwentaryzacją starodruków w związku z koniecznością ustalenia zniszczeń wojennych, zwrócił się do ks. prof. Glemmy z prośbą o możliwość wypożyczenia do Biblioteki Jagiellońskiej zbiorów biblioteki kapitulnej, etapami po 10 ksiąg. W razie zgody kapituły zobowiązywał się do sporządzenia katalogu biblioteki kapitulnej. Kapituła zgodziła się, dr Horodyński wypożyczył pierwsze inkunabuły i starodruki. Ta współpraca została jednak rychło zawieszona, być może ze względu na pogarszający się stan zdrowia ks. prof. Glemmy, co zmusiło go do rezygnacji z funkcji dyrektora archiwum i biblioteki kapitulnej na Wawelu. Nowym archiwariuszem został ks. Bolesław Przybyszewski. W 1948 r. archiwum i biblioteka ponownie przewieziono na Wawel. Ksiądz Przybyszewski został kanclerzem Kurii Metropolitalnej, wobec tego obowiązki archiwariusza spadły na podkustoszego katedry na Wawelu, ks. Kazimierza Figlewicza, który w 1956 r. został proboszczem katedry. Odtąd archiwum i biblioteka kapitulna na Wawelu nie miały osobnego dyrektora. Obowiązki dyrektora pełnił ks. Figlewicz, a pomieszczenie na kancelarię w jego mieszkaniu na pierwszym piętrze wikarówki (Wawel 3) stało się także lektorium dla badaczy. Ksiądz Figlewicz musiał zajmować się wszystkim: i kwestią konserwacji, i wypożyczeń, i udostępnień. W sprawach bibliotecznych znalazł wsparcie w osobie rektora Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie ks. dr. Karola Kozłowskiego, znanego bibliofila. W 1961 r., po zakończeniu funkcji rektora, ks. Kozłowski został Dyrektorem Archiwów Archidiecezji Krakowskiej. Zajął się uporządkowaniem biblioteki kapitulnej, której zbiory zgromadzono w budynku Muzeum Diecezjalnego (Wawel 2). Zgodził się na kwerendę prowadzoną przez badaczy przygotowujących centralny katalog inkunabułów, uczył się od nich i dzielił się z nimi swoim doświadczeniem. Przygotowywał katalog inkunabułów. Przeniósł do biblioteki kapitulnej także inkunabuły z biblioteki Papieskiego Wydziału Teologicznego w Krakowie (zbiór seminaryjny). Sam prowadził kwerendy w bibliotece kapitulnej. Stał się między innymi „odkrywcą” nieznanej dotąd badaczom Agendy gnieźnieńskiej z 1503 r. W tym czasie decyzją władz politycznych Banderia Prutenorum nie trafiła z powrotem do biblioteki kapitulnej, ale została przekazana do Biblioteki Jagiellońskiej. Aktywność ks. Kozłowskiego przerwała jego śmierć w 1966 r.

Troska o bibliotekę powróciła do ks. Figlewicza, proboszcza katedry. Badacze korzystali z jej zbiorów w kancelarii parafialnej. Ci, którzy podjęli się edycji, mogli rękopis wypożyczyć. I tak prof. Zofia Kozłowska-Budkowa wypożyczyła Rocznik kapituły krakowskiej i kalendarz katedry krakowskiej (Ms 209), a prof. Brygida Kürbis słynne Praedicationes (Ms 140). W związku z planami urządzenia w Muzeum Katedralnym (Wawel 2) stałej ekspozycji zapadła decyzja o przeniesieniu biblioteki kapitulnej do archiwum kapitulnego, w którym przeprowadzono remont konserwatorski i które przygotowano na przyjęcie zbioru bibliotecznego. Problem w tym, że biblioteka była za duża i jej przeniesienie doprowadziło do ciasnoty. Ksiądz Figlewicz na posiedzeniu kapitulnym w styczniu 1975 r. poddał krytyce pośpiech, z jakim biblioteka została przeniesiona, a następnie przypomniał, że o ile dyplomy i rękopisy archiwum mają katalogi, o tyle nie ma ich biblioteka kapitulna. Wtedy zapadła decyzja o zatrudnieniu duchaczki, s. Klary Antosiewicz, jako archiwistki. Jej zadaniem miało być doprowadzenie do sporządzenia inwentarza bibliotecznego. Na jego podstawie miał być przygotowany katalog rzeczowy i alfabetyczny. W pierwszym roku s. Klara „wyszczotkowała, wymyła i usunęła robactwo z ok. 1500 starodruków”. Z kolei podkustoszy katedry na Wawelu ks. Michał Jagosz z pomocą kleryków przystąpił do opracowania zbioru książek XIX i XX w. Siostra Klara pozyskała zespół współpracowników. Organista katedry Michał Woźny podjął się wstępnej inwentaryzacji muzykaliów, mgr Janina Stoksik zaczęła inwentaryzować zespół kartograficzny, a mgr Zbigniew Wojas z Archiwum Państwowego w Krakowie podjął się sporządzenia katalogu mikrofilmów. W 1978 r. prof. Z. Kozłowska-Budkowa doprowadziła do wydania Rocznika krakowskiego i kalendarza (Ms 209)39Najdawniejsze roczniki krakowskie i kalendarz, wyd. Zofia Kozłowska-Budkowa, Warszawa 1978. W 1979 r. kapituła wybrała archiwariusza. Został nim ks. prof. Adam Kubiś, który z s. Klarą Antosiewicz podjął kilka ważnych dla biblioteki tematów. W wyniku ich zabiegów Biblioteka Jagiellońska oddała bibliotece kapitulnej 178 starodruków, które tuż po wojnie wypożyczył dr Władysław Hordyński. W 1980 r. s. Klara Antosiewicz wydała drukiem Katalog inkunabułów Biblioteki Kapituły Metropolitalnej w Krakowie. Z kolei w 1981 r. rozpoczęto rozmowy z Biblioteką Jagiellońską zmierzające do uznania prawa własności kapituły do Banderii Prutenorum (Ms 206), w 1984 r. utworzono radę naukową archiwum i biblioteki kapitulnej na ­Wawelu, a w 1985 r. archiwum i biblioteka uzyskały w końcu miejsce na pracownię dla archiwariuszy i czytelników w pokoju nad Bramą Wazów40Do Rady Naukowej weszli: prof. Z. Perzanowski, dyrektor Archiwum Państwowego w Krakowie, dr hab. M. Zwiercan, wicedyrektor Biblioteki Jagiellońskiej, i dr A. Homecki, kierownik działu rękopisów Biblioteki Czartoryskich w Krakowie. Od 1985 r. w archiwum i bibliotece obok s. Antosiewicz pracowała druga siostra z zakonu św. Ducha. Siostry archiwistki współpracowały też z konserwatorkami. W 1982 r. przeprowadzono konserwację inkunabułu Malleus maleficarum wydanego w Norymberdze w 1496 r. W pracowni konserwatorskiej Biblioteki Jagiellońskiej przeprowadzono prace przy kolejnych tomach Graduału Jana Olbrachta (Ms 42–44), a także Ewangeliarza emmeramskiego (Ms 208), a kilka lat później przy mszałach pergaminowych (Ms 2, Ms 3). Kilka obiektów średniowiecznej biblioteki wypożyczono na wystawy. Interesująco przedstawia się także sprawa pomnażania zbioru. Od wydania katalogu ks. Polkowskiego w ciągu całego XX stulecia biblioteka kapitulna powiększyła się o kilkanaście nowych kodeksów. W 1884 r. liczyła 228 kodeksów, a w końcu XX w. już 24241Kolejne kodeksy zostały umieszczone w starej bibliotece i opatrzone następującymi numerami: Ms 229, Vitae sanctorum et homiliae. Ms 230, Sermones z lat 1461–1467. Ms 231, Collectarium. Ms 232, Breviloquium. Ms 233, Officium de S. Cruce z kaplicy Nosalistów. Ms 234, Regestr cudów bł. Prandoty. Ms 235, Passionale z kościoła Wszystkich Świętych z 1590 r. Ms 236, Graduale Macieja z Wiślicy, które w archiwum odnalazł ks. Fijałek w 1928 r. Ms 237, Canon missae z 1692 r. Ms 238, Graduale de tempore et de sanctis, ok. 1600 r. Ms 239, Calendarium et statuta Dominorum Vicariorum. Ms 240, Breviarium de Opatowice. Ms 241, Cantionale cracoviense 1447–1456. Ms 242, Passio Domini, rękopis muzyczny z 1549 r.

W 1998 r. dr Helena Bis przeprowadziła badania mykologiczne w bibliotece kapitulnej. Okazało się, że wnęki okien i miejsca pod parapetami okiennymi są dotknięte grzybem. Odbito tynki, poddano odgrzybieniu i osuszono ściany. Biblioteka otrzymała dwa nowe kaloryfery pod oknami, które ich dotąd nie miały. W pomieszczeniach archiwum i biblioteki zainstalowano nowe higrometry. Siostra Klara Antosiewicz przeszła na emeryturę w 2000 r. Kustoszem archiwum od kilku lat był ks. Jacek Urban. W tym czasie w bibliotece pojawił się pierwszy komputer. Wprowadzono do niego wszystkie dotychczasowe katalogi archiwalne i biblioteczne. Archiwum i biblioteka uzyskały dodatkowe zabezpieczenie w postaci monitoringu. Zatrudniono mgr Elżbietę Macioł, która zajęła się porządkowaniem, konserwacją i przygotowaniem katalogu starodruków, fotografii, map i planów. W 2003 r. archiwum i biblioteka podjęły współpracę z mgr Ewą Pietrzak, konserwatorem pergaminu, skóry i papieru, która przez następne kilkanaście lat doprowadziła do konserwacji wielu dyplomów pergaminowych, ksiąg średniowiecznej biblioteki, jak i inkunabułów.

W 2004 r. dyrektorem archiwum został ks. prof. Grzegorz Ryś. Kontynuując współpracę z mgr Ewą Pietrzak, poddano konserwacji kilka kodeksów bibliotecznych, między innymi Prisciani, De arte grammatica et Petri Helie Grammatica (Ms 214), Brewiarz opatowicki (Ms 240), Rocznik kapituły krakowskiej i kalendarz katedry krakowskiej (Ms 209), Ordo coronandi Regis (Ms 17), Homiliarz (Ms 146), Miracula S. Stanislai (Ms 228) i Legenda aurea Jakuba z Voragine (Ms 147). Dla zakonserwowanych obiektów urządzono medialne prezentacje i wystawy. Pozyskano rękopis Karola Wojtyły Brat naszego Boga42Został umieszczony w starej bibliotece jako Ms 243. Podjęto decyzję o digitalizacji zbioru. Rozpoczęto od wszystkich miniatur znajdujących się w średniowiecznej bibliotece. Dla kilku najcenniejszych kodeksów wykonano facsimile43To Ms 17, Ms 140, Ms 208 i Ms 228. Pojawiły się kolejne komputery połączone w sieć. Akcent położony został przede wszystkim na archiwum kapitulne.

W 2007 r. ks. prof. Ryś został rektorem Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Tego roku dyrektorem archiwum został ks. Jacek Urban. W tym czasie przeprowadzono między innymi dezynfekcję wszystkich materiałów znajdujących się w archiwum i bibliotece. Potrzeba miejsca dla archiwum wyparła bibliotekę XIX i XX w., którą zdeponowano nad Muzeum Katedralnym (Wawel 2). W minionych dziesięciu latach, od 2007 r., kontynuowano też dzieło konserwacji. Zakonserwowane zostały ze średniowiecznej biblioteki Praedicationes (Ms 140), Rituale sacramentorum (Ms 24), Chronica Polonorum Wincentego Kadłubka (Ms 218), Brewiarz (Ms 35), Epistolare (Ms 20), Klaudian, Carmina (Ms 210), Ceremoniale et Pontificale Episcoporum (Ms 11), Pontificale Episcopi Sbignei (Ms 12), Benedictionale (Ms 23), Missale (Ms 10), a ze zbioru inkunabułów Henryka de Segusio, Summa super titulis Decretalium, Strassburg 1478 (Inc. 236) i Raineriusa Giordaniego z Pizy, Pantheologia sive Summa universae theologiae, Bazylea 1477 (Inc. 103)44E. Pietrzak, J. Urban, Prace konserwatorskie w Archiwum kapitulnym na Wawelu w minionym dziesięcioleciu (2005–2015), [w:] Nova et vetera. Aktualne problemy archiwów diecezjalnych w Polsce, red. W. Żurek, Lublin 2016, s. 201-203. Biskup Tadeusz Pieronek ofiarował do biblioteki inkunabuł prawniczy odnoszący się do dzieła Gracjana. Dwa kodeksy biblioteki doczekały się edycji źródłowej. W 2007 r. ks. prof. Szymon Fedorowicz wydał Kolektarz wawelski sprzed 1526 r. (Ms 57), kilka lat później doczekaliśmy się edycji Praedicationes (Ms 140)45Kolektarz wawelski sprzed 1526 roku. Świadek liturgii Kościoła krakowskiego w XV, XVI i XVII wieku, wyd. Sz. Fedorowicz, Kraków 2007; Kazania na różne dni postne i inne teksty z kodeksu krakowskiego 140 (43), wyd. B. Kürbis, J. Wolny i D. Zydorek, Kraków 2010. To 3 i 4 tom serii PAU Monumenta sacra Polonorum. W 2007 r. archiwum zainicjowało ideę rocznika pod nazwą „Biblioteka kapitulna na Wawelu”. Dotychczas ukazało się 10 tomów46Biblioteka kapitulna na Wawelu: 1) Źródła kultury duchowej Krakowa, red. I. Rusnaczyk, Kraków 2008. 2) J. Urban, Karola Wojtyły – Jana Pawła II katedra na Wawelu, Kraków 2009. 3) B. Przybyszewski, Katedra krakowska w XVIII w., Kraków 2012. 4) N. Krupa, Włoskie tkaniny aksamitne z XV i XVI w. w zabytkowych tekstyliach ze skarbca katedry na Wawelu. Pochodzenie, styl i warsztat technologiczny, Kraków 2013. 5) K. Figlewicz, Kronika katedry na Wawelu 1934–1982, wyd. J. Urban i E. Zych, Kraków 2014. 6) Inwentarze katedry krakowskiej z lat 1586, 1620 i 1692, wyd. A. Perzanowska, Kraków 2014. 6) Inwentarze skarbca katedry krakowskiej z lat 1702, 1761, 1791, wyd. A. Perzanowska, Kraków 2016. 7) Inwentarze skarbca katedry krakowskiej z lat 1820, 1838, 1880, wyd. A. Perzanowska, Kraków 2017. 8) B. Kalfas, M. Naruszewicz, N. Krupa, B. Krzywicka, M. Ziąbka, T. Lech, K. Lech, Konserwacja tkanin ze skarbca katedry na Wawelu dawniej i dziś, Kraków 2017. 10) Klejnot w koronie. W 650 rocznicę konsekracji katedry na Wawelu, red. J. Urban i E. Zych, Kraków 2017. Dalszych rozmów wymaga od kilku lat zawieszona kwestia Banderii Prutenorum (Ms 206). Trwają prace przy katalogu starodruków.


STRESZCZENIE

Jacek Urban

Biblioteka kapitulna na Wawelu

Choć trudno w to uwierzyć, nie doszło dotąd w literaturze naukowej do próby całościowego spojrzenia na historię biblioteki kapitulnej na Wawelu. Autor usiłuje pokrótce prześledzić dzieje Biblioteki sięgające prawie tysiąca lat. Zaczyna od omówienia słynnego inwentarza skarbca katedry na Wawelu z 1110 r., w którym zapisano ponad 50 woluminów. Następnie zatrzymuje się przy katalogu powstałym niedługo po roku 1500. W okresie nowożytnym omawia wysiłki na rzecz znalezienia dla biblioteki odpowiedniego pomieszczenia i uporządkowania zbioru. Następnie zajmuje się historią biblioteki w ostatnich dwustu latach tak fatalnych dla kapituły, która systematycznie traciła swoje znaczenie, prestiż i świetność. Odtąd jest to już nie tyle biblioteka kapitulna ile biblioteka katedry na Wawelu.

SŁOWA KLUCZE

archiwum, biblioteka, katedra, skarbiec, inwentarz, katalog, kapituła, notariusz, Kraków, Wawel, ks. Ignacy Polkowski, ks. Jan Fijałek, ks. Karol Kozłowski, s. Klara Antosiewicz

SUMMARY

Jacek Urban

Chapter Library at the Royal Wawel Castle

Even though it is hard to believe, scientific literature lacks an attempt at comprehensive outlook at the history of the Chapter Library at the Wawel Castle. The author tries to present the history of the Library which spans almost one thousand years. He starts from discussing the famous inventory of the treasury of the Wawel Cathedral of 1110, which features over 50 volumes. Next, he discusses a catalogue created right after 1500. In the modern period, efforts to find proper premises for the library and putting the collections in order are described. Subsequently, the author presents the history of the Library during the last two hundred years, which were catastrophic for the Chapter House: its’ significance, prestige and splendour were constantly dwindling. Nowadays, it is no longer the Chapter Library, but the library of the Wawel Cathedral.

KEY WORDS

archive, library, cathedral, treasury, inventory, catalogue, chapter house, notary, Cracow, Wawel, Rev. Ignacy Polkowski, Rev. Jan Fijałek, Rev. Karol Kozłowski, Sister Klara Antosiewicz


BIBLIOGRAFIA

Antosiewicz K., Katalog inkunabułów Biblioteki Kapituły Metropolitalnej w Krakowie, „Analecta Cracoviensia” 1980, 12, s. 335–­434.

Budkowa Z., Księgozbiór polskiego uczonego z XII/XIII w., „Studia Źródłoznawcze” 1957, 1.

Chwalewik E., Zbiory polskie, Wydawnictwo J. Motkowicza, Warszawa – Kraków 1926.

David P., Biblioteka wikariuszów w katedrze krakowskiej, „Przegląd Biblioteczny”­­ 1931, nr 5, z. 2–4, s. 137–148.

Glemma T., Z dziejów Archiwum kapituły krakowskiej, „Polonia Sacra” 1951, 4, z. 4, s.  381–399.

K.S., Biblioteka katedralna na Wawelu, „Tygodnik Ilustrowany” 1908, nr 36, s. 723–724.

Łętowski Ł., Katedra krakowska na Wawelu, nakładem Litografii „Czasu”, Kraków 1859.

Pietrzak E., Urban J., Prace konserwatorskie w Archiwum Kapitulnym na Wawelu w latach 20052015, [w:] Nova et vetera. Aktualne problemy archiwów diecezjalnych w Polsce, red. W. Żurek, KUL, Lublin 2016.

Plezia M., Księgozbiór katedry krakowskiej według inwentarza z r. 1110, [w:] Silva Rerum, red. T. Ulewicz, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1981, s. 10–29.

Polkowski I., Dwieście najstarszych inkunabułów z biblioteki kapitulnej krakowskiej od r. 1462­1500, nakładem Autora, Kraków 1887.

Polkowski I., Katalog rękopisów kapitulnych katedry krakowskiej, „Archiwum do Dziejów Literatury i Oświaty w Polsce” 1884, t. 3.

Przybyszewski B., Katedra krakowska w XVIII w., red. E. Macioł, t. 3, Archiwum i Biblioteka Krakowskiej Kapituły Katedralnej, Kraków 2012.

Rożek M., Katedra wawelska w XVII w., Wydawnictwo Literackie, Kraków 1980.

Rusnaczyk I., Krakowska biblioteka katedralna w średniowieczu, Kraków 2004 (maszynopis pracy magisterskiej).

Urban J., Archiwum kapitulne na Wawelu pod zarządem ks. Jana Fijałka, „Analecta Cracoviensia” 1995, 27, s. 629–636.

Urban J., Katedra na Wawelu 17951918, Wydawnictwo UNUM, Kraków 2000.

Vetulani A., Krakowska biblioteka katedralna w świetle swego inwentarza z roku 1110, „Slavia Antiqua” 1953, t. 4, s. 162–192.

Rocznik Biblioteki Kraków 2017

Jacek Majchrowski – Słowo wstępne

Jacek Majchrowski

Prezydent Miasta Krakowa

Słowo wstępne


Szanowni Państwo

Niniejsza publikacja jest jednym z najbardziej wymownych znaków potwierdzających słuszność decyzji o utworzeniu – przed rokiem – Biblioteki Kraków, dużej i nowoczesnej instytucji miejskiej, o randze właściwej dla uniwersyteckiego Krakowa.
Działalność wydawnicza, ale też naukowa Biblioteki Kraków – wszak taki właśnie charakter ma przygotowany przez nią „Rocznik”, którego pierwszy tom trafia dziś do rąk czytelników – świadczą o ewolucji, jaka dokonuje się w bibliotekarskim świecie. Współczesna biblioteka nie ogranicza bowiem swoich zasadniczych funkcji do udostępniania czytelnikom książek oraz innych nośników informacji, ale poszukuje nowych, atrakcyjnych w formie i treści dróg docierania z książką i wiedzą do szerokiej rzeszy odbiorców – stosownie do ich wieku i możliwości percepcyjnych. Jest otwarta na wyzwania wykraczające daleko poza dotychczasową, tradycyjną działalność – ważną i niezbywalną – ale w warunkach współczesnych niewystarczającą.

Kraków jest ważnym, po Warszawie największym ośrodkiem akademickim w Polsce – Biblioteka Kraków musi zatem sprostać również potrzebom studentów podejmującym naukę w krakowskich uczelniach.
Szczególnym wyzwaniem dla Biblioteki Kraków jest misja kulturotwórcza. W mieście o tak imponującym potencjale twórczym kreowanie nowych i ambitnych płaszczyzn aktywności służących wszechstronnemu rozwojowi intelektualnemu nie jest łatwe, choć z pewnością niezbędne. Dlatego też cenna i ważna jest każda inicjatywa wzmacniająca rolę wysokiej klasy, przedmiotowej literatury – jak powołana przez Bibliotekę Kraków Nagroda Żółtej Ciżemki, którą z radością wspieram, ponieważ nagradza ona wyłonionych w drodze konkursu autorów najpiękniejszych, najbardziej wartościowych publikacji dla dzieci i młodzieży.

Serdecznie gratuluję pracownikom Biblioteki Kraków prężnej działalności i dziękuję za cenne inicjatywy wydawnicze: literackie serie i periodyki o profilu społeczno-kulturalnym.
Wierzę, że „Rocznik Biblioteki Kraków” wspierany zamysłami i piórami Rady Naukowej – stwarzający w skali ogólnopolskiej swoisty precedens środowiskowy – będzie dobrze służył wszystkim, nie tylko naszym, krakowskim bibliotekarzom.

Franciszek Ziejka – Jak Henryk Sienkiewicz podbijał Kraków

Franciszek Ziejka

Uniwersytet Jagielloński

Jak Henryk Sienkiewicz podbijał Kraków

I

Julian Krzyżanowski w rozprawie zatytułowanej Sienkiewicz a Warszawa stwierdził między innymi, że autor Trylogii,

umierając w siedemdziesiątym roku długiego życia i od lat dziecięcych związany mieszkaniowo z Warszawą, przebywał poza nią lat co najmniej czterdzieści, przyjechał do niej bowiem jako dziesięciolatek, do szkół chodził przez lat szesnaście, po czym rozpoczął wojaże1J. Krzyżanowski, Sienkiewicz a Warszawa, Warszawa 2000, s. 10.

 

Dom Gościnny AGH „Sienkiewiczówka”, ul. Piłsudskiego 16, fot. Marian Pawelski

Dom Gościnny AGH „Sienkiewiczówka”, ul. Piłsudskiego 16,
fot. Marian Pawelski

W rzeczy samej, Sienkiewicz był w dziejach polskiej literatury swoistym fenomenem, człowiekiem wciąż pozostającym w drodze! Przypomnijmy: najpierw dwa lata spędził w Ameryce, potem rok w Paryżu, a następnie z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc pojawiał się w coraz to nowym uzdrowisku, w większym czy mniejszym mieście2O częstotliwości owych wypraw świadczyć może choćby jeden znamienny fakt: w listopadzie 1893 r. pisarz miał stanąć na ślubnym kobiercu z Marią Wołodkiewiczówną. Na tydzień przed wyznaczoną datą ślubu okazało się, że trafił na bardzo poważną przeszkodę: nie można było znaleźć parafii, w której pisarz mieszkałby co najmniej sześć tygodni, aby mogły wyjść tam zapowiedzi ślubne. Sytuację uratował przyjaciel warszawski, Antoni Zaleski, który uzyskał od konsystorza biskupiego w Warszawie zaświadczenie, że można go zaliczyć do grona „wagabundów”, od których nie był wymagany termin sześciotygodniowych zapowiedzi przedślubnych (por. B. Wachowicz, Marie jego życia, Warszawa 1994, s. 299). Niemal każdego roku jeździł do Francji (Paryż, Nicea, Biarritz, Arcachon, ale także Parc St. Maur pod Paryżem czy Ploumanac’h w Bretanii). Odwiedzał Włochy (Rzym, Wenecja, Neapol, Florencja, Como, Nervi, Mediolan, Lugano), to znowu Austrię (Wiedeń, Kaltenleutgeben pod Wiedniem, Gastein). Był w Warnie i Konstantynopolu, ale także w Atenach. Zwiedził Hiszpanię (Barcelona, Walencja, Kordoba, Grenada, Sewilla, Madryt) oraz Egipt i Zanzibar. Bywał w czeskiej Pradze i w belgijskiej Ostendzie, to znów w Anglii (Liverpool, Londyn), w Niemczech (Berlin, Drezno, Baden, Helgoland) i w Szwecji (Sztokholm). Swoją wędrówkę życiową zakończył w Szwajcarii (Genewa, Ragaz, Vevey). Obok wędrówek po obcych krajach należy dodać jego podróże po kraju ojczystym. Wiadomo więc, że pisarz polował na Litwie, ale i w Puszczy Białowieskiej. Wiele razy odwiedzał Lwów, dotarł do podolskiego Zbaraża i na Huculszczyznę, kilka razy bawił w Sopocie, odwiedzał Poznań i Miłosław, często gościł w Szczawnicy i w Krynicy, ale także w Nałęczowie. Jedną z najważniejszych przystani w jego życiu było Zakopane. Niewątpliwie jednak najbliższym miastem jego sercu – obok Warszawy – był Kraków!

Nie wiadomo, kiedy po raz pierwszy Sienkiewicz odwiedził Kraków. Niewykluczone, że stało się to latem w pamiętnym dla Krakowa 1869 r.3W Krakowie doszło w tym roku do kilku ważnych wydarzeń, które w zasadniczy sposób miały zmienić oblicze miasta: w kwietniu pojawił się w tutejszym dzienniku „Kraj” apel o sprowadzenie prochów Adama Mickiewicza na Wawel; w czerwcu w sposób przypadkowy otwarto grób króla Kazimierza Wielkiego, w następstwie czego w dniu 8 lipca urządzono uroczysty pogrzeb tego władcy; w lipcu–sierpniu obchodzono uroczyście 300. rocznicę zawarcia unii lubelskiej (głównym wydarzeniem owych obchodów była publiczna ekspozycja monumentalnego obrazu Jana Matejki: Unia lubelska). Dodać do tego trzeba fakt utworzenia w tym właśnie roku na Uniwersytecie Jagiellońskim katedry historii Polski (objął ją Józef Szujski), a także rozpoczęcie procesu polonizacji szkolnictwa galicyjskiego, w tym – Uniwersytetu Jagiellońskiego., kiedy to Sienkiewicz jako guwerner w domu Franciszki i Michała Woronieckich w Bielicach pod Warszawą spędził kilka tygodni ze swoimi uczniami i ich rodzicami w Szczawnicy. Z braku jakichkolwiek materiałów źródłowych ostać się musimy w tym przypadku przy bardzo prawdopodobnej hipotezie, że zarówno w drodze do tego uzdrowiska, jak i w drodze powrotnej przejeżdżał przez Kraków, tędy bowiem wiódł główny trakt z królestwa do zdobywających sławę polskich uzdrowisk.

Wszystko wskazuje na to, że począwszy od tego roku, pisarz coraz częściej odwiedzał dawną stolicę Polski. Na pewno był w Krakowie w 1875 r., kiedy to w październiku wyjechał z Warszawy do Lwowa, aby napisać dla „Gazety Polskiej” obszerny tekst o tamtejszym teatrze, i kiedy nawiązał pierwsze znajomości w tamtejszym świecie artystyczno-literackim. Ponownie pojawił się w Krakowie według wszelkiego prawdopodobieństwa wiosną 1879 r., kiedy to po rocznym pobycie w Paryżu podążał przez Wiedeń do Lwowa, a także w trzy miesiące później, gdy ze Lwowa jechał do Szczawnicy oraz Krynicy – z wykładami. Wiadomo, że tam poznał ludzi ze świata elity krakowskiej, między innymi prof. Stanisława Tarnowskiego.

Pierwszy źródłowo potwierdzony pobyt Henryka Sienkiewicza w Krakowie przypadł na początek lutego 1883 r. Pisarz przyjechał wówczas na pogrzeb Józefa Szujskiego, wybitnego historyka, pierwszego profesora historii Polski na Uniwersytecie Jagiellońskim, którego poznał był w 1879 r. w Szczawnicy. Smutna wiadomość o śmierci uczonego w Krakowie w dniu 7 lutego 1883 r. spowodowała prawdziwy „najazd” do dawnej stolicy Polski z różnych stron kraju nie tylko jego przyjaciół, ale także delegacji miast i stowarzyszeń. Prasa krakowska odnotowała również przyjazd ludzi pióra: Juliana Klaczki z Wiednia, Jana Zacharyasiewicza i Jana Dobrzańskiego ze Lwowa, z Warszawy zaś: Edwarda Lubowskiego – dramatopisarza, Mścisława Godlewskiego – redaktora „Niwy” oraz Henryka Sienkiewicza. Ten ostatni przybył tu nie tylko jako redaktor warszawskiego „Słowa”; także jako autor bardzo pochlebnej recenzji dzieła Szujskiego: Historii polskiej treściwie opowiedzianej ksiąg dwanaście, ogłoszonej drukiem w „Gazecie Polskiej” w 1880 r.4„Gazeta Polska” 1880, nr 228 (z 13 października). Pamiętać przy tym należy, że miał on już w tym czasie w Krakowie w sferach elity intelektualnej przyjaciół. Obok Stanisława Tarnowskiego był to Stanisław Smolka, który od 1881 r. kierował działem literackim „Czasu” i z tego powodu prowadził korespondencję z naszym pisarzem, drukującym w tym dzienniku Trylogię5W 1883 r. Smolka objął redakcję „Czasu” i kierował nią aż do 1887 r. Po śmierci Szujskiego objął katedrę historii Polski na UJ. Smolka przez wiele lat był stałym konsultantem pisarza w sprawach historycznych6Por. H. Sienkiewicz, Listy do Stanisława Smolki, w: tegoż, Listy, t. V, cz. 1. Wolno sądzić, że wspaniale zorganizowane uroczystości pogrzebowe Józefa Szujskiego wywarły wielkie wrażenie na przybyszu z Kongresówki7O wielkim znaczeniu Szujskiego w życiu nie tylko Krakowa świadczy fakt, że powołany przez Radę m. Krakowa komitet pogrzebowy bardzo serio rozpatrywał propozycję prezydenta m. Krakowa, Ferdynanda Weigla, pochówku uczonego w Krypcie Zasłużonych na Skałce. Tylko informacja prof. Fryderyka Zolla (starszego) o wyrażonym przed śmiercią sprzeciwie Szujskiego wobec takiej możliwości sprawiła, że odstąpiono od tego zamysłu. Władze miasta zorganizowały jednak uczonemu prawdziwie królewski pogrzeb. Kondukt pogrzebowy wyruszył w dniu 10 lutego sprzed domu uczonego przy ul. Krupniczej 26, tego samego, w którym w 1869 r. urodził się Stanisław Wyspiański, a w którym obecnie mieści się Muzeum Józefa Mehoffera. Jak zauważyli dziennikarze krakowscy, na długo przed wyznaczoną godziną rozpoczęcia uroczystości pogrzebowych okoliczne ulice miasta zapełniły się tysiącami krakowian i przyjezdnych gości. Kondukt pogrzebowy przemierzył trasę z ul. Krupniczej przez ulice: św. Anny, Rynek, Floriańską, Basztową, Lubicz i Rakowicką na cmentarz Rakowicki, przy wtórze dzwonów z wielu kościołów krakowskich, z wawelskim Zygmuntem na czele. Otwierała go miejska orkiestra oraz oddział Straży Ogniowej. Za nimi podążali członkowie Straży Ochotniczej, młodzież szkół średnich i niższych ze swoimi profesorami (ok. 2 tysiące uczniów!), dalej – artyści z Janem Matejką, pisarze z Henrykiem Sienkiewiczem, dziennikarze, aktorzy, studenci, profesorowie UJ z rektorem – Józefem Sebastianem Pelczarem, liczna reprezentacja cechów, a także wielka rzesza duchowieństwa świeckiego i zakonnego, której przewodził bp Albin Dunajewski w towarzystwie wypędzonego z Poznania i mieszkającego teraz w Krakowie bp. Jana Chryzostoma Janiszewskiego. W relacjach prasowych zwrócono uwagę na obecność w kondukcie żałobnym członków licznych stowarzyszeń artystyczno-literackich i kulturalnych. Mimo że był to dzień powszedni (piątek), wszystkie sklepy na trasie przejścia konduktu pogrzebowego były zamknięte, wszędzie też – zgodnie z zaleceniem władz miasta – świeciły się uliczne lampy gazowe.

Oczywiście, można byłoby pokusić się o bliższe określenie czasu spędzonego przez pisarza w dawnej stolicy Polski, ale wyliczenie takie chyba niewiele wniesie do sprawy. Jedno jest pewne: autor Trylogii bywał tu często, zazwyczaj kilka razy w roku. Zatrzymywał się tu na kilka dni, to znowu na kilka tygodni. „Stałym” adresem pisarza w Krakowie, pod którym wprawdzie nie spędzał nocy, ale gdzie przebywał bardzo często, niekiedy codziennie, były kolejne mieszkania jego szwagierki, Jadwigi z Szetkiewiczów, która w 1880 r. wyszła za mąż za Edwarda Janczewskiego, późniejszego profesora i rektora UJ. Janczewscy początkowo mieszkali w kamienicy przy ul. Karmelickiej 31, potem przy Studenckiej 11, a wreszcie – od 1891 r. we własnym domu (zwanym dworkiem) przy ul. Wolskiej 16 (dziś Józefa Piłsudskiego). W ostatnich latach przed wybuchem I wojny światowej pisarz miał ulubione pensjonaty, w których się zatrzymywał: Marii Brzeskiej (przy ul. Wolskiej 6), ale przede wszystkim Marii Studzińskiej (przy ul. Straszewskiego 27). Ten drugi pensjonat stał się na swój sposób „domem Sienkiewicza”. Toteż w 1916 r., gdy nadeszła smutna wiadomość o śmierci pisarza w dniu 15 listopada w Vevey, tak zwane komisje parlamentarne Rady Miasta na spotkaniu w dniu 20 listopada postanowiły między innymi zabiegać o nadanie fragmentowi ulicy Straszewskiego – od ul. Wolskiej do ul. Kapucyńskiej – imienia Henryka Sienkiewicza oraz kosztem władz m. Krakowa umieścić na domu przy ul. Straszewskiego 27 (pensjonat Marii Studzińskiej) pamiątkową tablicę. Żadna z tych propozycji nie została wprawdzie zrealizowana8Wolno sądzić, że wielkie zamieszanie, jakie wywołała w Krakowie wiadomość o śmierci cesarza Franciszka Józefa I (zmarł 21 listopada 1916 r., w sześć dni po Sienkiewiczu) i ogłoszona natychmiast przez władze monarchii oficjalna żałoba we wszystkich krajach cesarstwa, w tym – w Galicji, a także różne okolicznościowe uroczystości, były przyczyną zarzucenia powyższych planów. Dopiero w 1925 r., po sprowadzeniu prochów pisarza do Warszawy, Rada Miasta Krakowa podjęła decyzję o nadaniu imienia pisarza ulicy wytyczonej na terenach pofortecznych, w miejscu bastionu Nowowiejskiego., ale sam fakt jej zgłoszenia przez rajców miejskich zasługuje na przypomnienie. Jest prawdą, że zanim Sienkiewicz zdecydował się na zamieszkanie w czasie pobytu w jednym z dwóch przywołanych wyżej pensjonatów, zatrzymywał się w znanych tutejszych hotelach. Najczęściej był to Hotel Saski, niekiedy Hotel Pollera. Często bywał także w Grand Hotelu9Adam Grzymała Siedlecki, autor znakomitej książki wspomnieniowej Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim, pisał: „Wtórym terenem moich spotkań z Sienkiewiczem [obok willi Ulanowskich przy ul. Garncarskiej 15 – przyp. FZ] była mała salka w kawiarni Grand Hotelu na ulicy Sławkowskiej. Przyjezdnemu autorowi «Krzyżaków» Kraków nie byłby w pełni Krakowem, gdyby o 10 rano nie zjawiał się w tej salce na kawusię ze śmietanką – kawusię specjalną, «sienkiewiczowską», kawusię, nad przyrządzeniem której dla dostojnego spożywcy czuwał osobiście dyrektor hotelu i restauracji; nazywał się on z helleńska Chronowski – «ze względu na swe nazwisko powinno mu być Saturnin na imię» – mówił o nim Sienkiewicz.(…) Tam go, obłożonego gazetami, w tym saloniku nachodziłem, by go możliwie najintensywniej wyeksploatować intelektualnie” (A. Grzymała-Siedlecki, Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim, Kraków 1962, s. 5–6). Trzeba tu dodać, że Eustachy Chronowski (1843–1916), z urodzenia warszawiak, w Krakowie cieszył się wielkim szacunkiem. W młodości wziął udział w powstaniu styczniowym (był ranny w jednej z bitew). Po powstaniu przebywał na emigracji w Paryżu. Wziął udział w wojnie francusko-pruskiej. W połowie lat 70. osiadł w Krakowie. Tu wydzierżawił Hotel Saski, a w 1886 r. założył oparty na wzorach francuskich Grand Hotel. Był znanym i powszechnie szanowanym w Krakowie społecznikiem, dobroczyńcą i wieloletnim prezesem Towarzystwa Weteranów Powstania 1863/1864 „Przytulisko”. Przed śmiercią cały swój majątek przekazał Arcybractwu Miłosierdzia oraz Gminie m. Krakowa. W tym reprezentacyjnym hotelu odbyły się między innymi dwie słynne uczty: jedna „weselna” w dniu 11 listopada 1893 r., bezpośrednio po zawarciu ślubu z Marią Wołodkowiczówną (Romanowską), znaną w biografii pisarza pod imieniem „Marynuszki”, druga – „jubileuszowa”, którą na cześć pisarza urządzili jego przyjaciele z Akademii Umiejętności w dniu 21 czerwca 1899 r. Od czasu do czasu pisarz gościnę znajdował w mieszkaniu Ludwika Michałowskiego przy ul. Brackiej 10, w którym aż do śmierci właściciela w 1899 r. mieszkał także serdecznie z nim zaprzyjaźniony Karol Potkański.

II

Zanim nasz pisarz stał się „obywatelem” Krakowa, ulubieńcem jego mieszkańców, musiał go na swój sposób podbić, zdobyć tu rzesze wiernych czytelników. Stało się to dość wcześnie, już bowiem na początku lat 80. XIX w. Przepustką do zdobycia serca krakowian (jak i mieszkańców innych miast i miasteczek, a także wsi polskich!) okazała się pierwsza część Trylogii: Ogniem i mieczem. Do pracy nad tą powieścią (pierwotnie zatytułowaną Wilcze gniazdo) pisarz przystąpił pod koniec 1882 r. Druk powieści rozpoczął w odcinku warszawskiego „Słowa” w dniu 2 maja 1883 r., a w krakowskim „Czasie” – dzień później. Podobnie było z zakończeniem druku: w „Słowie” ostatni odcinek powieści ukazał się w dniu 4 marca 1884 r., a w „Czasie” – nazajutrz. Niezwykła okazała się popularność, jaką dzieło od początku zyskało sobie wśród czytelników. Świadkowie tamtych dni są zgodni co do tego, że żaden utwór drukowany wcześniej w felietonie gazetowym nie zdobył sobie takiej sławy jak ta powieść. Ogniem i mieczem czytali wszyscy: profesorowie uniwersytetu i dziennikarze, ziemianie i chłopi, artyści i księża, pisarze i uczniowie. Jedni odnosili się do niej z najwyższym podziwem, inni z nieukrywaną zazdrością. Nie brakło takich, którzy zarzucali jej autorowi wszelkie możliwe grzechy, ale przeważali ci, którzy głośno dowodzili, że jest to arcydzieło. Jak pisał Stanisław Tarnowski, powieść Sienkiewicza „zdobyła powodzenie, jakiego w naszych czasach nikt nie widział”10S. Tarnowski, Ogniem i mieczem, „Przegląd Polski” 1884, t. 74. Cyt. za: tegoż, Henryk Sienkiewicz, Kraków 1897, s. 29.

Tak było w Krakowie, ale także we Lwowie, w Warszawie i we wszystkich bodaj miastach i miasteczkach kraju. Również daleko za granicą, gdzie los rzucił Polaków i dokąd docierało warszawskie „Słowo” lub krakowski „Czas”. Na temat niezwykłej popularności, jaką zdobyła pierwsza część Trylogii, pisano już wiele. O tym, jak reagowali zwyczajni czytelnicy na dzieło Sienkiewicza, najlepiej może świadczą dwa znamienne przypadki. Oto w krakowskim „Czasie” w dniu 1 marca 1884 r. ukazała się notatka:

Na mszę żałobną za spokój duszy pana Longina Podbipięty przyniósł ofiarę do jednego z kościołów krakowskich chłopczyk 10-letni – i tak długo ofiary swojej nie chciał cofnąć, dopokąd po odczytaniu następnego feiletonu [sic!] z kazania ks. Muchowieckiego nie uspokoił się, że chrześcijańskiemu rycerzowi Ś. Piotr od razu otwarł podwoje nieba11„Czas” 1884, nr 51 (1 III).

Równie żywo reagowali na powieść galicyjscy chłopi. W 1916 r. Jakub Bojko, gręboszowski wójt, a zarazem polityk i pisarz ludowy, po otrzymaniu wiadomości o śmierci Sienkiewicza w Szwajcarii nadesłał do redakcji „Piasta” artykuł pt. Po raz pierwszy, w którym opisał okoliczności, w jakich przeczytał Ogniem i mieczem w 1884 r. Ze swadą gawędziarza rodem z tradycji Jana Chryzostoma Paska autor ten opowiedział czytelnikom gazety, jak to w porze żniw, czyli najważniejszej dla każdego gospodarza, pod pozorem nagłej choroby pozostał był w domu, aby oddać się lekturze powieści Sienkiewicza, którą pożyczył mu miejscowy nauczyciel tylko na jeden dzień, w postaci sklejonych ze sobą setek odcinków wyciętych z gazety12Por. J. Bojko, Po raz pierwszy, „Piast” 1916, nr 43. Przedruk w: tegoż, Gorące słowa. Wybór pism, wybór, wstęp i opracowanie F. Ziejka, Kraków 2002, s. 460–463. Rację miał też Stanisław Tarnowski głoszący w 1884 r. na swój sposób prorocze słowa:

Kiedyś pamiętniki, może i historie literatury, wspominać będą,
że kiedy wychodziło „Ogniem i mieczem”, nie było rozmowy, która by się od tego nie zaczynała i na tym kończyła, że o bohaterach powieści mówiło się i myślało jak o żywych ludziach, że małe dzieci w listach do rodziców po zdrowiu swoim i swego rodzeństwa donosiły o tym, co zrobił Skrzetuski albo co Zagłoba powiedział; że kiedy młode panienki pisały lub chciały pisać do autora, żeby na miłość boską nie zabijał Skrzetuskiego, to matki i babki sędziwe w błogosławieństwach swoich ze łzami prosiły, żeby synowie ich synów mieli takie jak on dusze. Jak legenda wyglądać będą opowiadania o tej pani, co zapytana przy powitaniu, czy jej się stało co złego, że taka smutna, odpowiedziała: „Bar wzięty!”13S. Tarnowski, Henryk Sienkiewicz, dz. cyt.

Przywołane wyżej twierdzenia o wielkiej sławie powieści Sienkiewicza pragniemy wesprzeć tu trzema mało znanymi lub w ogóle nieznanymi „dowodami” z życia kulturalnego Krakowa w połowie lat 80. XIX w.

III

Trwająca dziesięć miesięcy „przygoda” czytelników „Czasu” z Ogniem i mieczem wraz z upływem czasu podnosiła atmosferę wokół powieści i jej autora. Gdy wreszcie w dniu 5 marca 1883 r. ukazał się Epilog dzieła, w Krakowie zrodził się natychmiast pomysł złożenia autorowi zbiorowego podziękowania – hołdu za tę niezwykłą powieść. Nadarzała się ku temu szczególna okazja, Sienkiewicz bowiem właśnie przyjechał do Krakowa wraz z żoną. Niestety, okazja przepadła, ponieważ pisarz odmówił wzięcia udziału w uczcie, jaką chciano wydać na jego cześć. Potwierdził to redaktor „Czasu” w numerze pisma z 11 marca 1884 r., pisząc w Kronice datowanej na 10 marca:

 

Henryk Sienkiewicz w przejeździe do San Remo zatrzymał się w Krakowie. Ostatnia powieść historyczna, której wysokie znaczenie dla społeczeństwa naszego czytelnicy „Czasu” umieli ocenić, stała się tak doniosłym wypadkiem w literaturze polskiej, że przybycia znakomitego pisarza oczekiwano w Krakowie, aby mu złożyć zbiorowy hołd. Sienkiewicz odmówić musiał jednak przyjęcia proponowanej uczty, czując się cierpiącym i potrzebując spoczynku, który mu lekarze zalecili14„Czas” 1884, nr 59 (z 11 marca).

Trudno dochodzić, czy rzeczywiście pisarz odmówił wzięcia udziału w uczcie na jego cześć z powodu choroby, czy też – co bardziej prawdopodobne – rzekoma choroba była, jak zresztą dość często w jego życiu, tylko pretekstem do odmowy udziału w uroczystości. Fakt ten nie ostudził przecież w niczym entuzjazmu, jaki w podwawelskim grodzie wywołała pierwsza część Trylogii. Przyjmując w dobrej wierze tłumaczenia pisarza, krakowianie zdecydowali o wystawieniu w Teatrze Miejskim „żywych obrazów” opartych na motywach zaczerpniętych z Ogniem i mieczem!

Należy przypomnieć, że już u schyłku XVIII w. pojawiła się w Europie ta forma spektaklu parateatralnego. Żywe obrazy łączyły w sobie malarstwo, literaturę piękną, a często także muzykę. Ich głównym „tworzywem” byli upozowani w nieruchomych scenach aktorzy, najczęściej – amatorzy. Małgorzata Komza, autorka monografii tej odmiany widowiska, tak objaśnia istotę „żywych obrazów”:

Ekspozycji obrazu towarzyszyła często muzyka i komentarz słowny. Ważną rolę odgrywało tło obrazu i rekwizyty. Była to w istocie forma parateatralna, ulotna, pozostająca na pograniczu różnych sztuk. Tworzona była jako przestrzenna reprodukcja istniejącego dzieła sztuki lub oryginalna, iluzjonistyczna w swym charakterze, interpretacja obrazowa utworu literackiego (…). U źródeł żywego obrazu stoi przekaz ikonograficzny lub słowny, zyskujący na scenie wizualną wersję. Najczęściej twórcy przystępując do grupowania obrazów sięgali po książkę. Dostarczała ona i obrazków, i tekstu15M. Komza, Żywe obrazy. Między sceną, obrazem i książką, Wrocław 1995, s. 8.

 

Z obszernych wywodów badaczki wynika, że ścisła definicja tego typu widowiska jest trudna do skreślenia, pod pojęcie „żywych obrazów” podciągano bowiem zarówno widowiska, którym nie zawsze towarzyszył słowny komentarz, jak i sceny urządzane na otwartej przestrzeni, odgrywane w kostiumach, z akcją i z wygłaszanym przez aktorów tekstem16Tamże, s. 20–21. Nie rozwijając tych rozważań, należy podkreślić, że na scenie teatru krakowskiego ta forma pokazu parateatralnego w epoce „sienkiewiczowskiej” cieszyła się sporym zainteresowaniem.

Wiadomo więc na przykład, że jeszcze w dniu 3 maja 1859 r. pokazano na krakowskiej scenie – po premierze komedii Panna mężatka pióra Józefa Korzeniowskiego – „obraz z żywych osób malujący jedną z pięknych chwil historii naszej”, który widzowie powitali

z zapałem, rzec możemy z entuzjazmem. W obrazie tym przedstawiono fakt dziejowy będący pierwszą wróżbą i początkiem przyszłej unii Litwy z Polską, unii spełnionej później poświęceniem się Jadwigi. Takie albowiem zjednoczenie dwóch narodów w obronie wspólnej przeciw teutońskim krzyżakom zamierzał dzielny i nieugięty w nieszczęściach król Władysław Łokietek, zawiązując małżeństwo syna swego z córka władcy Litwy; i taką unię spełniać się zaczynającą widział „gdy Kazimierz przedstawiał mu żonę swoją Aldonę”, którą to chwilę wyrażał właśnie wczorajszy obraz z pięknych rysów artystycznie ułożony. Wielkie wspomnienia wywołane z duszy, wspaniałe i malownicze stroje narodowe przenoszące nawet oko w przeszłość, tak zachwyciły widzów, że wzruszone serce nie pozwoliło rozumowi szukać anachronizmu w ubiorach17„Czas” 1859, nr 52 (z 5 marca).

Obraz ten przygotował dla krakowskiej publiczności ówczesny dyrektor, a zarazem reżyser i aktor teatru krakowskiego – Juliusz Pfeiffer. Po czterech latach, w 1863 r. dyrekcję Teatru Miejskiego w Krakowie objął był Adam Miłaszewski. Otworzył on sezon teatralny dwiema sztukami o tematyce historycznej: w dniu 1 października wystawił Wyrok Jana Kazimierza pióra Władysława Syrokomli, a po tygodniu „przysłowie historyczne polskie w trzech aktach” pióra Konstantego Majeranowskiego pt. Rej z Nagłowic. Okazuje się, że do obu tych przedstawień Miłaszewski dodał „apoteozę ułożoną z żywych osób z chórami, oświeconą ogniem bengalskim”. Opisujący to wydarzenie redaktor „Czasu” zachował wobec widowiska daleko idącą rezerwę, ale przekazał dość ważną informację o tym, jak wyglądała owa „apoteoza”. Pisał:

„Apoteozy z żywych osób z chórami, oświeconej ogniem bengalskim” wyznajemy, żeśmy nie pojęli, nie zrozumieliśmy także, co chóry śpiewały i o ile treść śpiewów stosowała się do osób w obrazie figurujących, reprezentowanych przez tablice z napisami, które każda osoba w rękach trzymała, a z których kilka przy oświetleniu bengalskim odczytać się udało; między innymi było tam nazwisko Słowackiego18„Czas” 1863, nr 235 (z 15 października).

 

Znacząco rozwinięto w krakowskim teatrze pomysł „apoteozy” w dwa lata później, kiedy to w dniu 26 marca 1865 r. odbyła się premiera komedii Aleksandra Fredry pt. Nowy Don Kiszot czyli Sto szaleństw. Okazuje się, że spektakl ten zorganizowano dokładnie w dniu, w którym we Lwowie uroczyście obchodzono jubileusz pięćdziesięciolecia pracy literackiej znakomitego komediopisarza19Inicjatywa obchodów jubileuszu 50-lecia pracy literackiej Aleksandra Fredry wyszła od Adama Miłaszewskiego, który po kilku latach kierowania Teatrem Krakowskim przeniósł się do Lwowa i tu został dyrektorem Teatru Polskiego. Inicjatywę tę gorąco wsparli m.in.: Wincenty Pol, Stanisław Pilat oraz Piotr Moszyński. Ogłoszono zbiórkę funduszy na wybicie ­okolicznościowego medalu, który zaprojektował Franciszek Tepa, a który odlany został w Paryżu. Ze względu na wiek i słabe zdrowie jubilata uroczystość wręczenia medalu odbyła się w domu jubilata w dniu 26 marca 1865 r. Delegacji, która wręczyła ów medal pisarzowi, przewodniczył reprezentujący krakowskie środowisko artystyczno-kulturalne gen. Józef Załuski. Sprawozdawca „Czasu” zanotował przy tej okazji, że spektakl ten poprzedziła „Wielka apoteoza ułożona z główniejszych scen arcydzieł jubilata”20„Czas” 1865, nr 74 (z 31 marca). Niestety, nie dał on bliższych informacji o szczegółach owej apoteozy. Na koniec tego przywołania godzi się wspomnieć tu o ważnym wydarzeniu artystycznym, jakim było osiem żywych obrazów z Pana Tadeusza, jakie w marcu 1873 r. w układzie Juliusza Kossaka i w reżyserii Józefa Franciszka Rychtera pokazano na scenie Teatru Miejskiego. Inicjatywa zorganizowania tego widowiska wyszła od księżnej Marceliny Czartoryskiej, która zdecydowała, że dochód z dwóch pierwszych przedstawień trafi do Szpitala dla Dzieci21Jak podał „Czas” (nr 65 z 19 marca 1873), dochód ten wyniósł: 1495 złr 25 centów; 4 półimperiały w złocie; 5 dukatów austriackich oraz 1 napoleondor. Pokazowi temu towarzyszyła recytacja fragmentów poematu Adama Mickiewicza w interpretacji Feliksa Bendy, znanego krakowskiego aktora, brata Heleny Modrzejewskiej. Ostatecznie dano trzy pokazy żywych obrazów poematu Adama Mickiewicza (11 marca, 12 marca i 13 marca). Recenzent „Czasu” wysoko ocenił wartość artystyczną widowiska, które zamykał polonez, „doprowadzając widzów do entuzjazmu”22Por. „Czas” 1873, nr 60 (z 13 marca). Szczególne pochwały recenzenta „Czasu” zyskały obrazy: Łowy, Kłótnia, Ułan Tadeusz z Zosią oraz Gerwazy z Protazym na przyzbie. Istotnym „dopełnieniem” „żywych obrazów” z Pana Tadeusza, pokazywanych w teatrze, był cykl czterech odczytów poświęconych poematowi Mickiewicza, jakie w auli gmachu Akademii Umiejętności przy ul. Sławkowskiej wygłosił był w tym czasie prof. Stanisław Tarnowski23Odczyty te Tarnowski wygłosił w dniach od 14 do 18 marca 1873 r. Dochód z nich prelegent przeznaczył na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Uczniom Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Inicjatywa zorganizowania w 1884 r. widowiska pod nazwą: Żywe obrazy z Ogniem i mieczem wyszła – podobnie jak w przypadku „żywych obrazów” z Pana Tadeusza – z licznego w owym czasie w Krakowie, bo liczącego ok. 200 rodzin, środowiska arystokracji. Znamienny był także inny fakt: okazuje się, że to bardzo liczni reprezentanci tego właśnie środowiska wzięli udział w tym widowisku jako aktorzy amatorzy. Nie „zawiódł” również prof. Stanisław Tarnowski, który na tę okoliczność wystąpił z odczytami o Ogniem i mieczem. Tym razem odczyty te – inaczej niż to było w 1873 r. – poprzedziły wystawienie w teatrze „żywych obrazów”.

Zapowiedź dwóch odczytów Tarnowskiego, najlepszego bez wątpienia znawcy, a zarazem najgorętszego w owym czasie entuzjasty twórczości Sienkiewicza, ukazała się już w tydzień po wydrukowaniu w „Czasie” Epilogu powieści. Także i w tym przypadku odczyty te otwierały nową serię przeznaczonych dla szerokiej publiczności wystąpień znakomitych prelegentów z Uniwersytetu Jagiellońskiego, którzy w ten sposób od szeregu lat wspierali działalność działającego na uczelni tak zwanego Bratniaka24Formalnie stowarzyszenie, o którym mowa, nosiło nazwę Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Uczniów Uniwersytetu Jagiellońskiego pod opieką św. Jana Kantego, ale w powszechnym użyciu pozostawała nazwa Bratnia Pomoc Uczniów Uniwersytetu Jagiellońskiego lub jeszcze częściej – Bratniak. Por. W. Jakubas, Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Uczniów Uniwersytetu Jagiellońskiego i jego agendy, „Biuletyn Biblioteki Jagiellońskiej” r. LXIII, 2013, s. 213–230. Odczyty owe odbyły się w Sali Radnej Magistratu25Po Tarnowskim wystąpili inni profesorowie UJ: Stefan Pawlicki (O pozytywizmie), Fryderyk Zoll (O cezaryzmie w Rzymie), Leon Blumenstock (O letargu) oraz ks. Władysław Chotkowski (O pamiętnikach Siemaszki). Wystąpił także powieściopisarz Piotr Jaxa Bykowski (O Emirze Rzewuskim). Stanisław Tarnowski pierwszy wykład wygłosił w sobotę 15 marca, drugi zaś – we wtorek 18 marca 1884 r. Nie miejsce tu, aby przedstawiać ich treść, autor ten ogłosił bowiem poszerzoną ich wersję najpierw w „Przeglądzie Polskim”, a następnie w „jubileuszowej” książce poświęconej autorowi Trylogii26Por. S. Tarnowski, Z najnowszych powieści polskich, „Przegląd Polski” 1884, t. 72, s. 31–57; przedruk w tegoż: Z najnowszych powieści polskich. Studia do historii literatury polskiej. T. 5: Henryk Sienkiewicz, Kraków 1897, s. 27–88.  Tu chciałbym jedynie zwrócić uwagę na obszerną relację z owych odczytów pióra sprawozdawcy „Czasu”, ona bowiem dobrze oddaje atmosferę, jaka panowała w owym czasie w Krakowie. Pisał zatem sprawozdawca „Czasu” o tym, że prelegent już na początku swego pierwszego wystąpienia mocno podkreślił, iż „Sienkiewicz podniósł powieść historyczną do wyższej potęgi, ducha dziejów nie skrzywił, ale zanurzył się w jego głębie”. Rozwijając tę tezę wstępną, zwrócił uwagę na fakt wyboru przez pisarza za tło swojej powieści wiek XVII, w którym wprawdzie „złe się szerzy i zepsucie wzmaga, ale naprzeciw stają postacie Czarnieckich, Żółkiewskich, Kordeckich, Sobieskich”. Pisarz – zdaniem autora relacji z „Czasu” – stworzył znakomity zestaw bohaterów literackich, którzy trwale zapiszą się w dziejach polskiej literatury. Przede wszystkim jednak stworzył postać Skrzetuskiego, który okazuje się „idealnym typem prostego żołnierza, w którego piersi bije ten sam duch, co w Czarnieckim lub w Żółkiewskim; wszystko, co najszlachetniejsze, najdzielniejsze w narodzie polskim”. Tarnowski miał przekonywać bardzo licznie zebraną publiczność w Sali Radnej, że Sienkiewicz „nie skrzywdził Rusi, gdy tych dwóch [Skrzetuskiego i Bohuna – FZ] przeciwstawił jako przedstawicieli Polski i Rusi”. Mówca wysoko podnosił przy tym walory językowe powieści Sienkiewicza. Podziwiał on nie tylko „bogactwo i świeżość [języka powieści – FZ], ale tę wyłączną autora tajemnicę, że wszystkie osoby powieści przemawiają swoim indywidualnym sposobem; inaczej Bohun i Chmielnicki, inaczej książę Wiśniowiecki i Skrzetuski, inaczej Zagłoba, Podbipięta i Rzędzian, każdego zawsze poznać można, bo w ich mowie indywidualność”. Zdaniem sprawozdawcy „Czasu” Tarnowski w swoich odczytach na swój sposób dorównał pisarzowi. „Ten sam tu bowiem [tzn. w odczytach oraz w powieści – FZ] panuje nastrój ducha i doskonałość pracy. Taki komentarz jest uzupełnieniem dzieła, dopowiedzeniem tego, co artysta w postaciach i obrazach odmalował”. W konkluzji swojego sprawozdania dziennikarz zasugerował, „aby ta analiza Tarnowskiego znalazła równie szerokie rozpowszechnienie, jak samo dzieło Sienkiewicza”, gdyż:

daremnie chwytać tu te złote słowa, z których każde padało jak grot w serca słuchaczy i na przemian przejmowało dreszczem, – to znów wzniecało wiarę, że mamy się czym bronić w tym oblężeniu ducha Polski, kiedy Bóg nam zsyła takich mistrzów, co odsłaniają jej najszczytniejsze strony.

Nie dziw zatem, „że przepełniona sala wzruszeniem grzmotem oklasków odpowiedziała prelegentowi”27„Czas” 1884, nr 65 (z 18 marca) oraz nr 67 (z 20 marca). Należy jednak zwrócić uwagę na zupełnie inną ocenę odczytów Tarnowskiego, jaką dał sprawozdawca „Nowej Reformy”. Oświadczył on m.in., że zamiast krytycznej oceny powieści Sienkiewicza słuchacze usłyszeli „panegiryk przechodzący wszelką miarę trzeźwego na utwory powieściowe poglądu” („Nowa Reforma” 1884, nr 67 z 20 marca).

Tarnowski na swój sposób mocno „podgrzał” atmosferę wywołaną publikacją powieści Sienkiewicza. Okazuje się jednak, że nie tylko on „budował” szczególny nastrój w podwawelskim grodzie wczesną wiosną 1884 r. W sukurs przyszli mu inni. Zaledwie przed trzema miesiącami – w dniu 18 listopada 1883 r. – zamknięto w Sukiennicach wspaniałą wystawę zabytków z epoki króla Jana III Sobieskiego, zorganizowaną wielkim wysiłkiem społeczeństwa dla uczczenia dwusetnej rocznicy zwycięstwa pod Wiedniem28Por. M. Sokołowski, Wystawa zabytków z czasów Jana III w Sukiennicach krakowskich w roku 1883, Kraków 1884, s. 141. Teraz, w dniach, w których „Czas” kończył druk ostatnich odcinków Ogniem i mieczem, w Sukiennicach została otwarta szeroko nagłośniona i licznie odwiedzana nie tylko przez krakowian wystawa nowego obrazu Jana Matejki Wernyhora!29Obok Wernyhory Mistrz Jan pokazał odnowione po dwudziestu latach Kazanie Skargi. Otwarcie wystawy dzieł Matejki nastąpiło w dniu 2 marca 1884 r. w Langerówce, czyli w sali przylegającej bezpośrednio do sali głównej Muzeum Narodowego. Langerówka na tę okazję została znakomicie zaaranżowana staraniem wielbicielek Matejki ze sfer arystokratycznych Krakowa, w tym przez hr. Adamową Potocką i hr. Stanisławową Tarnowską. Oczom widzów ukazywał się Wernyhora, „duchowy brat” kozackich bohaterów Ogniem i mieczem, budzący – jak pisał Marian Sokołowski – pamięć o polsko-kozackich wojnach i „hajdamackich nożach”30Por. „Czas” 1884, nr 52 (z 2 marca) (Wystawa obrazów Matejki). Jeśli dorzucimy do tego informację o tym, że w dniu 12 marca 1884 r. Bolesław Ulanowski na posiedzeniu Wydziału Historyczno-Filozoficznego Akademii Umiejętności odczytał rozprawę o drugim napadzie Tatarów na Polskę w 1259 r., to nie może dziwić wysoki stan napięcia duchowego, jaki zapanował w Krakowie wiosną 1884 r. W takich okolicznościach pojawiły się na scenie Teatru Miejskiego żywe obrazy ilustrujące najpiękniejsze epizody z Ogniem i mieczem.

Pierwsza zapowiedź tego przedsięwzięcia ukazała się w prasie warszawskiej już na początku marca 1884 r. Występujący pod pseudonimem „Figaro” Adolf Inlender, krakowski korespondent „Kuriera Warszawskiego”, przesłał do Warszawy List krakowski, w którym poinformował mieszkańców stolicy Królestwa Polskiego, że z inicjatywy księżnej Zuzanny Czartoryskiej, która „posiada ten przywilej, iż pomysły jej uwieńczone bywają najświetniejszym powodzeniem”, „w drugiej połowie postu” mają zostać pokazane na scenie Teatru Miejskiego w Krakowie żywe obrazy z Ogniem i mieczem31Por. „Kurier Warszawski” 1884, nr 66 b (z 6 marca).  Od owej zapowiedzi upłynęły jednak jeszcze trzy tygodnie, zanim w środę 26 marca 1884 r. na scenie krakowskiego teatru pokazano zapowiadane widowisko!32Warto podkreślić, że we wszystkich zapowiedziach prasowych zaznaczano, iż dochód z przedstawienia przeznaczono na wsparcie Domu Pracy Kobiet na Kazimierzu. Była to placówka przeznaczona dla starszych kobiet, którym stan zdrowia nie pozwalał pracować ciężko, ale które mogły wykonywać prace lżejsze. W Domu tym przebywało zazwyczaj kilkanaście kobiet; znajdowały się one pod stałą opieką jednej z sióstr miłosierdzia (por. „Czas” 1887, nr 6 (z 9 stycznia).

Inicjatorką tego przedsięwzięcia okazała się, podobnie jak w przypadku żywych obrazów z Pana Tadeusza, księżna Marcelina Czartoryska (a nie księżna Zuzanna, jak podawał wcześniej Inlender). Księżnej Marcelinie ofiarowała swoją pomoc znana w Krakowie działaczka społeczna Zofia Wołodkowiczowa, ta sama, która po dziesięciu latach miała odegrać tak przykrą rolę teściowej Henryka Sienkiewicza33To jej pisarz przypisał rozbicie swojego małżeństwa z Marią Wołodkowiczówną (Romanowską), znaną pod imieniem „Marynuszki” Inicjatorka widowiska zadbała przede wszystkim o skupienie wokół tej sprawy możliwie licznego zastępu aktorów amatorów. Opiekę artystyczną nad widowiskiem powierzyła dwóm młodym malarzom: Jackowi Malczewskiemu oraz Antoniemu Piotrowskiemu34Nieznane są powody odmowy udziału w tym przedsięwzięciu Juliusza Kossaka, który wszak jeszcze trzy tygodnie wcześniej wymieniany był jako współtwórca przedstawienia. Dębicki w przywoływanym tu omówieniu widowiska podał informację o udziale w przygotowaniu spektaklu malarza Andrzeja Grabowskiego; okazuje się wszakże, iż partnerem Malczewskiego był w tym przypadku Antoni Piotrowski. Jak pisał dobrze obznajomiony z tajnikami życia krakowskiej arystokracji Ludwik hr. Dębicki, przygotowania do spektaklu trwały długo, chodziło bowiem przede wszystkim o historyczny koloryt widowiska. W rzeczy samej,

ze zbiorów rodzinnych i muzeów wydobyto starą broń i zbroje, strój rycerski uzupełniono pięknymi kostiumami, odpowiednimi epoce – panie przybrały się w klejnoty, złotogłowia, brokaty i srebrne koronki, dla Tatarów tylko i Kozaków trzeba było nowych szat według odpowiednich wzorów. Garderoba teatralna dostarczyła swojego kontyngensu, a wspaniała Wystawa Sobieskiego i tym razem okazała się wielce przydatną35Otwarta w dniu 12 września 1883 r. w Sukiennicach Wystawa zabytków z czasów Jana III była bardzo ważnym sukcesem polskiego świata naukowego i kulturalnego. Jak pisał Marian Sokołowski, „Rezultat [jej – FZ] przeszedł wszelkie oczekiwania i przewyższył doniosłością wszystkie inne, poprzednie tego rodzaju przedsięwzięcia. Wydobyte zostały z ukrycia niespodziewane i nieznane przedtem zabytki. Wspaniały obraz stanął nam przed oczyma, świadczący z jednej strony o naszym cywilizacyjnym i kulturalnym znaczeniu, a z drugiej o rozbudzonych, żywych i szlachetnych uczuciach, które się nań złożyły i zgromadzenie razem tylu okazów spowodowały” (M. Sokołowski, Wystawa zabytków z czasów Jana III w Sukiennicach krakowskich w roku 1883, Kraków 1883, s. 3).

Spektakl trwał cztery godziny! W opinii Ludwika Dębickiego był on

zbiorowym aktem hołdu dla autora, zewnętrznym wyrazem ogólnego podziwu i uniesienia – jakby artystyczną uroczystością na temat dawnych, ale wielkich wspomnień historycznych, żeśmy kość z ich kości i krew z ich krwi. Prawda – to nie czyn – to tylko zabawa, ale zabawa pełna ducha narodowego36L. D[ębicki], Żywe obrazy z powieści Henryka Sienkiewicza „Ogniem i mieczem”, „Czas” 1884, nr 73 (28 marca).

 A Kazimierz Skrzyński z „Gazety Lwowskiej” dodawał, że główna artystyczna wartość przedstawienia leżała

nie w samych obrazach, ale w pojedynczych postaciach; nie w całości, ale w szczegółach. Bez przesady można twierdzić, że każda z figur zasługiwałaby na osobną monografię. Przed wszystkimi: Skrzetuski (Andrzej hr. Zamojski). Czołem przed tą postacią! Był to wcielony ideał polskiego rycerza37K. Skrzyński, Listy krakowskie (III), „Gazeta Lwowska” 1884, nr 74 (29 marca).

 

Na scenie Teatru Miejskiego pokazano czternaście obrazów. Taką liczbę podali organizatorzy spektaklu na afiszu, który przywołała Halina Kosętka w swojej informacyjno-przeglądowej pracy o adaptacjach scenicznych dzieł prozatorskich Henryka Sienkiewicza z 1997 r.38Por. H. Kosętka, Adaptacje sceniczne dzieł prozatorskich Henryka Sienkiewicza, Kraków 1997, s. 60. Autorka poświęciła żywym obrazom z Ogniem i mieczem zaledwie niecałe dwie stronice swojej rozprawy (s. 58–59). Równie skrótowo potraktowała sprawę przedstawienia przeróbki pierwszej części Trylogii pióra Benedykta Filipowicza (pseud. B. Pobóg), wystawionej w krakowskim teatrze w październiku 1885 r. (s. 63–65). Na afiszu owym widnieją tytuły następujących „żywych obrazów”: Spotkanie Skrzetuskiego z Chmielnickim; Spotkanie Skrzetuskiego z Heleną; Rozłogi; Łubnie; Bitwa na Czajkach; Napad Bohuna na Rozłogi; Skrzetuski przed Chmielnickim; Uczta w Babicach; Porwanie Heleny; Pojedynek Bohuna z Wołodyjowskim; Obóz pod Zbarażem; Śmierć Podbipięty; U Króla w Toporowie; Ślub39H. Kosętka, Adaptacje sceniczne dzieł prozatorskich Henryka Sienkiewicza, dz. cyt., s. 60. Małgorzata Komza w swojej książce wydanej dwa lata przed publikacją rozprawy Haliny Kosętki pisze o piętnastu obrazach, dodając nieistniejący na afiszu obraz: Napad Bohuna na Rozłogi, a także inaczej tytułując poszczególne obrazy, co świadczy o tym, iż nie dotarła do afisza, który reprodukuje w swojej rozprawie Halina Kosętka (M. Komza, Żywe obrazy, dz. cyt., s. 214). Trzeba tu jednak dodać, że ta badaczka zwróciła uwagę na ważną kwestię: iż ostatni „żywy obraz” był ilustracją końcowych fragmentów powieści drukowanej w felietonie „Czasu”, z których Sienkiewicz jednak ostatecznie zrezygnował w wydaniu książkowym.  Lektura prasowych recenzji widowiska pozwala ustalić, że wzięło w nim udział kilkadziesiąt osób, wywodzących się głównie ze sfer arystokratycznych Krakowa. I tak: w postać księcia Jeremiego Wiśniowieckiego wcielił się Stefan hr. Zamojski, Andrzej hr. Zamoyski zagrał Skrzetuskiego, Andrzej hr. Potocki – Bohuna, Edward hr. Mostowski – Bohdana Chmielnickiego, Adam hr. Tarnowski – króla Jana Kazimierza, Aleksy Strażyński – Longinusa Podbipiętę, Roman hr. Wodzicki – Michała Wołodyjowskiego, Tuhaj-beja – Józef hr. Wielopolski, kanclerza Jerzego Ossolińskiego – Władysław Wołodkowicz, Rzędziana – Edward Jaroszyński, a Zagłobę – Bronisław Abrahamowicz. W postać księżnej Gryzeldy Wiśniowieckiej wcieliła się księżniczka Helena Sanguszkówna, Helenę Kurcewiczównę zagrała Gołaszewska, Anusię Borzobohatą – Olga hr. Miączyńska, kniahinię Kurcewiczową Henryka hr. Załuska. Nadto wystąpili: Józef Krzesz-Męcina, Karol hr. Potulicki, Zygmunt Kurnatowski i wielu innych.

Organizatorzy przedsięwzięcia z księżną Marceliną Czartoryską na czele planowali tylko jeden spektakl. Okazało się jednak, że zainteresowanie widowiskiem było tak duże, iż zdecydowano się je jeszcze dwukrotnie powtórzyć. Ze względu nie tylko na olbrzymie powodzenie widowiska jego organizatorzy w szczególny sposób podziękowali aktorom amatorom za trud włożony w przygotowanie się do występu. Kronikarz „Czasu” podał też informację o tym, że w dniu 28 marca 1884 r.

Inicjatorowie przedsięwzięcia zastawili sutą kolację w Sali Redutowej [Teatru Miejskiego przy pl. Szczepańskim – FZ] dla biorących udział w przedstawieniu. Uczta ta w obszernej sali, przy kostiumach, wspaniały przedstawiała widok – jakby jeszcze jeden obraz uroczego przedstawienia; liczne wznoszono toasty, a jeden najgorętszy dla artystów malarzy, co tak dzielnie przyczynili się radami i pracą do powodzenia dzieła40„Czas” 1884, nr 75 (30 marca).

Niestety, nie można dzisiaj określić wartości artystycznej tego widowiska. Opinie prasy były jednoznacznie pozytywne. Historycy sztuki zwrócili wprawdzie uwagę na to, że tu i ówdzie uczestników widowiska zawiodła nieco intuicja historyczna, że w czasie przygotowań spektaklu popełniono kilka błędów z zakresu kostiumologii i uzbrojenia bohaterów Ogniem i mieczem41Wanda Mossakowska na podstawie analizy zachowanych kilku zdjęć bohaterów spektaklu stwierdziła, że „próba odtworzenia w żywych obrazach siedemnastowiecznej kostiumologii i uzbrojenia bohaterów Ogniem i mieczem na ogół nie powiodła się, mimo użycia wielu muzealnych obiektów” (W. Mossakowska, Walery Rzewuski (1837–1888) fotograf. Studium warsztatu i twórczości, Wrocław 1981, s. 172)., ale ten zarzut nie powinien w niczym obniżać znaczenia samego przedsięwzięcia, wszak wiedza historyczna organizatorów spektaklu daleko odbiegała od wiedzy, jaką rozporządzają dzisiejsi badacze.

Swoistym fenomenem jest fakt przetrwania do naszych czasów dziewięciu fotografii postaci biorących udział w widowisku. Fotografie te wykonał Walery Rzewuski, znakomity ówczesny fotograf krakowski42Siedem spośród owych fotografii, znalezionych w prywatnych zbiorach, Wacław Żdżarski załączył do swojego artykułu: „Żywe obrazy” Walerego Rzewuskiego („Fotografia” t. 19, 1971, z. 1, s. 13–16. Por. nadto tenże, Walery Rzewuski – fotograf Krakowa i jego radny, w: tegoż, Zaczęło się od Daguerre’a…. Szkice z dziejów fotografii XIX w., warszawa 1977, s. 56 i różnych miejscach). Dzisiaj zdjęcia te znajdują się w Muzeum Narodowym w Warszawie (por. Muzeum Cyfrowe dMuseion). Oczywiście, nie mógł tego uczynić w teatrze; artysta fotograf wykonał te zdjęcia w swoim atelier przy ul. Kolejowej 2743Dzisiaj jest to ulica Westerplatte. Warto przypomnieć, że początkowo ulica ta nosiła imię Podwale, potem, w II połowie XIX w., zwała się ulicą Kolejową. W 1912 r. otrzymała imię Andrzeja Potockiego. W latach 1948–1956 nosiła imię Józefa Stalina. Od 1956 r. jest to ul. Westerplatte. Budynek domu Walerego Rzewuskiego zachował się w swoim głównym kształcie; znajduje się dzisiaj w nim siedziba Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera.

Wypada ten etap rozważań zamknąć jedną konkluzją: pod szczęśliwą gwiazdą zrodził się pomysł ukazania uroków powieści Sienkiewicza w żywych obrazach na scenie krakowskiego Teatru Miejskiego! Widowisko to po wielkim sukcesie Wystawy Sobieskiego sprzed kilku miesięcy stało się dla mieszkańców Krakowa nie tylko ważnym, „znaczącym objawem artystycznym i kulturalnym, ale [zarazem – FZ] dobrym i rozumnym czynem, bo niezawodnie każdy uczuł się lepszym, szczęśliwszym i podniesionym na duchu, kiedy opuszczał ten idealny świat patriotyzmu, miłości bohaterstwa i poświęcenia”44K. Skrzyński, Listy krakowskie, dz. cyt. Rzecz w tym jednak, że na tym nie skończyła się „fortuna” Ogniem i mieczem w Krakowie połowy lat 80. XIX w. Wkrótce pojawiły się bowiem nowe świadectwa niezwykłej sławy, jaką zyskała ta powieść Sienkiewicza u mieszkańców podwawelskiego grodu.

IV

Biografowie pisarza twierdzą, że jego małżonka, Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa, wkrótce po wydaniu na świat w grudniu 1883 r. córki Jadwigi zachorowała na jedną z najgroźniejszych w owym czasie chorób: gruźlicę. Pisarz, sam obawiający się tej choroby, zdecydował o szukaniu ratunku za wszelką cenę. Młodzi małżonkowie, pozostawiwszy dzieci – córkę i syna – pod troskliwą opieką rodziców Marii, Wandy i Kazimierza Szetkiewiczów, zaczęli wyścig ze śmiercią Marii. Lekarze zalecili chorej podjęcie leczenia w znanych ówcześnie uzdrowiskach. W rzeczy samej Sienkiewiczowie już wiosną 1884 r. rozpoczęli wędrówkę po najsłynniejszych naówczas europejskich uzdrowiskowych miejscowościach. Nie ma potrzeby przywoływać tu poszczególnych etapów tej niekończącej się podróży. Dość stwierdzić, że w ciągu półtora roku: od wiosny 1884 do jesieni 1885 r., Sienkiewiczowie odwiedzili wszystkie bodaj cieszące się największym uznaniem lekarzy uzdrowiska: włoskie, szwajcarskie, niemieckie, francuskie czy belgijskie. Szukali ratunku w Gastein i San Remo, w Grandcamp i Ostendzie, w Monte Carlo i Nicei, w Arcachon i Merano, w Mentonie i Reichenhall, w Falkenstein i Baden.

Trzeba przy tym zdawać sobie sprawę z tego, że ta niekończąca się podróż w nadziei uratowania życia Marii wiązała się z nieustającą pracą pisarza nad drugą częścią Trylogii: Potopem. Autor zaczął pisać tę powieść w pierwszych dniach października 1884 r. i kontynuował pracę nad nią aż do sierpnia 1886 r. Z chwilą, gdy pod koniec grudnia 1884 r. dzieło zaczęło ukazywać się w felietonie trzech dzienników45W warszawskim „Słowie” druk Potopu rozpoczęto w dniu 23 grudnia, w krakowskim „Czasie” w dniu 24 grudnia, zaś w „Kurierze Poznańskim” w dniu 25 grudnia 1884 r., nad pisarzem zawisła dodatkowo presja czasu w dostarczaniu do redakcji kolejnych partii dzieła. Nic dziwnego zatem, że w tej sytuacji potrzebował od czasu do czasu chwili relaksu. I rzeczywiście, w maju 1885 r. „wygospodarował” kilkanaście dni na odpoczynek, który postanowił spędzić w kraju. Pozostawiwszy Marię pod opieką lekarzy w Merano, w pierwszych dniach maja tego roku udał się – przez Kraków – do Warszawy.

W dawnej stolicy Polski stanął najprawdopodobniej w sobotę 9 maja. Niewykluczone, że od Jadwigi Janczewskiej, mieszkającej tu siostry Marii, dowiedział się był o czekającej go miłej niespodziance. I rzeczywiście tak się stało. Członkowie krakowskiego Koła Artystyczno-Literackiego, pamiętając o tym, że przed rokiem pisarz odmówił udziału w uczcie, w czasie której chciano złożyć mu hołd w podzięce za Ogniem i mieczem, mając w pamięci także i to, że nie miał okazji zobaczyć na scenie teatru krakowskiego wystawionych w marcu 1884 r. „żywych obrazów” z tej powieści, postanowili teraz zaprosić go na tradycyjną w Krakowie majówkę na Bielanach! Rzecz w tym, że zdecydowali, iż będzie to majówka kostiumowa, nawiązująca bezpośrednio do wciąż bijącej rekordy czytelnictwa pierwszej części Trylogii. Okolicznością sprzyjającą tak pomyślanej uroczystości była obecność w Krakowie na gościnnych występach znanej czeskiej aktorki Marii Pospiszylowej46Pobyt Marii Pospiszylowej szczegółowo przedstawił Jan Michalik w artykule Maria Pospiszylowa w Krakowie. Epizod czesko-polskich kontaktów teatralnych, w: tegoż, Teatr w sejmie, Kraków 2002, s. 83–94. Dla zminimalizowania ryzyka ewentualnej odmowy Sienkiewicza udziału w tym święcie majówkę ową krakowscy artyści zadedykowali formalnie sławnej czeskiej aktorce, Sienkiewicz został natomiast zaproszony na nią jako jeden z gości honorowych! Tak pomyślana „intryga” powiodła się, dzięki czemu sławny pisarz mógł zobaczyć, jak w Krakowie świat artystyczno-kulturalny potrafi organizować wspaniałą zabawę, a przy okazji – złożyć pisarzowi hołd za Ogniem i mieczem oraz za cieszący się również olbrzymią popularnością wśród czytelników, drukowany od pięciu miesięcy na łamach „Czasu”, Potop. Ale po kolei.

Tradycja tak zwanych majówek, czyli wypraw krakowian na położone u stóp Srebrnej Góry Bielany, powstała w Krakowie jeszcze w XVIII w. Początkowo krakowianie wybierali się na Bielany 19 czerwca, to znaczy w dniu upamiętniającym śmierć św. Romualda, założyciela zakonu kamedułów u progu XIX w. Dopiero na początku XIX w. obyczaj ten zarzucono i zaczęto organizować wyprawy na Bielany w Zielone Świątki. Owe majówki bielańskie miały charakter ludowego odpustu: z kramami, huśtawkami i karuzelami. W epoce Rzeczypospolitej Krakowskiej zaczęto organizować w Krakowie tak zwane majówki studenckie (szkolne), zwane majales47Por. L. Zarewicz, Zielone Świątki i majówki na krakowskich Bielanach, „Kalendarz Krakowski Józefa Czecha na 1877 rok”, s. 49.  Przyjął się także zwyczaj organizowania majówek przez świat artystyczny Krakowa48W annałach eremu bielańskiego zapisała się na przykład wyprawa na Bielany aktorów krakowskich w maju 1844 r., którą połączono z ucztą na ok. 50 osób (por. M. i M. Florkowscy, Moje Bielany. O pustelniczej gościnności, przekraczaniu furty i niezwykłych przeżyciach, Kraków 2010; F. Ziejka, „Perło konchy tych krain, witam was Bielany!…” O odkrywaniu urody Bielan i tajemnic kamedułów, w: tegoż, Serce Polski. Szkice krakowskie, Kraków 2010, s. 153–172; tenże, Lato w dawnym Krakowie, tamże, s. 183–194). I taką właśnie nietypową, ponieważ kostiumową majówkę zorganizowali w maju 1885 r. skupieni w Kole Artystyczno-Literackim malarze i pisarze, ale również aktorzy i dziennikarze49Historię Koła Artystyczno-Literackiego w Krakowie przedstawiłem w rozprawie: Koło Artystyczno-Literackie w Krakowie (1881–1907), „Zarządzanie w Kulturze” 2013, t. 14, z. 2, s. 151–166. Zanim do niej doszło, przyszli jej uczestnicy spotkali się na wielkiej uczcie, jaką Koło Artystyczno-Literackie wydało w piątek, 8 maja, na cześć Marii Pospiszylowej. W uczcie tej wzięło udział kilkadziesiąt osób, a jej gospodarzem był prezes Koła, Juliusz Kossak50Sprawozdawcy prasowi odnotowali, że toasty owe wznosili m.in. Juliusz Kossak i Michał Bałucki, Franciszek Bylicki i Jan Grzegorzewski, Edmund Rygier i Mieczysław Frenkiel, Włodzimierz Sobiesław, a także goście czescy: Maria Pospiszylowa, Frantiszek Hovorka i Antonin Pulda. Sienkiewicza na niej nie było, z czego można wnosić, że jeszcze nie dojechał był do Krakowa. Pojawił się on jednak na majówce, którą zorganizowano w poniedziałek 11 maja 1885 r.

Pomysł zorganizowania majówki zgłosił – na co wskazują notatki prasowe – malarz Antoni Piotrowski, który przed rokiem wspólnie z Jackiem Malczewskim przygotowywał pokaz żywych obrazów z Ogniem i mieczem. W majówce tej wzięła udział – jak pisał jeden z przyjaciół Sienkiewicza, malarz Kazimierz Pochwalski – „cała Szkoła Sztuk Pięknych, wszyscy malarze i rzeźbiarze oraz nasi przyjaciele. Zebraliśmy sto kilka koni, przeważnie folwarcznych, chłopskich, a dla wyższych szarż znalazło się kilkanaście wierzchowych koni”51Cyt. za J. Pochwalska, Mój teść, „Stolica” 1977, nr 8 (z 20 lutego). Scenariusz przedsięwzięcia opracował wzmiankowany malarz Piotrowski. Potwierdził to Kazimierz Skrzyński – krakowski korespondent lwowskiego „Dziennika Polskiego”, który też podał zarys owego scenariusza, zaskakującego rozmachem, ale i „malowniczością”. Pisał on:

O godzinie 6. rano zbierają się wszystkie oddziały na moście przy ul. Wolskiej52Był to most nad Rudawą, która płynęła w owym czasie wzdłuż dzisiejszych krakowskich ulic: Wenecja i Retoryka., skąd polsko-ukraiński oddział udaje się przez most Podgórski na prawy brzeg Wisły, zdążając w okolice Tyńca i Piekar. Oddział ten ma być złożonym z pancernych, z dragonów cudzoziemskiego autoramentu, z pospolitego ruszenia i z kozaków zaporoskich. Drugi oddział główny, zwany wschodnim, a złożony z Turków, Arabów i Tatarów, pójdzie lewym brzegiem Wisły. Około południa ma nastąpić zetknięcie się i potyczka o przeprawę przez Wisłę pod Tyńcem wśród harców, popisów, strzelania z łuku itp. Po czym wyruszają wszyscy na Bielany, gdzie się rozpocznie zabawa z muzyką i z tańcami53K. Skrzyński, Wycieczka zbrojna Koła Artystyczno-Literackiego do Bielan. Korespondencja z Krakowa z 10 maja, „Dziennik Polski” [Lwów] 1885, nr 109 (z 13 maja).

Autor ten dodał, że w majówce miało zamiar wziąć udział w kostiumach około stu osób konno. Taką samą liczbę konnych uczestników majówki podał także w swoich wspomnieniach jeden z uczestników owej wyprawy – Kazimierz Pochwalski. O około osiemdziesięciu jeźdźcach pisał natomiast Antoni Kleczkowski, który przygotował relację z tej wyprawy dla „Nowej Reformy”.

Oprócz ubranych w historyczne kostiumy jeźdźców na Bielany wybrała się liczna gromada dostojnych gości w powozach. Wzmiankowany Pochwalski wymienia wśród tych „dostojnych gości” przede wszystkim Juliusza Kossaka (który „wyglądał jak Sobieski”), Henryka Sienkiewicza oraz Jadwigę i Edwarda Janczewskich54Por. J. Pochwalska, Mój teść, „Stolica” 1977, nr 8. Z innych przekazów wynika, że Maria Pospiszylowa, „główna” bohaterka tej niezwykłej uroczystości, przybyła w czterokonnej karecie, „o krakowskim stroju służby i ubrania koni”. Wymienionym gościom honorowym towarzyszyła spora gromada artystów i pisarzy starszego pokolenia, jak na przykład Michał Bałucki czy Ludomir Benedyktowicz. Powozami przybyły na Bielany także rodziny, w tym dzieci artystów i pisarzy, którzy wyjechali na majówkę konno.

Znakomity opis owego „balu kostiumowego na koniach” stworzył jeden z jego uczestników, przywołany wyżej Antoni Kleczkowski. Na łamach „Nowej Reformy” tak opisywał on przebieg tej na swój sposób historycznej majówki:

Wczesnym rankiem artyści malarze i ich satelici, podzieleni, bo i jakże mogłoby się obejść bez podzielenia, na prawych Polaków i bisurmanów, udali się na rumakach i szkapach w liczbie przeszło osiemdziesięciu, przez Błonia ku Bielanom i Tyńcowi. Barwne kostiumy, często bardzo okazałe, walka, którą niejeden z pełnych animuszu jeźdźców zmuszony był przede wszystkim stoczyć z własnym koniem, rycerski gwar i przestrach przedmieszczan, nie mogących sobie wytłumaczyć, jakim prawem bez zawiadomienia przez komisarzy obwodowych najechać ich śmieli zbrojni męże, wszystko to od razu zdawało się wróżyć zwycięstwo bojownikom. Tatarska horda znanym obyczajem opanowała bielańską górę z wielkim apetytem na zdobycie klasztoru, umitygował ją wszakże dzielny wezyr p. W[ojciech] Kossak, zapewniając, że OO. Kameduli jadają potrawy z oliwą, – a więc zostawmy oliwę w spokoju. Koronne wojska różnego autoramentu, dowodzone przez p. [Antoniego] Piotrowskiego, z wiernym jak niegdyś bywało kozactwem, podążyły ku Piekarom i tu, opanowawszy strumyk i mostek, oczekiwały nadejścia hordy. Na łące pod Tyńcem niezwykle wspaniale i malowniczo wyglądali jeźdźcy harcujący na koniach posłuszniejszych już nieco i pojmujących wreszcie wielkie swoje zadanie. Do polskiego obozu dążyły też powozy z niewiastami, którym się szczęśliwie udało ujść bisurmańskiej niewoli, w gronie ich wiele było sióstr, żon, narzeczonych, lecz najwięcej matek, pojmujących, iż chłopcy najlepiej się bawią końmi, a dziewczątka lalkami.

W towarzystwie mężnego Kozaka, dzielności osobistej tylko zawdzięczającego, iż nie dostał się do niewoli (p. [Jan] Grzegorzewski), przybyła między Polaków wraz ze swymi rodakami, pp. [Františkiem] Hovorką i [Antoninem] Puldą, żądając gościnności, pobratymca nasza panna Pospiszylówna. Gromkie „Na zdar!” z piersi rycerzy i ciurów powitało gości, a trąbka bojowa wezwała wiarę do szeregów.

Coraz więcej przybywało wylęknionych z pobliskich okolic i dalszych stron. Pan [Michał] Bałucki uszedł cało jedynie tylko z małżonką, sukcesorów zasłużonego swego imienia i pięknego domku na Zwierzyńcu zostawiając na pastwę tatarskiej hordzie. Pan [Ludomir] Benedyktowicz przebrał syna za Czerkiesa; chłopiec ten uratował całą rodzinę od zguby, bo Tatarzy uznali ją za wyznawców Mahometa. Uciekający z dalekich stron przed trzęsieniem ziemi głośny Litwos [Henryk Sienkiewicz – FZ55„Gazeta Warszawska” z 1 maja 1885 r. podała, że silne trzęsienie ziemi nawiedziło w dniu 10 kwietnia 1885 r. Rzym i okolice, wywołując powszechny strach. Sienkiewicz przyjechał do Krakowa jednak nie ze strachu przed trzęsieniem ziemi, lecz w drodze do Warszawy, gdzie wzywały go interesy z wydawcami.], ani marzył, iż pod Krakowem natrafi na chwilę, w której bisurmanie z Ogniem i mieczem pustoszyć chcą dobytki i brać w jasyr nadobne dziewoje. – Tłumnie już pozjeżdżali się do polskiego obozu wystraszeni rodacy i rodaczki, kiedy janczarska zagrzmiała muzyka, doskonale wykonana. Dano hasło do boju. Ałłahu! Wrzały hordy i uderzyły na naszą wiarę w oczach matek, truchlejących o zdrowie, jeżeli nie o życie synów. W bezkrwawym boju ten i ów dostał po palcach; skruszono kilka kopii ze zbrojowni pana [Stanisława] Koźmiana [dyrektora Teatru Miejskiego – FZ], zielona chorągiew Mahometa dostała się w ręce rycerstwa i – koniec „tynieckiej okazji”.

Przed „królem stepów” panem Juliuszem Kossakiem przedefilowały obie armie. Niepodobna wymieniać wszystkich jeźdźców i malowniczych ich kostiumów;

Afisz Teatru Miejskiego w Krakowie wydany z okazjij 25-lecia działalności literackiej Henryka Sienkiewicza 19 lutego 1900 r., Biblioteka Narodowa, sygnatura: DŻS XIXA 7

Afisz Teatru Miejskiego w Krakowie wydany z okazjij 25-lecia działalności literackiej Henryka Sienkiewicza 19 lutego 1900 r., Biblioteka Narodowa, sygnatura: DŻS XIXA 7

stroje wyszczególniały się głównie wymienionych powyżej rycerzy, a także p. [Tadeusza] Ajdukiewicza pyszny strój arabski i prześliczny koń, chociaż i rycerstwo kreowane z pacholąt p. Koźmiana, przystrojone w szarawary i zbroje nawykłe tylko do światła kinkietów wcale dobrze się przedstawiało.

Po wojnie, z placu boju rycerstwo udało się do bielańskiego lasu, gdzie rozbito namioty; towarzystwo zaś, które szczęśliwie uniknęło niebezpieczeństwa, udało się do ruin tynieckiego opactwa wraz z czeskimi gośćmi. Stamtąd podążono do obozu. Tu pod rozbitym pięknym namiotem, grono nadobnych pań karmiło zgłodniałych chociaż walecznych rycerzy. Kozactwo postanowiło wybrać Koszowego; zniewieściało ono widocznie, bo jednogłośny wybór padł na pannę Pospiszylównę. Koszowy pisarz pan Grzegorzewski przemawiał, iż jak niegdyś koszowy dla okazania mu, iż tylko Siczy zawdzięcza władzę, obrzucony bywał koszem śmiecia, tak i dziś od zwyczaju odstąpić nie można i zarzucił czeską artystkę wielkim pełnym kwiatów koszem tak, iż siedząca na murawie formalnie przykrytą nimi została. Setki strzałów i głośne „Na zdar!” towarzyszyły wyborowi.

Turczyn p. [Ludomir] Benedyktowicz z bisurmaństwem i Polakami wspólnie zanucili „Kde domow muj”, a do głębi wzruszona artystka ze łzami dziękowała wszystkim. Młodą dziewczynkę przyprowadził ojciec p. R., prosząc o kwiatek dla niej z rąk panny Pospiszyl, artystka ucałowała panienkę i obdarowała kwiatami, a to było hasłem, iż kto żył domagał się kwiatów, których też dla wszystkich wystarczyło, lecz otrzymywali je bez dodatków, jakie spotkały młodziutką pannę R.

Wśród najpiękniejszej pogody towarzystwo całe podzielone na grupy bawiło się doskonale; coraz więcej osób przybywało z miasta, coraz głośniejsze i częstsze strzały mąciły spokój ojców kamedułów. Gdziekolwiek wznoszono zdrowie, jak duch zjawiał się murzyn i strzelał z potężnego garłacza tuż nad uchem toastującego. W lesie gwar, huk radość i wesele, w klasztorze cisza i spokój dewizą „memento mori”. Panna Pospiszyl pragnęła bardzo zwiedzić, może tylko dla kontrastu, cichy zakątek ludzi, którzy wyrzekli się świata – nie dozwolono wszakże, gdyż biednym zakonnikom raz tylko do roku wolno jest widzieć niewieście twarze, a przygotowują się do tego postem i umartwieniem. I cóż dodać do tego opisu? Chyba to, że Bałucki i Litwos podnoszeni byli do góry z okrzykami na ich cześć, że rycerstwo dziękowało takim samym sposobem swoim wodzom.

Jeżeli bale kostiumowe w ciasnych brudnych salach Krakowa, w dusznej atmosferze, cieszą się wielkim powodzeniem, wczorajsza zabawa o wiele większą miała rację bytu. Na świeżym powietrzu, na wielkim kobiercu zieleni milej i piękniej przedstawiały się stroje, lepsze były humory, mniej sztywnym i etykietalnym nastrój wszystkich. Utrzymywano wprawdzie, iż tylko konie gdyby zdołały przemówić, mogłyby wydać sąd, czy im pomyślną była zabawa, nie przywykliśmy wszakże uwzględniać końskich czy pokrewnych sądów i dlatego bawiliśmy się dobrze.

Dobry jaki adwokat, a takich ponoć mamy za wielu, powinien wytoczyć i wygrać proces z niebiosami o deszcz, który około szóstej rozproszył wszystkich, lecz może lepiej wstrzymać się z procesem, dopóki deszczu nie weźmiemy w własne przedsiębiorstwo, pod zarządem gminy56a – k [A. Kleczkowski], Majówka artystów, „Nowa Reforma” 1885, nr 108 (z 13 maja).

W tym kontekście warto jeszcze przywołać fragment wspomnień Kazimierza Pochwalskiego, który znalazł się w „pułku” Wołodyjowskiego i który przeżył z tym „pułkiem” dość niezwykłą przygodę. Pisał znany portrecista, twórca jednego z najlepszych portretów Sienkiewicza:

Pułk dragonów Wołodyjowskiego posiadał zaledwie dwudziestu kilku ludzi, rolę Wołodyjowskiego odgrywał najmniejszy kolega Józio Wodziński57Józef Wodziński (1858–1918), uczeń Wojciecha Gersona, który studiował także w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych oraz w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Zasłynął jako twórca obrazów o tematyce historycznej, scen z życia salonowego oraz pejzaży., a Longinusa Starzyński. Zatrzymaliśmy się w zaroślach, bo nasz Wołodyjowski dobrawszy sobie dwóch ludzi wyruszył na podjazd. Przed nami była łąka, a poza nią most na strumieniu. Z chwilą, kiedy nasz podjazd wkroczył na ów most, zostali napadnięci przez kilku Tatarów, którzy z krzykiem zaczęli płazować naszych szablami. Powstał tumult, Wołodyjowski nie mogąc wyciągnąć rapiera z pochwy, zaczął wołać na Tatarów, żeby poczekali, aż wydobędzie rapier. – Jestem Wołodyjowski – wołał – musicie mi więc ulec. Ruszyliśmy mu na pomoc, obroniliśmy i wzięliśmy kilku do niewoli. Zardzewiałe rapiery spadały na głowy i plecy, nasze chabety się splątały, ale mimo tej śmieszności sytuacji, to jednak dla nas było to bardzo malownicze58J. Pochwalska, Mój teść, art. cyt., s. 6.

Z przywołanych wyżej przekazów wynika jedno: formalnie główną „bohaterką” owej niezwykłej majówki była Maria Pospiszylowa. Niewątpliwie jednak całość została przygotowana z myślą o uczczeniu Henryka Sienkiewicza. Dla krakowskich uczestników tej wyprawy nie było tajemnicą, że pisarz przeżywał bardzo trudne chwile (śmiertelna choroba żony), toteż dzięki sprytnemu zabiegowi udało się im uniknąć kłopotliwej dla niego sytuacji. Organizując majówkę w strojach nawiązujących do wydarzeń opisanych w Ogniem i mieczem, złożyli pisarzowi w niezwykłej formie podziękowanie za dar, jakim była powieść. Dlatego wolno przyjąć, że był on niezawodnie kontent z udziału w tym przedsięwzięciu.

V

Od początku swojej drogi twórczej Henryk Sienkiewicz marzył o karierze dramaturga. W listach do przyjaciół kierowanych w drugiej połowie lat 70. raz po raz powracał do tej sprawy. Wiele też wskazywało na to, że marzenia owe zrealizują się, gdyż w marcu 1879 r. jego pięcioaktowy dramat Na jedną kartę trafił na scenę teatru lwowskiego, a w rok później – krakowskiego. W sobotę 17 stycznia 1880 r. na benefis Bronisławy Wolskiej, aktorki Teatru Krakowskiego, wystawiono „oryginalną polską komedię” pt. Na jedną kartę. Rzecz w tym jednak, że zarówno w prasowych zapowiedziach sztuki, jak i w obszernym omówieniu tego przedstawienia nazwisko Sienkiewicza nie padło ani razu; posługiwano się wyłącznie jego pseudonimem: Litwos. Czytelnikom „Czasu” przedstawiono go jako „znanego współpracownika pism warszawskich i podróżnika, który znajdował się w Ameryce podczas bytności tam p. Modrzejewskiej i pierwszy donosił do Polski o jej powodzeniach, i który jest niezaprzeczenie dzisiaj jednym z najświetniejszych felietonistów polskich”59„Czas” 1880, nr 10 (z 14 stycznia).

Widok z ogrodu na Sienkiewiczówkę fot. Marian Pawelski

Autor recenzji przedstawienia, wykazawszy zalety oraz błędy kompozycyjne sztuki Litwosa, nie omieszkał przecież zaznaczyć, że jest to dzieło „autora zaszczytnie znanego w innych rodzajach a zajmującego między młodą generacją pisarzy wyjątkowe stanowisko”. Samej sztuce przyznał też sporo zalet, przede wszystkim „język treściwy, a przy tym poetyczny, wielkie bogactwo myśli rzucanych jakby mimochodem”. Zakończył zaś stwierdzeniem: „utwór to w każdym razie nie banalny, czym zwykle grzeszą u nas dzieła dramatyczne, przedstawiające demokrację i arystokrację”60„Czas” 1880, nr 15 (z 20 stycznia).

Po pięciu latach od krakowskiego debiutu Sienkiewicza sytuacja dramaturga zmieniła się w sposób radykalny. Dobrze niegdyś zapowiadający się felietonista objawił się czytelnikom jako wyborny powieściopisarz historyczny, którego Ogniem i mieczem stało się prawdziwym bestsellerem. Nie dziw zatem, że natychmiast znaleźli się „specjaliści od przeróbek powieści na dramaty sceniczne”, którzy podjęli próby przygotowania tego dzieła do wystawienia na scenie teatralnej.

Bezpośrednio po ukazaniu się powieści, czyli wiosną 1885 r., pomysł stworzenia na podstawie Ogniem i mieczem libretta do opery zgłosił popularny historyk warszawski – Ernest Sulimczyk-Świeżawski61Por. E. Sulimczyk-Świeżawski, Myśl do libretta opery z powieści Sienkiewicza, „Ateneum” 1885 z. 1, s. 134–154. Warto dodać, że w dwa lata później Alfred Saint-Paul ogłosił drukiem „obraz w pięciu odsłonach” pt. Pan Zagłoba. W tym samym czasie Benedykt Filipowicz (występujący pod pseudonimem: Benedykt Pobóg) „przerobił” powieść Sienkiewicza na „obraz dramatyczny w sześciu odsłonach” pt. Ogniem i mieczem62B. Pobóg [właściwie: B. Filipowicz], Ogniem i mieczem. obraz dramatyczny w sześciu odsłonach. Z powieści Henryka Sienkiewicza przerobił B… P…, Gródek 1886, s. 117. Ten obrotny warszawski literat, trudniący się przede wszystkim dziennikarstwem, przeprowadził umiejętny marketing dla swojego dzieła i jeszcze w tym samym 1885 r. sprzedał je trzem teatrom polskim: krakowskiemu, lwowskiemu i poznańskiemu. Wierząc w to, że przeniesione na scenę sławne dzieło Sienkiewicza może przynieść spore zyski, dyrektorzy każdego z przywołanych teatrów wprowadzili niemal równocześnie sztukę do swojego repertuaru: w Krakowie i w Poznaniu w dniu 17 października 1885 r., zaś we Lwowie – w cztery dni później, 21 października63W zasadniczym trzonie autor adaptacji nawiązał był do wystawianych przed rokiem na scenie teatru krakowskiego żywych obrazów powieści. Świadczy on tym fakt umieszczenia akcji poszczególnych obrazów w Czehrynie, na Siczy, w Rozłogach, w Czortowym Jarze oraz w Toporowie (dwa ostatnie obrazy).

Nawet przy najlepszej woli trudno byłoby uznać dokonaną przez Filipowicza sceniczną adaptację powieści Sienkiewicza za dzieło udane. Jej główną słabością okazała się forma. Bohaterowie właściwie nie prowadzą w niej dialogów, ale przemawiają, wygłaszając dość długie oracje. Mimo tej słabości sztuka Filipowicza-Poboga w Krakowie odniosła sukces. Jej głównym atutem okazała się sława, jaką cieszyła się powieść. To dlatego grano ją tu przy pełnej widowni aż cztery razy, co było w owym czasie sukcesem64Ze względu na mocno ograniczony krąg widzów w mieście liczącym ok. 60 tysięcy mieszkańców w teatrze krakowskim sztuki schodziły z afisza najczęściej już po dwóch przedstawieniach. Kwerenda gazet krakowskich przekonuje o tym, że do teatru spieszyli w tym przypadku nie tylko stali jego bywalcy, ale także przybysze z okolicznych miejscowości. Dziennikarz „Czasu” napisał, że przewidywano jedynie dwa spektakle: w sobotę i niedzielę (17 i 18 października); okazało się jednak, że na przedstawienie „wybiera się wiele osób nie tylko z miasta, ale i z okolicy”, utwór bowiem „dzięki swemu pierwszemu twórcy Henrykowi Sienkiewiczowi – posiada olbrzymią siłę atrakcyjną i posiadać ją będzie jeszcze nader długo”65„Czas” 1885, nr 237 (z 17 października). Zwrócił on przy tym uwagę także i na to, że „niższe warstwy społeczne, nie czytające ani książek ani odcinków w gazetach, a jednak bywające w teatrze – poznają nareszcie dzieło, zasługujące na najszerszą popularność”66„Czas” 1885, nr 236 (z 16 października). Autor Kroniki miejscowej „Czasu” pisał w sobotę 17 października: „Przy kasie teatralnej panuje dziś ruch niemały. Cisną się do niej nie tylko ci, którzy na dziś nabywają bilety, lecz i tacy, co zamawiają miejsca w Sali na przyszłe przedstawienia. Już wczoraj znaczną część biletów numerowanych rozchwytano”. Ostatecznie grano sztukę cztery razy, w dniach: 17, 18, 20 i 25 października 1885 r.

Przeróbka powieści Sienkiewicza trafiła na deski teatru, którym od sześciu tygodni, to znaczy od dnia 1 września 1885 r., zarządzał nowy dyrektor – Jakub Glikson. Przejął on przedsiębiorstwo z rąk Stanisława Koźmiana, który przez dwadzieścia lat kierował teatrem przy pl. Szczepańskim, a który pod koniec swojej dyrekcji spotkał się z falą ostrej krytyki67O okolicznościach zmiany na stanowisku dyrektora teatru krakowskiego pisze na podstawie zgromadzonych w wielkiej liczbie materiałów źródłowych Jan Michalik w monografii: Dzieje teatru krakowskiego w latach 1865 – 1893. T. I – Przedsiębiorstwo teatralne, Kraków 1996, s. 351 i w różnych miejscach; T. II – Instytucja artystyczna, Kraków 2004, s. 71 i w różnych miejscach. W kontekście wydarzeń, do jakich doszło w Krakowie w drugiej połowie 1885 r., wolno sądzić, że decyzja nowego, młodego dyrektora teatru (liczył zaledwie 39 lat!) wiązała się z próbą zdobycia przezeń zaufania u publiczności odwiedzającej zwyczajowo teatr, a także – pozyskania nowej68W dniu 22 października 1885 r. dziennikarz „Czasu” napisał: „Cokolwiek bądź (…) «Ogniem i mieczem» przedstawione będzie stanowczo w niedzielę po raz czwarty, gdyż kasa teatralna otrzymuje ciągle zamówienia z miasta i prowincji”. Wszystko wskazuje też na to, że cel ten Glikson osiągnął, sceniczna wersja Ogniem i mieczem została bowiem dobrze przyjęta przez oba zwalczające się w owym czasie w Krakowie obozy. Swoistym przypieczętowaniem sukcesu nowego dyrektora była nieledwie symboliczna obecność w teatrze w dniu 20 października na przedstawieniu Ogniem i mieczem przybyłej z Paryża Marii Mickiewiczowej, żony Władysława, syna Adama Mickiewicza, wraz z dwiema córkami. Na przedstawieniu tym pojawiło się także wiele osób z Warszawy i Królestwa, co odnotował dziennikarz „Czasu”69„Czas” 1885, nr 239 (z 20 października).

Nowy dyrektor Teatru Miejskiego zaangażował do udziału w spektaklu niemal cały zespół aktorski. Sprawozdawcy prasowi zgodnie podkreślali, że aktorzy stanęli na wysokości zadania. Zarówno w „Czasie”, jak w „Nowej Reformie” można przeczytać, że postacią pierwszoplanową przedstawienia był Edmund Rygier, który zagrał postać Bohuna. „Był to Kozak z krwi i kości, tęskny i marzący jak duma ukraińska, a zarazem dziki, szorstki, energiczny jak prawdziwy bohater i rycerz stepów, wpół rozbójnik a na wpół żołnierz”70Tamże. Władysław Szymanowski, który przeniósł się właśnie do Krakowa z teatrów warszawskich, dobrze wypadł w roli Michała Wołodyjowskiego, „jakkolwiek rola nie odpowiadała naturze jego talentu”71Tamże. Z dużym aplauzem widowni spotkał się występujący pod pseudonimem Arwina Jan Kazimierz Zieliński, który „z wielkim humorem” zagrał Zagłobę. Czesław Janowski „sympatycznie i z uznaniem” odtworzył postać Skrzetuskiego. Antoni Kleczkowski z „Nowej Reformy” twierdził wprawdzie, że jego Skrzetuski „był za miękkim na rycerza”, ale przyznawał zarazem, że „kilka scen jednak miał artysta bardzo dobrych”72„Nowa Reforma” 1885, nr 239 (z 20 października). Pochwały recenzentów zyskali: Władysław Werner grający postać Bohdana Chmielnickiego oraz Władysław Antoniewski jako „wyborny” Podbipięta („zdawało się, że głową sięga do paludamentów teatru”). Króla Jana Kazimierza zagrał Artur Zawadzki, Tuhaj-beja zaś bliżej nieznany Gloger. Ludomir Winkler „wlał dużo wesołości szczerej i naturalnej w drobną rolę Rzędziana”. Ludwik Solski i Teodor Konopka „wyglądali ślicznie w bogatych ubiorach”, natomiast Juliusz Jejde i Hipolit Wójcicki „mieli potrzebną powagę dygnitarzy”73Tamże. Zdaniem recenzentów panom dorównały w spektaklu panie: Bronisława Wolska i Anna Kałużyńska „jak zwykle zachwycały słuchaczów”, a Wanda Barszczewska „zdobyła niemałe powodzenie w wybornej roli ukraińskiej czarownicy Horpyny”74„Czas” 1885, nr 239 (z 20 października). W przedstawieniu nie wzięła wprawdzie udziału pierwsza gwiazda krakowskiego teatru – Antonina Hoffmannowa, ale okazało się, że artystka chorowała od kilku tygodni i na scenę powróciła dopiero w dniu 24 października 1885 r.75Antonina Hoffmannowa wystąpiła po chorobie po raz pierwszy w komedii salonowej Babunia pióra Pierre’a de Margaliers’a, ukrywającego się pod pseudonimem „Édouard Victor Cadol”.

Recenzenci teatralni zwrócili uwagę na dużą staranność oprawy przedstawienia. W „Czasie” czytamy, że „dyrekcja artystyczna, korzystając ze sposobności – dzięki uprzejmej i życzliwej interwencji jednego z najrozgłośniej znanych w Krakowie artystów malarzy – przybrała scenę w bogactwa Wschodu, dywany, kotary, zbroje i sprzęty”76„Czas” 1885, nr 239 (z 23 października). Potwierdził to Kleczkowski w „Nowej Reformie”, pisząc: „Kostiumy i dekoracje oczyszczone, wcale nieźle się prezentowały, a co również godnym jest zaznaczenia «tłumy» tatarskie, kozackie i szlachta okazywały, iż wyćwiczyła ich wprawna dłoń”77„Nowa Reforma” 1885, nr 239 (z 20 października). Tajemniczo brzmiące owe zapisy kierują nas właściwie tylko w jedną stronę: do Juliusza Kossaka. Wprawdzie można byłoby przypuszczać, że pomocy przy realizacji tego przedstawienia udzielił był Gliksonowi Antoni Piotrowski, który wszak przed rokiem wspólnie z Jackiem Malczewskim odpowiadał za stronę artystyczną wystawionych w tym samym teatrze żywych obrazów Ogniem i mieczem, a w maju przygotował scenariusz „majówki artystów”, ale było to niemożliwe: na początku października tego roku Piotrowski wyjechał był (wspólnie z Janem Grzegorzewskim) do Bułgarii jako korespondent z wojny bułgarsko-tureckiej pism angielskich i francuskich. Jacka Malczewskiego tego typu sprawy nie interesowały. Jednym z „najrozgłośniejszych artystów malarzy” w Krakowie był w tym przypadku Juliusz Kossak, który wszak przygotowywał serię rysunków do albumu poświęconego Ogniem i mieczem.

Sceniczna wersja Ogniem i mieczem przyniosła Jakubowi Gliksonowi jako nowemu dyrektorowi Teatru Krakowskiego sukces. Podkreślił to krytyk teatralny „Czasu”, który w dniu 23 października napisał: „Tak więc dyrekcja [Teatru Krakowskiego – FZ] po kilku sukcesach moralnych doczekała się nareszcie i sukcesu pieniężnego. Cieszymy się z tego szczerze”78„Czas” 1885, nr 239 (z 20 października). Zapewne cieszyłby się z tego także i Henryk Sienkiewicz, gdyby nie fakt, że dokładnie w tym czasie, gdy w Krakowie sukcesy święciła przeróbka sceniczna pierwszej części Trylogii, jego dotknęło wielkie nieszczęście: w dniu 19 października 1885 r. zmarła w Falkenstein, w jego obecności, jego ukochana żona, Maria z Szetkiewiczów Sienkiewiczowa.


STRESZCZENIE

Franciszek Ziejka
Henryka Sienkiewicza podbój Krakowa

Powszechnie wiadomo, że Kraków był – obok Warszawy – miastem najbliższym sercu Henryka Sienkiewicza. Był czas, gdy pisarz nosił się nawet z zamiarem osiedlenia się na stałe w dawnej stolicy Polski. Również mieszkańcy Krakowa kochali gorąco twórcę Trylogii. Początki tych serdecznych związków pisarza z Krakowem zainteresowały autora niniejszego tekstu. Po przywołaniu licznych odwiedzin i pobytów pisarza pod Wawelem skupił się on na rekonstrukcji kolejnych etapów narodzin serdecznych związków łączących pisarza z Krakowem. W świetle zebranych materiałów okazało się, że Sienkiewicz podbił serca krakowian powieścią Ogniem i mieczem. Autor artykułu przywołał zatem liczne dowody wielkiej popularności tej powieści wśród krakowian. Skupił się wszakże na mało znanych lub w ogóle nieznanych faktach. Omówił więc przygotowany przez amatorów wywodzących się z krakowskiej arystokracji pokaz żywych obrazów z Ogniem i mieczem w Teatrze Krakowskim (w marcu 1884 r.), przedstawił przebieg zorganizowanej przez krakowskich artystów i pisarzy kostiumowej wyprawy-majówki na Bielany z udziałem pisarza (w maju 1884 r.), a także przypomniał wystawienie przeróbki teatralnej Ogniem i mieczem na deskach miejscowego teatru (w październiku 1885 r.).

SŁOWA KLUCZE

Henryk Sienkiewicz, Kraków, Ogniem i mieczem, żywe obrazy, Teatr Krakowski

SUMMARY

Franciszek Ziejka
Henryk Sienkiewicz’s Conquest of Cracow

It is commonly known that Kraków – next to Warsaw – was a city very close to Henryk Sienkie-wicz’s heart. There was a time when the writer was considering a permanent move to the former cap-ital of Poland. Kraków’s residents also loved the author of the Trilogy dearly. The beginnings of the writer’s warm relations with Kraków caught the attention of the author of this text. After discussing numerous visits and stays in the city, he focused on reconstructing the subsequent stages of the origin of the cordial relations between the writer and Kraków. In the light of the collected materials it turned out that Sienkiewicz conquered the hearts of Kraków residents with his novel “With Fire and Sword” (“Ogniem i Mieczem”). The author of the article refers to multiple evidence of the great popularity of this novel among the city dwellers and brings to light less known or completely ignored facts, such as the presentation of tableaux vivants based on “With Fire and Sword” prepared by amateurs from Kraków’s aristocratic circles and shown in Kraków Theatre (in March 1884), presents the course of the dress-up trip/ May-day picnic in Bielany in which the writer took part (in May 1884), organised by Kraków artists and writers, as well as recounts the staging of the theatrical adaptation of “With Fire and Sword” in a local theatre (in October 1885).

KEY WORDS

Henryk Sienkiewicz, Kraków, “With Fire and Sword” (“Ogniem i mieczem”), tableaux vivants, Kraków Theatre


BIBLIOGRAFIA

  • Krzyżanowski J., Henryk Sienkiewicz. Kalendarz życia i twórczości, PIW, Warszawa 1956.
  • Krzyżanowski J., Henryka Sienkiewicza żywot i sprawy, PWN, Warszawa 1976.
  • Henryk Sienkiewicz. Twórczość i recepcja światowa, red. A. Piorunowa, K. Wyka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1968.
  • Komza M., Żywe obrazy. Między sceną, obrazem i książką, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1995.
  • Kosętka H., Adaptacje sceniczne dzieł prozatorskich Henryka Sienkiewicza, Wydawnictwo Naukowe Wyższej Szkoły Pedagogicznej, Kraków 1997.

Rocznik Biblioteki Kraków 2017

Bogusław Krasnowolski – Zapomniany, wybitny zabytek architektury krakowskiego Kazimierza

Bogusław Krasnowolski

Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie

Zapomniany, wybitny zabytek architektury krakowskiego Kazimierza


W narożniku ulic Krakowskiej i Węgłowej stoi opuszczona, od lat ulegająca destrukcji kamienica o bogatej przeszłości, będącej jakby kwintesencją dziejów kamienic krakowskiego Kazimierza. Jej uratowanie przed ostatecznym zniszczeniem (co niedawno spotkało „sąsiadkę”, kamienicę przy ul. Węgłowej 3) winno być jednym z głównych zadań polityki konserwatorskiej wobec świeckich zabytków Kazimierza, których obecność pozwala lepiej odczytać jego układ urbanistyczny.

Niniejszy artykuł oparty jest częściowo na wcześniejszych opracowaniach autora, zarówno publikowanych, jak niepublikowanych1B. Krasnowolski (z zespołem), Kazimierz ze Stradomiem, studium historyczno-urbanistyczne, mpis, Kraków 1982–1985, archiwa Małopolskiego Konserwatora Zabytków w Krakowie i Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Delegatury w Krakowie, t. I, cz. VI: Analizy nowożytnych spisów podatkowych, tabl. A-3; t. IA Katalog zabytków, cz. II, s. 253–254; B. Krasnowolski, Układ przestrzenny krakowskiego Kazimierza w wieku XIV, „Rocznik Krakowski” 1987, r. LIV, s. 17–57; tenże, Ulice i place krakowskiego Kazimierza. Z dziejów Chrześcijan i Żydów w Polsce, Kraków 1992, s. 163–167; tenże, Lokacyjne układy urbanistyczne na obszarze Ziemi Krakowskiej w XIII i XIV wieku, cz. II: Katalog lokacyjnych układów urbanistycznych, Kraków 2004, s. 87–92; tenże, Krakowski Kazimierz w dobie upadku: od najazdu szwedzkiego (1655–1657) do dzieła Komisji Dobrego Porządku (1786–1791) i trzeciego rozbioru Polski (1795), „Krzysztofory” 2009, r. XXVII, s. 139–158., oraz na niepublikowanej dokumentacji badań architektonicznych2D. Czapczyńska, W. Komorowski, M. Łukacz, Budynek przy ul. Krakowskiej 29/Węgłowej 1-1a, ekspertyza konserwatorska, mpis, 1981, archiwum Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Delegatury w Krakowie..

Konsekwencje lokacji miasta Kazimierza w roku 1335; najstarsza zabudowa

Dzisiejszy budynek (il. 1) zajmuje miejsce trzech kamienic zlokalizowanych na dawnych działkach przyrynkowych, wytyczonych w ramach lokacyjnego planu urbanistycznego krakowskiego Kazimierza (il. 2). Rozważania zacząć należy zatem od skrótowego bodaj przedstawienia kontekstu lokacji i zasad rozmierzenia owego planu.

Kamienica przy ul. Krakowskiej 29, Węgłowej 1-1a, fot. Monika Gadulska

il. 1. Kamienica przy ul. Krakowskiej 29, Węgłowej 1-1a, fot. Monika Gadulska

Kazimierz Wielki, wydając 27 lutego 1335 r. przywilej lokacyjny dla miasta, któremu nadał swe imię3Przywilej i jego tłumaczenie [w:] Przywileje ustanawiające gminy miejskie wielkiego Krakowa (XIII–XVIII wiek), opr. B. Wyrozumska, Kraków 2007, s. 27–28, 53–54., bynajmniej nie pragnął stworzyć konkurencji dla Krakowa4Problem ten wyjaśnił J. Dąbrowski, Czy Kazimierz i Kleparz założono jako miasta konkurencyjne dla Krakowa, [w:] Księga pamiątkowa. Prace z dziejów Polski feudalnej ofiarowane Romanowi Grodeckiemu, Warszawa 1960.. Gdyby było inaczej, gdyby król kierował się chęcią zemsty na krakowskich mieszczanach za bunt wójta Alberta sprzed lat, zapewne nie doczekałby się jedynego w naszej historii przydomku: Wielki. Miasto Kazimierz miało się stać – i stało się – tylko (aż?) satelitą Krakowa, odciążając stolicę od niektórych uciążliwych funkcji (np. handlu bydłem). Było ważnym elementem w polityce osadniczej króla konsekwentnie zagęszczającego sieć miast w Królestwie5A. Berdecka, Nowe lokacje miast królewskich w Małopolsce w latach 1333–1370. Chronologia i rozmieszczenie, „Przegląd Historyczny” 1974, R. LXV, z. 4, s. 593–624; taż, Lokacje i zagospodarowanie miast królewskich w Małopolsce za Kazimierza Wielkiego (1333–1370), Wrocław 1982..

Wytyczanie planów miast lokacyjnych opierano na ścisłych geometrycznych zasadach. Kształtując plan Kazimierza, zastosowano miarę typową dla owej epoki, zwaną chełmińską lub reńską, wywodzącą się ze stopy (wartości 31,4 cm)6B. Krasnowolski, Lokacyjne układy, cz. I: Miasta Ziemi Krakowskiej: chronologia procesów osadniczych i typologia układów urbanistycznych, Kraków 2004, s. 139.. 150 takich stóp dawało sznur (47,10 m), dziesiąta część sznura – to pręt (4,71 m). Według tych jednostek rozmierzono wszystkie zasadnicze elementy układu, w tym rynek (o wymiarach 4 x 3 sznury) i zgrupowane w bloki działki siedliskowe (3 pręty x 1 sznur)7B. Krasnowolski, Układ przestrzenny, art. cyt., s. 32; tenże, Lokacyjne układy, cz. II, dz.. cyt., s. 89, 91.. Lokacyjny rynek – zajmujący centralne położenie w układzie urbanistycznym – jest dzisiaj w dużej mierze zatarty. Dzięki analizom urbanistycznym, wykorzystującym między innymi wyniki badań architektonicznych, można zrekonstruować jego pierzeje. Północna odpowiada w przybliżeniu dzisiejszym północnym pierzejom placu Wolnica (zajmującego północno-wschodnią część dawnego rynku) i ul. Węgłowej (której nazwa wywodzi się od węgła – narożnika rynku8Nazwa ta odnotowana została stosunkowo późno, bo dopiero na planie Krakowa autorstwa Teofila Żebrawskiego, opublikowanym przez Ambrożego Grabowskiego, Kraków i jego okolice, Kraków 1866.. Wschodnia pierzeja placu Wolnica odpowiada północnemu odcinkowi dawnej pierzei rynkowej; odcinek południowy został zatarty. Południową pierzeję dawnego rynku wyznacza odcinek południowej pierzei dzisiejszej ul. Skawińskiej między zbiegiem z ul. Augustiańską a dzisiejszą ul. Krakowską oraz przedłużenie na zapleczach zabudowy po południowej stronie placu Wolnica. I wreszcie zachodnia pierzeja dawnego rynku – to w przybliżeniu zachodnia pierzeja dzisiejszej ul. Augustiańskiej pomiędzy ulicami Skawińską a Węgłową9Uzasadnienie rekonstrukcji: B. Krasnowolski, Układ przestrzenny, art. cyt., s. 34–35, 37..

Kamienica, ul. Krakowska 29/ ul. Węgłowa 1-1a, widok od południowego wschodu, stan obecny fot. Bogusław Krasnowolski

il. 2. Kamienica, ul. Krakowska 29/ ul. Węgłowa 1-1a, widok od południowego wschodu, stan obecny fot. Bogusław Krasnowolski

Interesujące nas trzy budynki, które z czasem wejść miały w obręb dzisiejszej kamienicy przy ul. Krakowskiej 29, Węgłowej 1-1a, zajęły trzy spośród pięciu działek, jakie wytyczono w zachodniej części północnej pierzei rynkowej. Badania architektoniczne Marka Łukacza10D. Czapczyńska, W. Komorowski, M. Łukacz, Budynek przy ul. Krakowskiej 29/Węgłowej 1-1a, dz. cyt. udowodniły, że dwie spośród tych działek – środkowa i wschodnia, położona w narożniku dzisiejszych ulic Węgłowej i Krakowskiej (ta ostatnia nosiła obecną nazwę od chwili wytyczenia) – zabudowane były już w XIV w. kamienicami murowanymi z użyciem łamanego kamienia (w strefie piwnic) i cegły. Charakterystycznym elementem ich programu były piwniczne trakty przedprożowe wysunięte w przestrzeń rynkową i wyniesione nieco ponad ówczesny poziom rynku. Element ten – świadczący o wysokim statusie społecznym właścicieli, związany niewątpliwie ze średniowieczną socjotopografią – nieprzypadkowo kojarzy się z rozwiązaniami zastosowanymi w przyrynkowych kamienicach krakowskich11W. Komorowski, Najstarsze kamienice krakowskie, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” 1997, nr 42, s. 107–119; tenże, Kamienice i pałace Rynku krakowskiego w średniowieczu, „Rocznik Krakowski” 2002, R. LXVIII, s. 53–73.. Niepełne jeszcze badania terenowe zdają się wskazywać na obecność traktów przedprożowych także przy innych pierzejach kazimierskiego rynku12B. Krasnowolski, Układ przestrzenny, art. cyt., s. 51. Za relikty przedproży należy uznać m.in. elementy murowane odkryte przed wschodnią pierzeją pl. Wolnica, błędnie interpretowane jako pozostałości kazimierzowskiego uniwersytetu; S. Tomkowicz, Ślady uniwersytetu kazimierzowskiego?, „Rocznik Krakowski” 1902, R. V, s. 191..

Kazimierz, idealny schemat lokacyjnego planu miasta z 1335 r.; podziałka w prętach = 4,71 m. Zaznaczone trzy działki siedliskowe zajęte przez dzisiejszą kamienicę przy ul. Krakowskiej 29/ Węgłowej 1-1a oraz trakt przedprożowy dwóch dawnych kamienic, wchodzący w przestrzeń rynkową. Opr. Bogusław Krasnowolski

il. 3. Kazimierz, idealny schemat lokacyjnego planu miasta z 1335 r.; podziałka w prętach = 4,71 m. Zaznaczone trzy działki siedliskowe zajęte przez dzisiejszą kamienicę przy ul. Krakowskiej 29/ Węgłowej 1-1a oraz trakt przedprożowy dwóch dawnych kamienic, wchodzący w przestrzeń rynkową. Opr. Bogusław Krasnowolski

Średniowieczne źródła pisane – w tym zachowane od 1369 r. spisy podatkowe – rzadko określały charakter zabudowy. Niemniej jeden z kolejnych spisów, z 1386 r., wymienił przy rynku zrujnowany (zapewne mający dłuższą historię) dom murowany (domus murata deserta). W tymże spisie przy rynku wymieniono między innymi posesje, których właścicielami byli Cypserus i wójt kazimierski Henryk13Księgi radzieckie kazimierskie 1369–1381 i 1385–1401, Kraków 1932, s. 180.. Ów Cypserus był niewątpliwie przedstawicielem rodziny kazimierskich budowniczych (przybyłych może, jak sugerowałoby nazwisko, ze Spisza?), aktywnych wówczas przy budowie parafialnego kościoła Bożego Ciała, ufundowanego przez króla wraz z lokacją miasta, a wymienianych w latach 1369–138914Tamże, s. 4, 66, 68, 70–71, 102, 104–105, 111, 156–159, 234..

Nie wiemy, gdzie stała kamienica wójta Henryka. Może wchodziła w skład uposażenia wójtowskiego, co pozwoliłoby hipotetycznie identyfikować ją z kamienicą w narożniku dzisiejszych ulic Węgłowej 1 (dawnego rynku) i Krakowskiej 29, należącą w drugiej połowie XVI w. do wójta kazimierskiego Stanisława Foxa (zob. niżej).

Obecność wójta i miejskiego budowniczego wśród właścicieli przyrynkowych posesji (zapewne murowanych kamienic) wyraźnie wskazuje, obok ujawnionych w badaniach terenowych form architektonicznych, na wielce prestiżowy charakter posesji przyrynkowych i rozwijanej na nich zabudowy.

Zaplecza działek przy zachodniej części północnej pierzei rynku sięgały po dzisiejszą ul. Skałeczną, określaną pierwotnie jako ul. św. Stanisława15Platea Sancto Stanislai figuruje już we wspomnianym spisie podatkowym z 1369 r.; Księgi radzieckie, dz. cyt., s. 14–15. Nazwa ta funkcjonowała do końca XVIII w., kiedy pojawiła się obecna; B. Krasnowolski, Ulice, dz. cyt., s. 132 i przypis 331., prowadzącą bowiem do kościoła św. św. Michała i Stanisława na Skałce. Kształtowały się tam oficyny, często o charakterze gospodarczym. Na zapleczu kamienicy16Terminem kamienica (łacińskie lapidea) określano murowany dom mieszkalny, podczas gdy zabudowania drewniane nazywano po prostu domami. stojącej w narożniku rynku i ulicy Krakowskiej17Nazwa Platea Cracoviensis wymieniona została po raz pierwszy w 1375 r. (Księgi, dz. cyt., s. 60). Początkowo nazwa ta odnosiła się do odcinka pomiędzy rynkiem (czyli pl. Wolnica i ul. Węgłową) a murem obronnym (rejon skrzyżowania z dzisiejszą ul. Meiselsa); B. Krasnowolski, Ulice, dz. cyt., s. 80–81., czyli w obrębie dzisiejszej posesji przy ul. Skałecznej 2 i Krakowskiej 27, funkcjonować miał browar należący – wraz z całą przyrynkową posesją – do zamożnej, mieszczańskiej rodziny Foxów (zob. niżej). W wieku XV była to już odrębna posesja z murowaną kamienicą18Gotycką metrykę kamienicy potwierdziły badania architektoniczne; D. Czapczyńska, W. Komorowski, M. Łukacz, Budynek przy ul. Krakowskiej 29/Węgłowej 1-1a, dz. cyt., która – określana od XVI w. jako Gwiazda lub Ciemna Gwiazda – z czasem weszła w skład uposażenia klasztoru Kanoników Regularnych Laterańskich osadzonych w 1405 r. przy kościele Bożego Ciała. W uposażeniu tym znalazła się też środkowa spośród wspomnianych trzech kamienic przyrynkowych, wraz z ową Gwiazdą i niektórymi innymi posiadłościami klasztoru zwolniona od podatków na mocy przywilejów królów Jana Olbrachta (1496) i Zygmunta Starego (1516)19Informacja ta znalazła się w opracowanym w 1660 r. spisie posiadłości klasztoru, zachowanym w oryginale: Teki Żegoty Paulego, Biblioteka Jagiellońska, sygn. 5469/IV, t. 9 Akta miejskie, kościoły na Kazimierzu, k. 127v: „domus lapideae in circulo Casimiriensi cum alia domo lapidea Ciemna Gwiazda dicta (…) privilegii Serenissimorum Regum Poloniae Joannis Alberti (…) Anni (…) 1496 et Sigismundi Primi (…) Anno 1518 ab omnibus contributionibus regalibus et civilibus sunt exemptae (…)”..

Historia trzech kamienic przyrynkowych w dobie nowożytnej:
okres rozkwitu, XVI w. – połowa XVII w.

W przeciwieństwie do wielce lapidarnych, a zatem trudnych do precyzyjnego zinterpretowania źródeł pisanych ze średniowiecza, przekazy nowożytne zawierające między innymi spisy podatkowe sporządzane od połowy XVI w. do upadku Rzeczypospolitej pozwalają na dokładne odtworzenie stanu własnościowego poszczególnych posesji, w tym położonych przy północnej pierzei rynku określanej przeważnie jako tertia pars circuli. Skoncentrujmy się zatem na trzech omawianych tu posesjach (kamienicach), które z czasem wejść miały w obręb dzisiejszej kamienicy przy ul. Krakowskiej 29 / Węgłowej 1-1a.

W publikowanym spisie podatkowym z 1550 r.20Prawa, przywileje i statuta miasta Krakowa, t. I (1507–1585), Kraków 1885, s. 201–204, nr 140. jako właściciel narożnej (wschodniej) posesji występował niejaki Ziczinski. W spisie z 1558 r.21Census per totam Communitatem (…), 1558, Archiwum Narodowe w Krakowie [cyt. dalej: ANK], sygn. K-751. oprócz niego pojawiła się tu Foxowa, w 1581 r. posesja określona jest jako Joachimowe22Exactio soss civilis Kazimiriensis ad Anno Domini 1581, ANK, sygn. 754., z czym korespondują kolejne wzmianki: Joachim Fox (1605), Pany Joachimowa (1607), Joachimus Fox (ok. 1612)23Szosz y podwoda, 1605; Szosz Króla Jego Mci, 1607; spis szosu i podwody z ok. 1612 r..; ANK, sygn. K-762, K-763, K-764.. W kolejnych spisach – z lat 1614, 1619 i 1628 – rejestrowana jest tu Lapidea Foxowska24Regestr wybierania poboru (…), 1614; Szos mieyski y podwoda K[róla] J[ego] Mości], 1619; spis podatkowy, 1624; ANK, sygn. K-765, K-767, K-768..

Rodzina Foxów25B. Krasnowolski, Ulice, dz. cyt., s. 166–167. odgrywała znaczącą rolę nie tylko w ówczesnym Kazimierzu. Znanym przedstawicielem tej rodziny był Stanisław, wójt Kazimierza, jak wynika z późnorenesansowego epitafium umieszczonego w kościele Bożego Ciała zmarły w roku 157826Katalog zabytków sztuki w Polsce, t. IV Miasto Kraków, cz. IV Kazimierz i Stradom, kościoły i klasztory 1, red. I. Rejduch-Samkowa, J. Samek, Warszawa 1987, s. 64.. Epitafium fundowali syn i wnuk Stanisława: Joachim i Jan. Pierwszy z nich odziedziczył po ojcu wspomnianą kamienicę, określaną tym imieniem nawet po jego śmierci (zmarł w roku 1602). Jan Fox (1566–1636), duchowny, to postać znacząca w dziejach krakowskiego Kościoła27J. Bieniarzówna, Schyłek świetności, [w:] Dzieje Krakowa, t. III Kraków w wiekach XVI–XVIII, red. J. Bieniarzówna, J.M. Małecki, Kraków 1984, s. 322.. Wybitny prawnik, od 1607 r. protonotariusz apostolski, już wcześniej objął wysokie stanowisko krakowskiego archidiakona, reprezentując na przełomie wieków XVI i XVII krakowskich biskupów, w imieniu których przeprowadzał wizytacje licznych parafii w całej archidiecezji. Teksty tych wizytacji są dzisiaj cennym źródłem historycznym, podobnie jak zredagowane przez niego akta synodów prowincjalnych, odbywanych w Piotrkowie. Blisko związany z królem Zygmuntem III Wazą, w 1618 r. został jego sekretarzem. Był autorem publikacji łacińskich, w tym rozważań teologicznych oraz adresów i gratulacji kierowanych do papieża Urbana VIII, biskupa krakowskiego Jana Alberta Wazy, rektora Akademii Krakowskiej Mikołaja Dobrocieskiego28I. Fox, Eicasmi seu Meditationes in Apocalypsin S. Joannis Apostoli et Evangelistae, Geneva 1595; tenże, Memoria Jubilei Magno Regno Poloniae ab Urbano VIII (…), Cracoviae 1626; tenże, Gratulatio in adventum Ioannis Alberti, Poloniae et Sueciae Principis, S. R.E. cardinalis pro venerabili Capitulo ecclesiae cathedralis crac., Cracoviae 1633; tenże, Oratio (…) cum electus in Rectorem almae Universitatis Cracovien. Reverendus Dnus Nicolaus Dobrocieski, Cracoviae 1627.. Zapewne tylko brak klejnotu herbowego przeszkodził mu w dalszej karierze; mimo wielu zasług i znakomitego wykształcenia nie został biskupem. Niechętny mieszczańskim karierom Walerian Nekanda Trepka w pisanym w latach 1626–1639 Liber chamorum tak go charakteryzował: „(…) w Krakowie beł profesorem, potem w Kolegjum krakowskiem kolegijatem, a że kolegijaci mają prawa dwóch z Kolegjum podawać między kanoniki krakowskie, zdarzyło się, że tego Foksa z pośród siebie podali, który zaś (…) został archidiakonem krakowskim”29W. Nekanda Trepka, Liber generationes plebeanirum („liber chamorum”), cz. I, Wrocław – Warszawa – Kraków 1963, s. 54..

Środkowa spośród trzech omawianych kamienic wspominana była w cytowanych wyżej rejestrach podatkowych jako Lapidea Corporis Christi.

Posesja odpowiadająca zachodniej części dzisiejszej kamienicy przy ul. Krakowskiej 29 / Węgłowej 1-1a, być może stosunkowo długo zajęta była przez drewniany dom. W 1550 r. odnotowano tu dom należący do łaziebnika (domus balneatoris), co zgadza się z informacjami ze spisów z lat 1555 i 1556 (Joannis laziebniczki)30Exactio civilis anno 1555, 1556, ANK, sygn. K-749.. Łaźnia – obsługiwana przez łaziebnika – należała do obowiązkowych elementów programu miasta lokacyjnego. Łaźnia kazimierska znajdowała się – zapewne od początku lokacji – na przedmieściu Szewskim, odpowiadającym północnemu odcinkowi dzisiejszej ul. Krakowskiej, pomiędzy bramą miejską (zwaną Krakowską lub Glinianą) a korytem Wisły znajdującym się w rejonie dzisiejszej ul. Józefa Dietla. Miała charakterystyczną lokalizację, sprzyjającą zaopatrzeniu w wodę, w widłach owego koryta i biorącej z niego początek fosy miejskiej, na zapleczu dzisiejszej posesji przy ul. Krakowskiej 5, gdzie funkcjonowała jeszcze w 1841 r.31ANK, sygn. WMK VI, nr 69. Sytuację tę dokładnie określono w dokumencie z 1416 r.: przed bramą miejską, inter sutores (między szewcami), idąc ku Krakowowi32Inwentarz miasta Kazimierza pod Krakowem, opr. M. Friedberg, Warszawa 1966, s. 83;
S. Tomkowicz, Ulice i place Krakowa w ciągu dziejów, ich nazwy i zmiany postaci, „Biblioteka Krakowska” 1926, nr 63–64, s. 230.
. Balneator wymieniony tu został (przy przedmiejskiej ulicy Szewskiej – platea Sutorum) w spisie podatkowym z 1385 r.33Księgi, s. 168. Przywilej na łaźnię wzmiankowano w roku 1402, w 1403 r. księgi miejskie odnotowały związane z nią wydatki34W. Konieczna, Początki Kazimierza do 1419 r., [w:] Studia nad przedmieściami Krakowa, „Biblioteka Krakowska” 1938, nr 94, s. 80–81..

Wróćmy jednak do domu we wschodniej części omawianej posesji. W 1581 r. właścicielem był niejaki „Chudi”, w 1605 r. pojawia się tu „Orłowa alias ­Swietkowiczowa”, występująca tu jeszcze około roku 1612, w 1619 r. są to już jej spadkobiercy („Orłowi potomkowi”).

Znakomitym materiałem pomocnym w rekonstrukcji dawnej zabudowy mieszkalnej Krakowa i Kazimierza są Rewizje gospód spisywane w latach 1632 i 1649 z okazji wawelskich koronacji Władysława IV i Jana Kazimierza, wydane z obszernymi komentarzami przez Kamilę Follprecht35Regestry gospód w Krakowie z lat 1632 i 1649 ze zbiorów Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie i Biblioteki Jagiellońskiej, „Fontes Cracovienses” XI, Kraków 2005.. W poszczególnych kamienicach i domach odnotowano tu wszystkie pomieszczenia, które mogłyby się nadawać do przyjmowania gości przybywających na koronacje. Źródło to zawiera też cenne informacje dotyczące interesujących nas trzech kamienic36Tamże, s. 137.. W kamienicy określonej wówczas jako „narożna” (chodzi oczywiście o narożnik ul. Krakowskiej), należącej do „JM księdza archidiakona krakowskiego”, identycznego niewątpliwie z Janem Foxem, odnotowano „izdeb na górze i na dole [to jest na piętrze i na parterze] 3, dwie z kownatami37Terminem kownata (komnata) określano izbę ogrzewaną, niekiedy wydzieloną przepierzeniem., sklepów 2 [chodzi o pomieszczenia sklepione na parterze], piwnic 4”; w obrębie podwórza stała „stajenka mała”. W sąsiedniej kamienicy „księdza proboszcza bożocielskiego” do użytku gości mogły być przeznaczone „izba, sklep [sklepione pomieszczenie parteru], piwnic 2, komór38Mianem komory określano wnętrze o charakterze spiżarni, składu. 6”. Po raz pierwszy potwierdzono murowaną zabudowę na kolejnej działce: wspomniana została „kamienica” należąca do „Boczkowskiego, gdzie Świerczek mieszka”. Odnotowano tu „izdeb 2, sklep, piwnic 2” oraz „stajenkę krowią”. Nie wiemy, kim był ów Świerczek, lecz właściciel pojawiający się tu już w spisie z 1628 r.39Spis podatkowy, 1628, ANK, sygn. K-768, s. 10. identyfikowany jest z Baltazarem Boczkowskim, kupcem kazimierskim40Regestry gospód, s. 137, przypis 944.. Do rodziny tej należało kilka kazimierskich kamienic, między innymi kolejna w północnej pierzei rynku (dzisiaj pl. Wolnica 4) i dwie przy ul. Krakowskiej (dziś nry 13 i 22)41Tamże, s. 138–140.. Liczne pomieszczenia były do dyspozycji we wspomnianej „kamienicy klasztoru bożocielskiego” w narożniku dzisiejszej ul. Skałecznej: „izdeb na górze i na dole 3, z kownatkami dwiema, sklep, sklepików dwa, piwnica”42Tamże, s. 138.. Lokatorem był wówczas Seweryn Janowski, tytułowany JMP, a więc niewątpliwie stanu szlacheckiego.

Podobne informacje zawiera Rewizja z roku 164943Tamże, s. 214.. „Kamienica” narożna należała wówczas do rajcy kazimierskiego Daniela Malesa (vel Małysza względnie Matysza); tutaj na pierwszym piętrze „bierze gość izbę z komnatą [mającą] okna na ulicę”; do jego dyspozycji zostawały też „piwnice, kuchnia, stajenka”. W kamienicy „księdza proboszcza bożocielskiego należy do gościa izba z komnatką na pierwszym piętrze [mająca] okna na ulicę [czyli ku rynkowi]” oraz „stajenka”. Dawna kamienica Boczkowskiego należała wówczas do Frytkowica [vel Prytkowica], kazimierskiego ławnika: „należy w niej na gościa izba z oknami na tył na dole, z niej sklepik a z niego wyjście przez drugi sklep do sieni, kuchnia spólna, stajnia”. W kamienicy „JM księdza proboszcza bożocielskiego pod Gwiazdą [czyli na rogu ul. Krakowskiej 27/ Skałecznej 2] bierze gość na pierwszym piętrze izbę z oknami na ulicę z komnatką”; do jego dyspozycji pozostaje też „stajenka przestronna”44Tamże, s. 213..

Wykaz sporządzony bezpośrednio przed najazdem szwedzkim, w roku 165545Regestr wybierania poborów (…) przez Sławnych Panów (…) Radziec Kazimierskich (…), 1655, ANK, sygn. K-776., nie wniósł istotnych zmian. Wymienione tu zostały „kamienice: Foxowska Pana Matysza Rayce, conventu Bożego Ciała i Smieszkowica”. Wojciech Smieszkowic jako właściciel tej ostatniej wymieniany będzie też po najeździe, w latach 1668, 1671 i 167346Regestr poborów Nº 6 na seymiku w Proszowicach uchwalone (…), 1668; Regestr poborów Nº 6 według laudum seymiku proszowskiego (…), 1671; Revisia lapidearum et domus Civitatis Casimiriae in Anno 1673; ANK, sygn. K-786, K-788, K-748..

Historia trzech kamienic przyrynkowych w dobie nowożytnej:
okres upadku, druga połowa XVII w. – XVIII w.

Najazd szwedzki roku 1655 oraz okupacja z lat 1655–1657 zapoczątkowały długotrwały regres polskich miast, pogłębiający się w dobie wojny północnej (1702–1712), a trwający do schyłku I Rzeczypospolitej. Dla Kazimierza był to okres najgłębszego w dziejach upadku. Przyniósł on zniszczenie znacznej części zabudowy mieszkalnej, której odbudowywanie, a nawet remont w większości przypadków przekraczały możliwości zubożałych mieszkańców, obciążanych często kontrybucjami na rzecz wojsk.

Kazimierz ze Stradomiem po najeździe szwedzkim z lat 1655–1657. Widoczna destrukcja zabudowy i układu urbanistycznego nieobejmująca jeszcze zachodniego odcinka północnej pierzei rynku, wg B. Krasnowolski, Krakowski Kazimierz w dobie upadku, art. cyt., s. 147

il. 4. Kazimierz ze Stradomiem po najeździe szwedzkim z lat 1655–1657. Widoczna destrukcja zabudowy i układu urbanistycznego nieobejmująca jeszcze zachodniego odcinka północnej pierzei rynku, wg B. Krasnowolski, Krakowski Kazimierz w dobie upadku, art. cyt., s. 147

Na tle ogólnej dewastacji miasta początkowo stosunkowo dobrze przedstawiały się losy trzech omawianych kamienic. Wraz z całą zachodnią częścią północnej pierzei kazimierskiego rynku przetrwały one zniszczenia z doby szwedzkiego potopu, w przeciwieństwie do zabudowy w pozostałych partiach rynku (il. 3). W spisie sporządzonym w roku 1659, odnotowującym zniszczenia z lat 1655–1657, wśród budynków, z których nadal można było pobierać czynsze (a więc zachowanych w stosunkowo niezłym stanie), wymieniono „kamienice Szmiskowica i Pana Jana Foxa”47Regestr Kamienic y Domów w Mieście Kazimierzu teraz po spustoszeniu Nieprzyiacielskim Szwedzkim zostaiących, z których Podatki Rzeczypospolitey należące Urząd Kazimierski (…) oddawać powinien (…), 1659, ANK, sygn. K-779. Brak w tym zestawieniu kamienicy należącej do uposażenia kościoła Bożego Ciała wynikał z pominięcia własności duchownych. Wszystkie trzy kamienice – bez powtarzających się przy wielu innych adnotacjach „zrujnowana – Smieskowica”, I.M.X Proboszcza Bożego CiałaP. Foxa – wymieniono w spisanym w latach 1658–1659 rejestrze poborowym; ANK, sygn. K-778.. Położona pomiędzy nimi „kamienica” należąca do uposażenia kościoła Bożego Ciała (klasztoru Kanoników Regularnych Laterańskich) wymieniona została w spisie uposażeń klasztoru z roku 1660 jako nowo zbudowana (noviter constructa); na jej zapleczu stał niedawno wzniesiony browar, określany jako Ciemna Góra48Posiadłości klasztoru Kanoników Regularnych Laterańskich, 1660, Teki Żegoty Paulego,
Biblioteka Jagiellońska, sygn. 5469.IV, t. 9: Akta miejskie, kościoły na Kazimierzu, k. 125 (dokument oryginalny).
. Podobną informację znajdujemy w rejestrze podymnego z roku 1662: „Kam[ienica] Nowo Konwentu Bożego Ciała”49Regestr domów y kamienic w Mieście Kazimierzu (…), 1662, ANK, sygn. K-779.. Z pewną dozą prawdopodobieństwa do kamienicy tej można odnieść wzmiankę w spisie podymnego z roku 168850Delata podymnego Nº 6na seymiku w Proszowicach (…) Anno 1686 odprawionym (…) z miasta Kazimierza (…) kamienic y domów possesyey Ich Mciów PP Duchownych y Szlachty (…) pro Anno ad praesens currendi 1688-vo niezapłaconego, ANK, sygn. K-794., gdzie wśród „kamienic y domów Konwentu Bożego Ciała” wymieniona została „Kamienica na Podsieniu w Rynku”, zaś zaraz po niej (a więc zapewne w sąsiedztwie?) „Kamienica pod Gwiazdą na rogu”, niewątpliwie identyczna ze wspomnianą przy ul. Krakowskiej 27/ Skałecznej 2. Termin „podsienie” może tu wskazywać na nadbudowę ponad średniowiecznym przedprożem. Umieszczenie kamienicy w wykazie licznych realności kanoników regularnych laterańskich, z których podymnego nie zapłacono, świadczy o nie najlepszej sytuacji finansowej klasztoru. Wszystkie trzy kamienice przyrynkowe – bez jakichkolwiek informacji o ich upadku – odnotowały wspomniane rejestry z przełomu lat 60. i 70. XVII w.51Zob. przypis 46. W spisie podatkowym z 1696 r.52Regestr wybierania poborów dwunastu (…), 1696, ANK, sygn. K-795. wymienione zostały kamienice „Foxowska” i „Imć Pana Luteckiego”; pominięcie stojącej między nimi kamienicy kościoła Bożego Ciała zdaje się wskazywać, że czynszu z niej nadal nie płacono. Wszystkie trzy kamienice zaznaczono schematycznie na planie „szwedzkim”, opracowanym w czasach szwedzkiej okupacji na początku wojny północnej w 1702 r.53Plan reprodukowany: Atlas historyczny miast polskich, red. R. Czaja, t. V Małopolska, red. Z. Noga, z. 1 Kraków, red. tenże, Kraków 2007, tabl. 1.7. W latach 1709–1710, a więc w dobie wojny północnej rujnującej wraz z Kazimierzem kraj, zamiast podatków płaconych na rzecz miasta i Rzeczypospolitej pojawiła się „kontrybycja na porcye woysku moskiewskiemu”.54Copia Taryffy (…) subdekegata woiewodztwa krakowskiego (…) w ktorey wydawał talery na porcye woysku moskiewskiemu, primo diebuc decembris in anno 1709, secundo diebus januarii anno 1710 (…), ANK, sygn. K-779. Odnotowane tu zostały znowu wszystkie trzy kamienice (unikanie płacenia kontrybucji dla wojska było zapewne wówczas znacznie trudniejsze od niepłacenia podatków): „Smieszkowicowska Pana Luteckiego, Lorensowska Konwentu Bożego Ciała i Foxowska”.

Zapewne nie jest przypadkiem, że wraz z destrukcją miasta pogłębiającą się po wojnie północnej omawiane trzy kamienice „znikły” na jakiś czas z nader nielicznych wykazów czynszów i kontrybucji. Nie wspomina o nich wykaz opracowany w roku 173355Wykaz wybierania dymowey kontrybyciey (…) w Proszowicach na seymiku uchwalony w roku 1733, ANK, sygn. K-802.. Wymieniono tu dziewięć „kamienic przy Wielkim Rynku”, co wobec czterdziestu działek, zabudowanych tu od doby lokacji, nie stanowiło nawet 25 procent. Ówczesny całkowity upadek zabudowy mieszkalnej kontrastował z ogromną aktywnością kazimierskich i stradomskich klasztorów56B. Krasnowolski, Krakowski Kazimierz w dobie upadku, art. cyt., s. 148–150.. To wtedy, w drugiej i trzeciej ćwierci XVIII w., powstała znaczna część późnobarokowego i rokokowego wystroju kościoła Bożego Ciała, kształtowana jako kompozycja całościowa pod względem ideowym i formalnym, znakomicie uzupełniająca elementy z pierwszej połowy XVII w.

W początkach niewoli narodowej: XVIII/XIX w.

Załamanie się finansowych możliwości kazimierskich klasztorów, w tym konwentu Kanoników Regularnych Laterańskich, przyniósł I rozbiór Polski w roku 1772, gdy władze austriackie przejęły liczne dobra znajdujące się na terenach odłączonych od Rzeczypospolitej, zwanych odtąd Galicją. Klasztory, które w drugiej połowie XVII i w pierwszej połowie XVIII w. często przejmowały zrujnowane posesje mieszczańskie, teraz poczęły się pozbywać swych własności. Tak postępowali też kanonicy regularni, w okresie kilkuletniej okupacji Kazimierza przez wojsko austriackie (1772–1776) zagrożeni konfiskatą kościoła Bożego Ciała, który miał się stać magazynem polowym57Tamże, s. 151. (ostatecznie los ten spotkał pobliski augustiański kościół św. Katarzyny)58B. Krasnowolski, Restauracja zespołu augustiańskiego na Kazimierzu. Z dziejów ochrony krakowskich zabytków, „Biblioteka Krakowska” 2010, nr 152, s. 16–18.. Sytuacja materialna nie poprawiła się po ustąpieniu Austriaków. W 1779 r. klasztor sprzedał kilka swych nieruchomości osobom prywatnym, między innymi kamienicę Pod Gwiazdą Janowi Chrzcicielowi Bekierskiemu59Archiwum Klasztoru Kanoników Regularnych Laterańskich: Proces. Mag. Casim., 1335-1780, sygn. B-105, s. 331–336; Liber Continens, 1800, sygn. II-D-34, s. 4–5; Kamienice, 1701-1825, sygn. II-D-2, s. 465; Kamienice, 1826-1850, sygn. II-D-21, s. 185.. W podobnym czasie sprzedana została przyrynkowa Lapidea Corporis Christi. Mówi o tym inwentarz sporządzony w 1789 r. do niezachowanego planu Kazimierza, opracowanego w latach 1787–1789 przez geometrę Józefa Kromera60Inwentarz stosownie do zrysowaney Karty Mierniczey Miasto Kazimierz i Stradom z Przyległościami zawieraiącey, z rozrządzenia Prześwietney Kommisyi Dobregi Porządku w Roku 1789 ułożony; ANK.. Warto zaznaczyć, że powstanie planu wiązało się ściśle z dziełem Królewskiej Komisji Dobrego Porządku usiłującej zahamować upadek miast królewskich. Właścicielem kamienicy („z podwórzem”) był wedle wspomnianego inwentarza „szlachetny Sztablic”, a więc nabywca wywodzący się ze stanu szlacheckiego. W tymże inwentarzu w miejscu dawnej kamienicy Śmieszkowicowskiej (Luteckiego) pojawił się „Dom (…) Jasiorskiego” (jak wynika z tytułu „sławetny” – mieszczanina). Kamienica stała się zatem domem, co może świadczyć o jej degradacji. Dawna kamienica Foxowska została tu określona jako „kamienica narożna szl[achetnego] Rotkiewicza”. Nazwisko Szymona Rotkiewicza, wraz z jego teściem Janem Okońskim i Tomaszem Czerkiewiczem, pojawia się nader często w aktach śledztwa prowadzonego przez Komisję Dobrego Porządku przeciwko nadużyciom – a w zasadzie pospolitym złodziejstwom – kazimierskich rajców doby najgłębszego upadku miasta. Skargę przeciwko nim wnieśli do Komisji kazimierscy mieszczanie: „z krzywdą dla dochodów miejskich urzędują, albowiem (…) sobie place miejskie przywłaszczyli, kamień z pustek, ruderów i sukiennic zabrali, a z dochodów miejskich się nie wyrachowali”61Teki Żegoty Paulego, Biblioteka Jagiellońska, sygn. 5357.II, t. 7, k. 95.. Wraz ze swym teściem Rotkiewicz dopuszczał się licznych oszustw podatkowych (był lonerem miejskim, czyli poborcą podatków). Wykaz jego przestępstw spisanych przez Komisję poprzedza charakterystyczny wstęp: „nie publicznych, ale własnych szukając zysków i wbrew obowiązkom sprawowanego urzędu postępując (…)”62Akta Komisji Dobrego Porządku, ANK, sygn. K-841. Także 1554, 1555..

W okresie tym dawny rynek kazimierski już właściwie nie istniał: otaczały go pustki i ruiny kamienic. W spisie podatkowym z roku 179063Tabela podatku dymowego dla miasta Kazimierza i Stradomia w roku 1790 ułożona, ANK, sygn. K-804. jest on określony jako „Wolnica czyli Rynek pusty”. „Kamienica Szlach. Rotkiewicza” wymieniona tu została jako ostatnia w zachodniej pierzei ul. Krakowskiej, natomiast domy „Sław. Jasiorskiego” i „Szl. Stablica” wymieniono jako ostatnie przy oddalonej „Ulicy Sº Jakuba” (dzisiejszej Skawińskiej) zapewne dlatego, że pomiędzy nią a dawnym rynkiem zabudowa już właściwie nie istniała. Charakterystyczne, że nie tylko posiadłość Jasiorowskiego, lecz i Stablica określona została mianem nie „kamienicy”, lecz „domu”. Zdaje się to odpowiadać postępującej destrukcji.

Tak zwany plan Senacki, sporządzony w dobie pierwszej okupacji austriackiej, w latach 1802–180864Plan miasta Krakowa Ignacego Enderle z lat 1802–1808 tzw. Senacki, wyd. Henryk Münch, Kraków 1959., wszystkie trzy budynki zaliczył do zabudowy przy ul. Krakowskiej, a każdy z nich określono jako ein privat Haus. Nadane wówczas liczby spisowe aktualne były przez cały wiek XIX. Właścicielami byli Wojciech Jaxander (budynek narożny, l.s. 62), sukcesorowie Walterów (środkowy, l.s. 61) i Jan Stawski (północny, l.s. 60). Na planie widzimy, że obrysy rzutów narożnego i środkowego budynku pokrywały się zapewne z zasięgiem średniowiecznych i nowożytnych kamienic, podczas gdy głębokość rzutu domu zachodniego była znacznie mniejsza, ograniczona do traktu frontowego. Charakterystycznym, zachowanym jeszcze wówczas elementem było wspólne dla wszystkich trzech domów przedproże wkraczające w obszar dawnego rynku. W roku 1813, a więc w dobie okupowania Księstwa Warszawskiego przez wojska rosyjskie, sporządzony został spis określający charakter zabudowy na poszczególnych posesjach65Opis Miasta Wolno-Handlowego Krakowa z Przyległemi Przedmieściami w Czasie Lustracyi w Roku 1813 przez Ig. Szybalskiego, ANK, sygn. Mag. UI-678.. Świadczy on wyraźnie o postępującej destrukcji: wszystkie trzy domy były wówczas parterowe, dwa pierwsze określono jako murowane, trzeci był drewniany.

Regulacje urbanistyczne doby Wolnego Miasta Krakowa (1815–1846) a ukształtowanie dzisiejszej kamienicy, 1834–1848

Przezwyciężenie długotrwałego regresu Kazimierza – od przełomu wieków XVIII i XIX dzielnicy Krakowa66O włączaniu Kazimierza i innych satelitarnych organizmów do Krakowa, zob. M. Niezabitowski, Pierwszy „Wielki Kraków” – proces „pękania” murów obronnych Krakowa 1791–1802, „Krzysztofory” 2005, R. XXIII, s. 71–78. – przyniosła dopiero doba Wolnego Miasta (1815–1846). Ówczesne działania prowadzone były pod patronatem Senatu przez Urząd Budownictwa, pierwszą w historii miasta władzę budowlaną67Urbanistyczna i architektoniczna działalność władz budowlanych Wolnego Miasta ma bogatą literaturę: M. Borowiejska-Birkenmajerowa, J. Demel, Działalność architektoniczna i urbanistyczna senatu Wolnego Miasta Krakowa w latach 1815–1846, Warszawa 1963; U. Bęczkowska, Karol Kremer i krakowski urząd budownictwa w latach 1837–1860, Kraków 2010; B. Krasnowolski, Urbanistyka i sztuka Wolnego Miasta Krakowa, [w:] Rzeczpospolita Krakowska 1815–1846. Materiały z sesji naukowej 23 maja 2015 roku, red. J. Wyrozumski, Kraków 2016, s. 55–91.. Zjawiskiem niezmiernie charakterystycznym było operowanie w nazewnictwie planów urbanistycznych pojęciem „upięknienia”, świadczące o wysokiej randze problemów estetycznych. Jako piękno – zgodnie z duchem epoki racjonalizmu i neoklasycyzmu – rozumiano operowanie liniami prostymi (zwanymi też „liniami upięknienia”), wedle których sytuowano nową zabudowę. Początkowo powstawały plany szczegółowe, dotyczące konkretnych miejsc i lokalizacji; pod koniec istnienia Wolnego Miasta, gdy na czele władz budowlanych stanął Karol Kremer, pojawiły się ujęcia syntetyczne, w tym „Plan Kazimierza i Żydowskiego Miasta z oznaczeniem linii upięknienia” sygnowany przez Kremera, opracowany w 1844 r., a zatwierdzony na początku 1845 r. (il. 4), będący syntezą wcześniejszych decyzji i planów wycinkowych68ANK, sygn. Za murami 23. W opisie do owego planu, sporządzonym przez Kremera 7 grudnia 1844 r., stwierdzano m.in.: „Kazimierz i Miasto Żydowskie są dotąd w stanie zupełnie zaniedbanym tak pod względem zdrowia mieszkańców, jak bezpieczeństwa publicznego, i tak część ta miasta nie ma dostatecznej ilości wychodów, któreby służyły nie tylko dogodniejszej komunikacji, jak nadto do przewiewu powietrza, a co najważniejsze do ścieku wody deszczowej, która nagromadziła się w kałuże (…), które, gdy są zarazem kloaka publiczna i składem (…) nieczystości, zarażają powietrze całego Miasta niezdrowym wyziewem. Wielka liczba domów niema wcale dziedzińców, a tem samem mieszkańcy takowych ulic publicznych jako dziedzińców używają (…). Nędzne chaty (…) doznają uszkodzeń tak znacznych, że do zamieszkania niebezpiecznemi się stają (…), które rozebrane i na nowo z twardego materiału odbudowane być winny”; ANK, sygn. AB Dz. VIII, fasc. 92.. Zachowane szczątkowo elementy lokacyjnego rozplanowania Kazimierza, zgodnie z charakterem urbanistyki lokacyjnych miast operujące liniami prostymi, stały się kanwą koncepcji urbanistycznych realizowanych w Wolnym Mieście. Poza integracją Kazimierza z otoczeniem, przejawiającą się w przebijaniu ulic w poprzek likwidowanych murów obronnych, wielce istotnym zagadnieniem stała się regulacja zdewastowanego centrum, z ograniczeniem – zgodnie z planem opracowanym w 1833 r. – dawnego, zatartego już rynku do dzisiejszego placu Wolnica69W 1833 r. „Urząd Budowniczy składa plan upiększenia części Kazimierza, to jest Placu Wolnica i Ulic przecznych do tegoż placu schodzących się”, sygnowany przez stojącego wówczas na czele Urzędu budowniczego Bogumiła Trennera oraz Ignacego Hercoka; ANK, sygn. BM, Dz. VIII, fasc. 92.. Dzięki wprowadzeniu zabudowy mieszkalnej w obręb zachodniej części dawnego rynku, to jest pomiędzy dzisiejsze ulice Krakowską, Skawińską, Augustiańską i Węgłową, ukształtowana została ta ostatnia ulica. I z tym właśnie przedsięwzięciem wiąże się wypełnienie jej północnej pierzei przez nową zabudowę, w tym przez kamienicę będącą tematem niniejszego artykułu.

Już wiosną 1820 r. budowniczy miejski Józef Drachny opiniował pozytywnie zamierzenia remontowe właściciela kamienicy narożnej (nr 62), niejakiego Chrystiana Richterle70ANK, ABM, fasc. 911, dz. VIII, l.s. 68, s. 19.; nie wiadomo, czy prace zostały wówczas podjęte. Na następną informację natrafiamy dopiero w lecie 1834 r., gdy władze budowlane Wolnego Miasta (Urząd Budowniczy) przedstawiły „plany na odmurowanie Kamienicy Nº 62 w Ulicy Chrześcijańskiey” (tak nazywano niekiedy cały ciąg dzisiejszej ul. Krakowskiej), której właścicielem był już wówczas Franciszek Cynk, w przyszłości ojciec znanego krakowskiego malarza Floriana Stanisława Cynka (1838–1912)71Cynk Florian Stanisław, [hasło w:] Polski słownik biograficzny, t. IV, 1938, s. 125.. W rezultacie 22 listopada tegoż roku spisany został protokół (sygnowany przez Bogumiła Trennera i Ignacego Hercoka jako przedstawicieli wspomnianego Urzędu). Plany (dziś niezachowane) zaopiniowano pozytywnie, wnosząc jedynie drugorzędne uwagi. Przeszkodą w szybkim podjęciu prac był jednak brak uzgodnień z sąsiadami. Niejaki Jan Kulski w imieniu właścicieli kamienicy „Nº 63” (przy dzisiejszej ul. Krakowskiej 27/ Skałecznej 2; historyczna nazwa Pod Gwiazdą poszła już w zapomnienie) zasłaniał się koniecznością zwołania rady familijnej, co odnotowano, nie bez złośliwości: „czego po upływie 4-ch miesięcy (…) nie uczynił; przez podobne utrudnienia upięknienie miasta wiele cierpi i gmachy podnosić się nie mogą”. Z kolei „właściciel realności Nº 61 staroz. Majer Krautenfeld” wysuwał wątpliwości odnośnie do muru granicznego72ANK, ABM, fasc. 911, dz. VIII, l.s. 68, s. 29–30.. Ambitne zamierzenia Franciszka Cynka i wspomniane kłopoty z sąsiadami sprawiły, że w lutym 1835 r. był już właścicielem posesji „Nº 61”, a w marcu tegoż roku – także posesji „Nº 63”73Tamże, s. 41, 45..

Plan regulacyjny północnej pierzei dzisiejszej ul. Węgłowej (podpisanej jako „Ulica poprowadzona do Bożego Ciała”) opracowany w związku z odkryciem piwnic przedprożowych, datowany 5 maja 1837. ANK, sygn. ABM 911, dz. VIII, l.s. 68, plan nr 2

il. 5. Plan regulacyjny północnej pierzei dzisiejszej ul. Węgłowej (podpisanej jako „Ulica poprowadzona do Bożego Ciała”) opracowany w związku z odkryciem piwnic przedprożowych, datowany 5 maja 1837. ANK, sygn. ABM 911, dz. VIII, l.s. 68, plan nr 2

Wcześniejsze perypetie z posesją „Nº 61” zasługują na odnotowanie. Ta dawna posiadłość kanoników regularnych laterańskich, sprzedana jeszcze przed upadkiem Rzeczypospolitej prywatnemu właścicielowi, należała do „sukcessorów Walterowskich”. W ich imieniu w 1814 r. pojawił się administrator – niejaki Józef Kruczkowski. Stała tu nadal kamienica o średniowiecznej i nowożytnej genezie, a raczej jej pozostałości ulegające postępującej rujnacji. W 1816 r. Drachny, jako przedstawiciel Urzędu Budowniczego Wolnego Miasta, formułował zalecenia dotyczące remontu „dla zapobieżenia walenia się murów”. Postulaty te nie zostały wprowadzone w życie, skoro w styczniu następnego roku stwierdzono, „iż Dom (…) tak dalece iest zdezelowany i pustką stoi, iż zawalić się może”74Tamże, s. 3, 5, 9, 11, 13.. I tym razem przeszło to bez echa, a stan taki miał trwać zapewne przez dziesięć lat. W lipcu 1827 r. Urząd Budownictwa – z Trennerem na czele – przedstawił Rapport, świadczący o jakichś dokonanych wcześniej pracach, mających na celu adaptowanie budynku na zajazd. Zarazem jednak stwierdzono, że prace te stworzyły kolejne zagrożenie konstrukcji, a ponadto nie odpowiadały przepisom budowlanym: „Sień gustownie przez Administratora na Staynią i wjazd furmanów (…) obrócona. Sklepienia pod tąże Sienią (…) w części kamieniami, w części cegłą zasklepione (…) w stanie jeszcze dobrym” [chodzi tu niewątpliwie o zachowane do dzisiaj sklepienia gotyckich piwnic], było jednak zagrożone przez nadmierne obciążenie: „wiazd Wozów lub Bryk (…) dla ruchu związań Sklepienia wcześniey lub późniey zawalenie Sklepienia za sobą pociągnie, tym bardziey, iż ścieki końskie, zrzące materyały Sklepienia przegryzą”. Uznano, iż „nie zgadza się (…) z czystością i porządkiem przepisów policyino-budowlanych, by wstęp do mieszkań przez Staynią przechodził, tak jak i Dom ten nie zgadza się zupełnie z przepisami w tey mierze dla Domów zaiezdnych wydanymi, jako za szczupły będący”. Konkluzja oznaczała w zasadzie zamknięcie zajazdu: „Jest (…) Opinią Urzędu Budownictwa, aby utrzymywanie nadal Stayni zaraz zabronionym było i Wjazd Bryk zatamowany”75Tamże, s. 21.. Zapewne w roku 1833 dom nabył wspomniany Majer Krautenfeld. Podstawą umożliwiającą zakup była opinia Urzędu Budowniczego ze stycznia tegoż roku, skierowana do Wydziału Spraw Wewnętrznych Wolnego Miasta:

Statut Urządzaiący Starozakonnych76Dokument ten i jego konsekwencje analizowała A. Jakimyszyn, Żydzi krakowscy w dobie Rzeczypospolitej Krakowskiej. Status prawny. Przeobrażenia gminy. System edukacyjny, Kraków – Budapeszt 2008. przez Kommisarzy trzech Nayiaśnieyszych Dworów w r. 1822 wydany, tudzież Reskrypt Senatu (…) w r. 1822 (…) wzbrania Starozakonnym kupowania Domów w Ulicy Główney pomiędzy dwoma Mostami położoney [chodzi o dzisiejszą ul. Krakowską pomiędzy mostem na Starej Wiśle i mostem „podgórskim”], o Ulicach przecznych nie wspominaiąc. Gdy przeto Dom Nº 61 (…) iest w Ulicy Przeczney Piekarskiey [tak niekiedy określano wówczas dzisiejszą ul. Węgłową] drugi od Rogu położony, zdaie się przeto, iż Kupno tego Domu (ieżeli inne Uchwały Senatu nie zaszły, których w Archiwum Senatu znaleźć nie można było) Starozakonnym wzbronionym bydź nie powinno, zwłaszcza, iż w tym położeniu (…) pod Nº 56/7 [dziś ul. Augustiańska 13] i 46 [dziś ul. Krakowska 33] Starozakonni Domy posiadaią77ANK, ABM, fasc. 911, dz. VIII, l.s. 68, s. 25..

Realizacja dzisiejszego budynku – przeznaczonego na zajazd i mieszkania – przez Franciszka Cynka od początku natrafiała na trudności. Urząd Budowniczy, opiniując 17 lutego 1835 r. projekt (dziś niezachowany) obejmujący połączone posesje 62 i 61, zgłosił zastrzeżenia do rozwiązania fasady, domagając się korekt: „Facyata szczgólniey co do pilastrów, gzemsów głównego czyli Korony (Cornich), fryzów itp iest bez prawideł sztuki proiektowaną, zaczym nie kwalifikuie się do przyięcia i Buduiący inny wzór na facyatę do potwierdzenia złożyć iest obowiązany”78Tamże, s. 37–39.. Nadmienić można, że pomyłki świadczące o nikłej znajomości „prawideł sztuki” w prowincjonalnym środowisku krakowskich budowniczych zdarzały się częściej; przykładem może być dom na rogu ulic św. Tomasza i św. Krzyża, z półkolumną umieszczoną wbrew klasycznym zasadom na osi ryzalitu.

Kolejne kłopoty pojawiły się już na przedwiośniu 1835 r., gdy prowadząc wykopy pod zakładanie fundamentów, natrafiono na wspomniane średniowieczne piwnice przedprożowe, występujące ponad przyjętą wówczas „linię upięknienia” ulicy. 15 marca Urząd Budowniczy odnotował, „iż pod tym Kawałkiem Placu, któren P. Cynk ma przybrać (…) znayduią się piownice, które maią Kommunikacyą z Piwnicami pod tegoż P. Cynka Domem będącemi (…). Zdaie się, że gront ten dawniey należał do tego samego Domu i wątpliwości nie podpada, że ten może iest i Jego własnym”79Tamże, s. 43–45.. W rezultacie w Urzędzie Budownictwa powstał „Plan sytuacyiny”, datowany 5 maja 1835 r., sygnowany między innymi przez Bogumiła Trennera (il. 5). Zaznaczono tu korektę, z przesunięciem fasady – a tym samym nowej „linii upięknienia” – zgodnie z zasięgiem odkrytych piwnic. Ustaleniom owego planu odpowiada pismo Wydziału Spraw Wewnętrznych z 23 maja:

Pan Cynk, Właściciel Realności Nº 61, 62 i 63 (…) stosownie do Planu upięknienia winien iest zabudować domem plac Lit. a, b, c, d na Planiku sytuacyinym oznaczony [jest to teren odkrytych piwnic przedprożowych], a sążni 45, stóp 4, cali 6 mieszczący (…)80Jednostki te miały w Wolnym Mieście Krakowie wartości odpowiednio 188,80, 29,80 i 2,48 cm; J. Szymański, Nauki pomocnicze historii, Warszawa 1983, s. 182.. Poleca ninieyszym Wydział S[praw] W[ewnętrznych] P. Cynk[owi], aby zastosowany do przestrzeni powyższy plan zabudowania Realności rzeczoney Wydziałowi SW do rozpatrzenia i zatwierdzenia niebawem złożył (…)81ANK, ABM, fasc. 911, dz. VIII, l.s. 68, s. 55.

Sprawa budowy przeciągała się. Dopiero po dwóch latach, 2 maja 1837 r., opinię na temat lokalizacji budynku wydała powołana przez Wydział Spraw Wewnętrznych komisja, w skład której weszli między innymi Feliks Radwański młodszy i profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Franciszek Sapalski (specjalista w zakresie geometrii wykreślnej) oraz reprezentujący Urząd Budownictwa Stanisław Gołębiowski. Rozpoznano

możliwość murowania domu (…) z powodu odkrytych fundamentów, które nad linią upięknienia od strony boczney Ulicy zatwierdzoną wystąpić okazały się. Po superrewizyi [uczestnicy] uradzili iedno zgodnie (…), iż (…) o cztery stopy fundamenta od strony boczney Ulicy dość szerokiey, bo na sążni 10 i tak zostaiącey, rozszerzone bydź maią, zwłaszcza, iż Kierunek na Planie w linii o-p [il. 5] oznaczony wprost w Połać Ulicy Bożego Ciała [chodzi tu o zaznaczoną na planie sytuacyjnym północną pierzeję pl. Wolnica] wpadnie, iak Planik sytuacyiny wskazuie, a zatem zgadza się z upięknieniem tey części [miasta]. Dla czego zgodzili się delegowani, aby stosownie do starego odkrytego fundamentu fabryka mogła bydź według linii o-p wykończoną, zastrzegaiąc, aby róg tegoż domu [to jest narożnik dzisiejszych ulic Krakowskiej i Węgłowej] dla łatwego zakrętu wozów z drzewami i dla lepszego Kształtu domu mógł bydź ścięty i stosownie ozdobiony – iak powszechnie winny bydź domy ozdobione82Tamże, s. 63.

Stanowisko to powtórzył Wydział Spraw Wewnętrznych w piśmie skierowanym do Franciszka Cynka 19 maja. Budowa rozpoczęła się i… zaraz została wstrzymana. Pismem z 10 czerwca Senat

zawiadomiony, iż P. Cynk właściciel Kamienicy (…), którą teraz buduie, wystąpił na Ulicę publiczną nad linię upięknienia miasta, przez co oznaczony porządek na planie uregulowania ulic udaremnionym by został (…), poleca Dyrekcyi Policyi wstrzymanie fabryki (…), dopóki stan rzeczy dokłądnie namieyscu przez Kommisyą ad hoc delegowaną rozpoznanym nie zostanie (…).

18 sierpnia Senat stwierdzał, że Cynk „o cali 6 1/2 w Ulicę Św. Wawrzyńca [jak tym razem nazwano ul. Węgłową] wystąpił”; polecono mu „niezwłoczne zburzenie narożnika (…) i odmurowanie nowego stosownie do planu (…)”. 31 sierpnia Senat polecił członkom kolejnej komisji, by

linią kierunku Ulicy Ś-go Wawrzyńca [chodzi o północne pierzeje dzisiejszej ul. Węgłowej, pl. Wolnica i ul. św. Wawrzyńca] iako też i domu rzeczonego (…) ile bydź może nayspieszniey oznaczyli, tudzież zburzenie narożnika i wystawienie go na nowo stosownie do planu przez Senat zatwierdzonego zarządzili, tak, aby w tym narożniku było okno, iak to iest na tymże planie oznaczone83Tamże, s. 71, 77, 81.

Na tym – jak się wydaje – urzędowe postępowanie zostało zakończone. Budowa kamienicy-zajazdu Franciszka Cynka trwała zapewne do roku 1839, bowiem taką datę umieszczono nad bramą do sieni od strony ul. Węgłowej. Dwupiętrowy budynek stanął w miejscu dwóch dawnych kamienic przyrynkowych (niegdysiejszych Foxowskiej i Corporis Christi), wykorzystując ich piwnice oraz część murów w obrębie parteru. Elewacje od strony ulic Krakowskiej i dzisiejszej Węgłowej, wraz z wymaganym przez władze ściętym narożnikiem, rozwiązane zostały jednolicie. Parter potraktowano jako strefę cokołową, ożywioną arkadowymi wnękami i otworami oraz opracowaną w tynku neorustyką. Oba piętra otrzymały artykulację pionową w postaci pilastrów jońskich wielkiego porządku, wspierających belkowanie.

Ustalenie autorstwa budynku utrudnione jest wobec niezachowania się projektu architektonicznego. Z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć można, że autorem był Ignacy Hercok (1806–1864) zatrudniony w Urzędzie Budownictwa Wolnego Miasta, dysponujący już wówczas znacznymi doświadczeniami i imponującym dorobkiem. Postać ta84Zob. Hercok Ignacy, [hasło w:] Polski słownik biograficzny, t. IX, 1960–1961, s. 455; Hercok Ignacy, [hasło w:] Encyklopedia Krakowa, red. A.H. Stachowski, Warszawa–Kraków 2000, s. 286–287., dopominająca się o pełną monografię, zasługuje na bliższą charakterystykę. Austriak z pochodzenia, wcześnie znalazł się w Krakowie, gdzie w latach 1825–1826 studiował w Szkole Rysunku i Malarstwa, w pracowni Józefa Brodowskiego. Już roku 1827 zatrudniony został w Urzędzie Budowniczym Wolnego Miasta jako bezpłatny aplikant85Fakt ten odnotowano w protokołach z posiedzeń Senatu; ANK, sygn. WMK IV-14, s. 566, 587.. Jak większość pracujących tam budowniczych nie miał za sobą studiów politechnicznych86U. Bęczkowska, Karol Kremer, dz. cyt., passim.; zapewne uczęszczał na wykłady w Katedrze Architektury i Hydrauliki87A. Żeleńska-Chełkowska, Dzieje zapomnianej Katedry Architektury i Hydrauliki na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1827–1833, „Przegląd Humanistyczno-Oświatowy” 1963, s. 201–226., która w latach 1827–1833 funkcjonowała w ramach Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaś w roku 1834 została wcielona do Instytutu Technicznego. W latach 1829–1830 opracował inwentaryzacje pomiarowe, „plany Zamku Krakowskiego”88ANK, sygn. WMK IV-17, s. 155.związane z projektowaną wówczas (niezrealizowaną) restauracją Wawelu, inicjatywą Artura Potockiego. W roku 1830 – nadal jako bezpłatny aplikant – wykonał „zdięcia planu sytuacyjnego Wisły pod Ruszczą”89Tamże, s. 508.. W latach 1831–1834 według jego projektu prowadzono remont i rozbudowę kazimierskiej bożnicy Kupa90Projekt i prace odnotowano w protokołach z posiedzeń Senatu; ANK, WMK IV-17, s. 204, 512, 602. (która wówczas uzyskała swą obecną formę), w latach 1835–1836 projektował zajazd Jana Szwarca (niezachowany dzisiaj budynek późniejszej drukarni Anczyca)91E. Ostrowska, „Dom na Żabikruku”. Historia budynku drukarni Władysława Anczyca i s-ki w Krakowie (1835–1970), RK 68, 2002, s. 173; M. Borowiejska-Birkenmajerowa, J. Demel, dz. cyt., s. 99.. W roku 1837 awansował: po Feliksie Radwańskim młodszym objął stanowisko budowniczego okręgowego, odpowiadającego za urbanistyczne i architektoniczne realizacje w granicach Rzeczypospolitej Krakowskiej, poza samym Krakowem. W tym charakterze projektował stosunkowo okazały zespół Urzędu Górniczego w Jaworznie (1839)92Projekt do Planu na Budowę Domów mieszczących Urząd Górniczy w Jaworznie, ANK, WMK – Okręg 243., skromniejsze budynki kuźni i kancelarii górniczej tamże (1845)93ANK, WMK Okręg 251., kościół parafialny w Kościelcu koło Chrzanowa94Stan techniczny starego kościoła badał w roku 1839, stwierdzając m.in.: „mury w całej nawie (…) porysowane, dach zgniły, podsiębitka odstawała od belek, w ogólności cały kościół był poddezelowany” (AKM Kraków, sygn. APA 94, inwentarz kościoła spisany przez Ignacego Hercoka, przesłany do Konsystorza 17 sierpnia 1846 r.). (trzy kolejne projekty z lat 1838/1839, 1841 i – zrealizowany – z roku 184295Plan powiększenia Kościoła Parafialnego w Kościelcu, dat. 18 Grudnia 183810 Kwiet. 1839; Plan A wyrestaurowania Kościoła w Kościelcu, dat. 8 Września 1841 r.; Plan na wymurowanie Kościoła w Kościelcu, 1842; ANK, sygn. WMK-Okr. 346–348.), budynek mieszkalny dla parafii w Bolechowicach (1844)96ANK, sygn. WMK-Okręg 271, 272.typowe projekty dla szkół początkowych (1837–1838)97I. Hercok, Opis budowy szkół początkowych miasta Krakowa i jego Okręgu, Krakw 1837 (i 1838); zob. U. Bęczkowska, Karol Kremer, dz. cyt., s. 103, przypis 72.. Według jego projektów kształtowano też klasycystyczną fasadę domu kapitulnego przy ul. Kanoniczej 11 oraz budowano krakowskie domy, między innymi przy ul. Zwierzynieckiej 2 (dzisiaj nieistniejący), Sławkowskiej 21 (oba z roku 1834), Straszewskiego 14/15 (1835)98Zob. przypis 84..

Mniej kłopotów przysparzała Franciszkowi Cynkowi dawna kamienica Pod Gwiazdą (ul. Krakowska 27/ ul. Skałeczna 2), która zachowała swą odrębność. Konieczna była tu jedynie korekta dachu, który – by nie powodować zamakania ściany kamienicy-zajazdu – zyskał spadek ku północy, do dzisiejszej ul. Skałecznej. „Plan oznaczaiący przeistoczenie dachu” (il. 6) nad jednopiętrową wówczas kamienicą zaakceptowany został 7 lipca 1835 r.99ANK, ABM, fasc. 911, dz. VIII, l.s. 68, plan nr 1.

Drugi etap prac nastąpił w roku 1847, a więc już po upadku Wolnego Miasta. Z inicjatywy nowego właściciela księcia Stanisława Jabłonowskiego ­kamienicę-zajazd rozbudowano ku zachodowi po przyłączeniu dawnej posesji „Nº 60”, zajętej uprzednio przez zrujnowany dom, posadowiony na piwnicach starej kamienicy.

Stanisław Jabłonowski (1799–1878)100Jabłonowski Stanisław, [hasło w:] Polski słownik biograficzny, t. X, 1962–1964, s. 242. to postać znacząca w dziejach narodowych. Ten przedstawiciel arystokratycznego rodu był bohaterskim uczestnikiem powstania listopadowego, w którym pełnił funkcję szefa sztabu dowódcy artylerii gen. Józefa Bema101S. Jabłonowski, Wspomnienia o bateryi pozycyinej artyleryi konnej Gwardyi Królewsko-Polskiej, Poznań 1860.. W Krakowie osiadł na krótko, by już po epizodzie Wiosny Ludów 1848 r., gdy wraz z Adamem Potockim pertraktował z Austriakami warunki kapitulacji, przeprowadzić się do Wrocławia, a następnie pod Gorlice, gdzie – w Kobylance i Siarach – rozwijał działalność przemysłową związaną z początkami eksploatacji ropy naftowej102T. Pabis, Książę Stanisław Jabłonowski (1799–1878), Libusza 2010..

Dom „Nº 60” przed przejęciem posesji przez Jabłonowskiego należał do Stawskiego, może tego samego, co w odnotowanym w opisie do planu Senackiego, może jego spadkobiercy. Ów Stawski na przełomie lat 1840/1841 przedłożył „plany odmurowania” zaniedbanego domu. Komisja budowlana, jaka w związku z tym została zwołana przez Wydział Spraw Wewnętrznych, nie zebrała się, gdyż – jak latem 1841 r. wyjaśniał Urząd Budownictwa – udziału odmówił sam zainteresowany, argumentując, „iż mając ieszcze Dom swój w dobrym stanie, a przy tem nie przysposobiwszy się w materyał potrzebny do Budowy, ile, że nie będąc tak zamożny do prowadzenia fabryki w r.b. rozpocząć [prac] nie może”. Jesienią tegoż roku Urząd Budownictwa orzekł, że wspomniany

Plan na odmurowanie domu pod L. 60 (…) przez P. Stawskiego złożony (…) nie kwalifikuje się do potwierdzenia, ale zwróconym bydź winien dla złożenia innego, a to z powodu, iż w miejscu tem (…) Domy wszystkie dla upięknienia murowane o piętrze bydź winny, złożony zaś plan obejmuje wystawienie Domku o Dole [to jest parterowego].

W maju 1842 r. polecono Urzędowi Budownictwa zaopiniowanie, czy dom, który „dezolacyi podpada i zawaleniem grozi (…) iako spustoszały uważanym być ma, lub czyli jeszcze pozostawać może”. W wydanej w czerwcu opinii, w zasadzie dyskwalifikując techniczną wartość domu, zaznaczono, „że bynaymniey nie grozi [on] niebezpieczeństwem”103ANK, ABM, fasc. 911, dz. VIII, l.s. 68, s. 83–84, 91, 101, 103–104..

Plan przebudowy dachu nad dawną kamienicą Pod Gwiazdą akceptowany 7 lipca 1835 r. ANK, sygn. ABM 911, dz. VIII, l. s. 68, plan nr 1

il. 6. Plan przebudowy dachu nad dawną kamienicą Pod Gwiazdą akceptowany 7 lipca 1835 r. ANK, sygn. ABM 911, dz. VIII, l. s. 68, plan nr 1

Dom zapewne niszczał przez kolejnych pięć lat. Najpóźniej z początkiem roku 1847 posesja „Nº 60” została pozyskana przez księcia Jabłonowskiego104W połowie 1843 r., gdy zgodnie ze wspomnianymi „liniami upięknienia” zatwierdzano projekt kamienicy w narożniku ulic Augustiańskiej i Skałecznej, właścicielem sąsiedniej posesji, w narożniku ulic Krakowskiej i Węgłowej, był jeszcze Franciszek Cynk; tamże, plan nr 6.. Wobec zamierzonej rozbudowy zajazdu na jej terenie 15 kwietnia dokonano „oszacowania Gruntu publicznego, który Właściciel Domu Nº 60 (…) zabierać ma pod zabudowania nowe”105Tamże, s. 109.. „Grunt” ten – to „wchodzące” w dzisiejszą ul. Węgłową przedłużenie terenu dawnych przedproży kamienic „Nº 61 i 62”, a jego przejęcie było konieczne do utrzymania wspomnianej, przyjętej w roku 1835 linii regulacyjnej. Rzecz zobrazowano na planie opracowanym i sygnowanym przez Karola Kremera 26 kwietnia, zaś zatwierdzonym przez C.K. Radę Administracyjną 27 maja 1847 r. (il. 7). 2 czerwca „Plan (…) na Kamienicę Nº 60 (…)” został zatwierdzony przez Cesarsko-Królewski Wydział Spraw Wewnętrznych i Policyi (il. 8), który kontynuował prace analogicznego Wydziału we władzach Wolnego Miasta, działając w podobnym składzie. Plan ów oznaczał rozbudowę kamienicy-zajazdu z powtórzeniem rozwiązania elewacji od dzisiejszej ul. Węgłowej. Najpóźniej wówczas wprowadzono późnoklasycystyczny, malarski wystrój niektórych wnętrz, operując – co charakterystyczne dla ówczesnych (i wcześniejszych) wnętrz krakowskich – podziałami architektonicznymi. Jak wynika z dalszej korespondencji, prace ukończono zapewne w roku 1848106Tamże, s. 117, 125..

Tak przedstawiająca się kamienica, będąca jednocześnie zajazdem, była wówczas najokazalszą budowlą świecką na terenie Kazimierza. Późnoklasycystyczne formy, w skali Krakowa okazałe, lecz bardzo skromne w zestawieniu na przykład z ówczesną architekturą Warszawy, były typowe dla architektury Wolnego Miasta: solidnej, funkcjonalnej, lecz ze względów ekonomicznych oszczędnej w operowaniu detalem107M. Jarosławiecka-Gąsiorowska, Architektura neoklasyczna w Krakowie, „Rocznik Krakowski” 1933, R. XXIV; T. Żychiewicz, Architektura klasycystyczna Kazimierza i Stradomia, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” 1956, R. I, z. 4, s. 297–348..

W połowie XIX w. budynkowi groziło zajęcie przez wojsko; warto przypomnieć, że w tym właśnie okresie, od 16 marca 1849 do 17 stycznia 1850 r., wojsko rosyjskie, wspierające Austrię w tłumieniu powstania Lajosa Kossutha na Węgrzech, zajmowało pobliski kościół św. Katarzyny z częścią klasztoru Augustianów108B. Krasnowolski, Restauracja, art. cyt., s. 43.. 2 października 1851 r. władze miejskie zawiadamiały
„p. Stanisława X-cia Jabłonowskiego, Właściciela Domu pod L. 60/1 (…) położonego, że dom w mowie będący nie zostanie już zajętym na Koszary, jako to Rezolucyą z d. 29 września r.b. zamieszczonem było, gdyż wysoka C.K. Kommenda Woyskowa Reskryptem z d. 1 października r.b. (…) od zamiaru umieszczenia tamże Koszar odstąpiła”109ANK, ABM, fasc. 911, dz. VIII, l.s. 68, s. 129.. Trudno oprzeć się refleksji, że książę miał swoje „dojścia”…

„Plan sytuacyiny gruntu publicznego wedle planu upięknienia (…) przez Senat Rządzący w roku 1845-tym zatwierdzonego, zabrać się maiącego pod zabudowanie nowe, do Domu Nº 60 (…)”, datowany 26 Kwietnia 1847 r. ANK, sygn. ABM 911, dz. VIII, l.s. 68, plan nr 3

il. 7. „Plan sytuacyiny gruntu publicznego wedle planu upięknienia (…) przez Senat Rządzący w roku 1845-tym zatwierdzonego, zabrać się maiącego pod zabudowanie nowe, do Domu Nº 60 (…)”, datowany 26 Kwietnia 1847 r. ANK, sygn. ABM 911, dz. VIII, l.s. 68, plan nr 3

Późniejsze przekształcenia i stan obecny kamienicy

Późniejsze przekształcenia miały charakter drugorzędny, nie wpływając na ukształtowanie elewacji, bryły i rzutu. W 1879 r., gdy właścicielem budynku był Jan Janiga, z uwagi na bezpieczeństwo przeciwpożarowe drewniane schody zastąpiono ogniotrwałymi oraz zlikwidowano drewniane ściany i ganki; projekt (il. 9) opracował budowniczy Jacek Matusiński110ANK, sygn. ABM, fasc. 437, dz. VIII, l.s. 68., który w latach 1886–1887 realizował na Kazimierzu między innymi bethamidrasz B’nei Emuna (ul. Meiselsa 17) i kaplicę w klasztorze Zgromadzenia Sióstr Miłości Bożej (ul. Piekarska). W 1889 r. staraniem tegoż właściciela drewniane sanitariaty (zlokalizowane przy podwórzowych gankach) zastąpiono murowanymi111Tamże, s. 7–9.. W 1903 r. zatwierdzono „plany (…) na zaprowadzenie wodociągu (…) i połączenie tegoż z wodociągiem miejskim”112Tamże, s. 15–17..

Na początku XX w. oraz w okresie międzywojennym budynek należał do rodziny Kernerów i do Józefa Peisnera. Prowadzono drobne prace, dotyczące między innymi witryn i portali sklepowych na parterze. I tak w roku 1911 powstał „plan na wystawę sklepową”, w 1924 plany „na przerobienie z okna drzwi sklepowych” oraz „na wykonanie gablotki i szyldów w fasadzie”, a w 1934 „na przerobienie okna frontowego na portal sklepowy”113Tamże, s. 27, 33 i plany 7, 8.. W latach 1926–1927 modernizowano instalację wodno-kanalizacyjną114Tamże, s. 21, 23, 25 i plan 6.

Kamienica, ul. Krakowska 29/ ul. Węgłowa 1-1a, plan rozbudowy w obrębie przejętej przez Stanisława Jabłonowskiego posesji po stronie zachodniej akceptowany przez Karola Kremera w 1847 r. ANK, sygn. ABM 911, dz. VIII, l.s. 68, plan nr 4

il. 8. Kamienica, ul. Krakowska 29/ ul. Węgłowa 1-1a, plan rozbudowy w obrębie przejętej przez Stanisława Jabłonowskiego posesji po stronie zachodniej akceptowany przez Karola Kremera w 1847 r. ANK, sygn. ABM 911, dz. VIII, l.s. 68, plan nr 4

Po II wojnie światowej kamienicę zamieszkiwali liczni lokatorzy. Charakterystyczne dla tej epoki zjawisko – stopniowa degradacja techniczna powodowana niemal zupełnym zaniechaniem remontów – była i tu odczuwalna. Przeciwdziałania podjęte przez powołany w 1978 r. Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa zaowocowały w 1981 r. przeprowadzeniem kompleksowych badań historycznych i architektonicznych, podsumowanych w dokumentacji naukowej115Zob. przypis 2.. Dokumentacja ta stać się mogła podstawą do opracowania konserwatorskiego projektu remontu i rewaloryzacji. Na początku lat 90. ubiegłego wieku pojawiła się koncepcja adaptowania budynku jako hotelu. Przeprowadzono wstępne prace: remont więźby dachowej z wymianą pokrycia ceramicznego, a także badania stratygraficzne tynków. Tu jednak pojawiły się typowe dla powojennego Kazimierza trudności związane z niewyjaśnionym statusem własnościowym. Prace wstrzymano, pozostawiając opuszczone mieszkania na piętrach i nadal funkcjonujące lokale handlowe na parterze. Rozpoczął się długotrwały proces niszczenia, postępujący od ćwierćwiecza. W ostatnich latach awarii budowlanej uległa sąsiednia kamienica, w narożniku ul. Węgłowej 3 i ul. Augustiańskiej, obecnie zastąpiona nową „plombą”. Aktualna koncepcja zagospodarowania kamienicy przy ul. Krakowskiej 29 /Węgłowej 1-1a, jako biblioteki – to realna szansa ocalenia i właściwego wykorzystania cennego zabytku. Wraz z sąsiednim Domem Norymberskim – którym we współpracy z partnerskim miastem Krakowa stała się sąsiednia kamienica Pod Gwiazdą – cenny zabytek architektury z doby Wolnego Miasta Krakowa, kryjący w sobie gotyckie, czternastowieczne piwnice, tworzyłby na Kazimierzu wartościową ze społecznego punktu widzenia enklawę promującą walory kulturowe.

Kamienica, ul. Krakowska 29/ ul. Węgłowa 1-1a, projekt schodów ogniotrwałych zatwierdzony 9 lipca 1879 r. ANK, sygn. ABM, fasc. 437, dz. VIII, l.s. 68, plan nr 1

il. 9. Kamienica, ul. Krakowska 29/ ul. Węgłowa 1-1a, projekt schodów ogniotrwałych zatwierdzony 9 lipca 1879 r. ANK, sygn. ABM, fasc. 437, dz. VIII, l.s. 68, plan nr 1


STRESZCZENIE

Bogusław Krasnowolski
Zapomniany, Wybitny Zabytek Architektury Krakowskiego Kazimierza

Kamienica stojąca w narożniku ulic Węgłowej 1-1a i Krakowskiej 29 ma bogatą historię. W obecnej, późnoklasycystycznej postaci ukształtowana została – jako zajazd – w dobie Wolnego Miasta Krakowa (1815–1846). Kraków dźwigał się wówczas z upadku, trwającego od drugiej połowy XVII w., a nową zabudowę podporządkowywano nowoczesnym koncepcjom urbanistycznym. Prace podjął w latach 1837–1839 Franciszek Cynk, ojciec późniejszego krakowskiego malarza Floriana. Autorem projektu mógł być Ignacy Hercok, działający aktywnie we władzach budowlanych. Kolejny etap – to rozbudowa, dokonana już pod panowaniem austriackim, w latach 1847–1848. Tym razem była to inicjatywa księcia Stanisława Jabłonowskiego, wcześniej bohatera powstania listopadowego. Istotną wartością budynku są średniowieczne piwnice, związane z kamienicami kształtowanymi tu w wieku XIV, po lokacji miasta Kazimierza (1335) jako krakowskiego „satelity”. Obecny zamiar remontu konserwatorskiego kamienicy z adaptacją dla biblioteki – to szansa na uratowanie cennego zabytku architektury i historii Krakowa.

SŁOWA KLUCZE

Fox Jan, Fox Joachim, Fox Stanisław, Hercok Ignacy, Jabłonowski Stanisław, kamienice krakowskie, Kazimierz krakowski, Trenner Bogumił, Wolne Miasto Kraków

SUMMARY

Bogusław Krasnowolski
Forgotten, outstanding monument of architecture of Cracow’s Kazimierz

The townhouse that stands at the corner of Węgłowa 1 – 1a Street and Krakowska 29 Street has a rich history. It was formed in its’ current, late-Classicist form – as an inn – at the time of the Free City of Cracow (1815 – 1846). At that time, Cracow was being lifted from a downfall which lasted from the second half of the 17th century; new development was subordinated to the modern urban planning concepts. The work was undertaken between 1837 and 1839 by Franciszek Cynk, father of Cracow’s painter Florian. Ignacy Hercok, active member of the construction authorities, could have been the author of the design. The subsequent stage was an extension performed under the Austrian authorities between 1847 and 1848. This time, it was the initiative of Prince Stanisław Jabłonowski, hero the November Rising. An important value of the building are medieval cellars, related to the townhouses built here in the 14th century after the City of Kazimierz received the urban charter in 1335 and became Cracow’s “satellite town.” The present-day intention of conservatory renovation of the townhouse along with adaptation for library purpose is a chance for saving the valuable monument of Cracow’s architecture and history.

KEY WORDS

Jan Fox, Joachim Fox, Stanisław Fox, Ignacy Hercok, Stanisław Jabłonowski, Cracow townhouses, Cracow Kazimierz district, Bogumił Trenner, Free City of Cracow


BIBLIOGRAFIA

  • Atlas historyczny miast polskich, red. R. Czaja, t. V Małopolska, red. Z. Noga, zesz. 1 Kraków, red. tenże, Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Kraków 2007.
  • Berdecka A., Lokacje i zagospodarowanie miast królewskich w Małopolsce za Kazimierza Wielkiego (1333–1370), Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1982.
  • Berdecka A., Nowe lokacje miast królewskich w Małopolsce w latach 1333–1370. Chronologia i rozmieszczenie, „Przegląd Historyczny” LXV, 1974, zesz. 4, s. 593–624.
  • Bęczkowska U., Karol Kremer i krakowski urząd budownictwa w latach 1837–1860, seria „Ars Vetus et Nova” XXXI, „Universitas”, Kraków 2010.
  • Bieniarzówna J., Schyłek świetności, [w:] Dzieje Krakowa, t. III: Kraków w wiekach XVI-XVIII, red. J. Bieniarzówna, J.M. Małecki, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1984, s. 322.
  • Borowiejska-Birkenmajerowa M., Demel J., Działalność architektoniczna i urbanistyczna senatu Wolnego Miasta Krakowa w latach 1815–1846, „Studia i Materiały do Historii i Teorii Architektury i Urbanistyki”, t. 4, Warszawa 1963.
  • Cynk Florian Stanisław, [hasło w:] Polski słownik biograficzny, t. IV, Polska Akademia Umiejętności, Kraków 1938, s. 125.
  • Czapczyńska D., Komorowski W., Łukacz M., Budynek przy ul. Krakowskiej 29/ Węgłowej 1-1a, ekspertyza konserwatorska, mpis, 1981, archiwum Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Delegatury w Krakowie.
  • Dąbrowski J., Czy Kazimierz i Kleparz założono jako miasta konkurencyjne dla Krakowa, [w:] Księga pamiątkowa. Prace z dziejów Polski feudalnej ofiarowane Romanowi Grodeckiemu, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1960.
  • Hercok Ignacy, [hasło w:] Encyklopedia Krakowa, red. A.H. Stachowski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa – Kraków 2000, s. 286–287.
  • Hercok Ignacy, [hasło w:] Polski słownik biograficzny, t. IX, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1960–1961, s. 455.
  • Jabłonowski Stanisław, [hasło w:] Polski słownik biograficzny, t. X, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1962–1964, s. 242.
  • Jakimyszyn A., Żydzi krakowscy w dobie Rzeczpospolitej Krakowskiej. Status prawny. Przeobrażenia gminy. System edukacyjny, Austeria Publishing House, Kraków – Budapeszt 2008.
  • Jarosławiecka-Gąsiorowska M., Architektura neoklasyczna w Krakowie, „Rocznik Krakowski” XXIV, 1933, s. 119–198.
  • Katalog zabytków sztuki w Polsce, t. IV Miasto Kraków, cz. IV Kazimierz i Stradom, kościoły i klasztory 1, red. I. Rejduch-Samkowa, J. Samek, Instytut Sztuki Polskiej Akademii Nauk, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1987, s. 64.
  • Komorowski W., Kamienice i pałace Rynku krakowskiego w średniowieczu, „Rocznik Krakowski” LXVIII, 2002, s. 53–73.
  • Komorowski W., Najstarsze kamienice krakowskie, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” 42, 1997, s. 107–119.
  • Konieczna W., Początki Kazimierza do 1419 r., [w:] Studia nad przedmieściami Krakowa, „Biblioteka Krakowska” 94, 1938, s. 80–81.
  • Krasnowolski B. (z zespołem), Kazimierz ze Stradomiem, studium historyczno-urbanistyczne, mpis, Kraków 1982–1985, archiwa Małopolskiego Konserwatora Zabytków w Krakowie i Narodowego Instytutu Dziedzictwa – Delegatury w Krakowie, t. I, cz. VI, Analizy nowożytnych spisów podatkowych, tabl. A-3; t. IA Katalog zabytków, cz. II, s. 253–254.
  • Krasnowolski B., Krakowski Kazimierz w dobie upadku: od najazdu szwedzkiego (1655-1657) do dzieła Komisji Dobrego Porządku (1786–1791) i trzeciego rozbioru Polski (1795), „Krzysztofory” XXVII, 2009, s. 139–158.
  • Krasnowolski B., Lokacyjne układy urbanistyczne na obszarze Ziemi Krakowskiej w XIII i XIV wieku, cz. II Katalog lokacyjnych układów urbanistycznych, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej, Kraków 2004, s. 87–92.
  • Krasnowolski B., Układ przestrzenny krakowskiego Kazimierza w wieku XIV, „Rocznik Krakowski” LIV, 1987, s. 17–57.
  • Krasnowolski B., Ulice i place krakowskiego Kazimierza. Z dziejów Chrześcijan i Żydów w Polsce, „Universitas”, Kraków 1992, s. 163–167.
  • Krasnowolski B., Urbanistyka i sztuka Wolnego Miasta Krakowa, [w:] Rzeczpospolita Krakowska 1815–1846. Materiały z sesji naukowej 23 maja 2015 roku, red. J. Wyrozumski, Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Kraków 2016, s. 55–91.
  • Nekanda Trepka W., Liber generationes plebeanirum („liber chamorum”), cz. I, W. Dworzaczek, J. Bartyś, Z. Kuchowicz, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław – Warszawa – Kraków 1963, s. 54.
  • Niezabitowski M., Pierwszy „Wielki Kraków” – proces „pękania” murów obronnych Krakowa 1791–1802, „Krzysztofory” XXIII, 2005, s. 71–78.
  • Pabis T., Książę Stanisław Jabłonowski (1799–1878), Mała Poligrafia Redemptorystów, Libusza 2010.
  • Przywileje ustanawiające gminy miejskie wielkiego Krakowa (XIII-XVIII wiek), opr. B. Wyrozumska, Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, Kraków 2007, s. 27–28, 53–54.
  • Regestry gospód w Krakowie z lat 1632 i 1649 ze zbiorów Biblioteki Naukowej PAU i PAN w Krakowie i Biblioteki Jagiellońskiej, K. Follprecht, Towarzystwo Miłośników Historii i Zabytków Krakowa, „Fontes Cracovienses” XI, Kraków 2005.
  • Szymański J., Nauki pomocnicze historii, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1983, s. 182.
  • Tomkowicz S., Ulice i place Krakowa w ciągu dziejów, ich nazwy i zmiany postaci, „Biblioteka Krakowska” 63–64, 1926, s. 230.
  • Żychiewicz T., Architektura klasycystyczna Kazimierza i Stradomia, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” I, 1956, zesz. 4, s. 297–348.