Nagroda Żółtej Ciżemki

„Chciałam, żeby książka dostarczała wielu tematów do rozmowy z dzieckiem i skłaniała do refleksji”

Rozmowa z autorką Katarzyną Kozłowską, laureatką Nagrody Żółtej Ciżemki za książkę O kruku, który chciał zostać papugą

Katarzyna Kozłowska

Katarzyna Kozłowska, fot. Krzysztof Lis

Została Pani Laureatką Nagrody Żółtej Ciżemki za książkę dla dzieci O kruku, który chciał zostać papugą. Czy pisząc ją, spodziewała się Pani takiego sukcesu?

Pisząc tę książkę, liczyłam po cichu, że może znajdzie się wydawnictwo, które zechce ją wydać. Szczęśliwie w Bajce zaanonsowała mnie Agnieszka Żelewska, która ilustrowała moje dwie poprzednie książki, i tekst się spodobał. To już był w moim odczuciu sukces! Proszę wziąć pod uwagę, że w Polsce co roku ukazuje się około 3000 książek dla dzieci. Wyłonić się z takiego oceanu książek, to prawdziwy cud! Tu pewnie zasługa wydawnictwa, które wydaje książki dobre i wydaje je pięknie. Ma grono swoich wiernych odbiorców. Czyli kruk ogrzał się w blasku innych tytułów i został dostrzeżony. O zgłoszeniu książki do konkursu nawet nie wiedziałam. A tu nie dość, że wygrała Żółtą Ciżemkę, to ma nominację do Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego. Świat chyba stanął na głowie!

Wyróżnienia krytyków już są, a jak książkę przyjęły dzieci? Czy to wymagający czytelnicy?

Dzieci nie oceniają mądrości płynących z książki, tylko odbierają historię i albo im się podoba, albo nie chcą jej słuchać. Dostaje się jedną szansę. Dzieci mają detektory dydaktyzmu i takie na siłę „wychowujące” książki intuicyjnie odrzucają. Pochlebiam sobie, że moja książka jest napisana po partnersku, bez wyższości, za to z poczuciem humoru, ale i pewną dyskretną misją. Wygląda na to, że dzieci przejmują się losem kruka. Doskonale też dekodują znajdujące się w książce żarty. Mogę tu mówić tylko o reakcjach zaprzyjaźnionych dzieci, bo tylko taki mam feedback. Na przykład córka koleżanki na wszystkie czarne ptaki napotkane w parku mówi Roch, co by znaczyło, że bohater książki zapadł jej w pamięć. Z kolei na spotkaniu z czytelnikami podczas festiwalu w Rabce jeden chłopiec zapytał, dlaczego tylko jelonek rogacz nie ma imienia. To jest prawdziwa czytelnicza dociekliwość…!

Kiedy zapoznałam się z książką, od razu rzuciło się w oczy, że przyroda jest dla Pani ważna. Jest Pani wegetarianką, która buszuje po pchlim targu. Wierzy Pani w recycling. Jak według Pani powinniśmy dbać o naszą planetę?

Przede wszystkim należy zmienić sposób myślenia. Jak najszybciej zapomnieć, że należy czynić sobie Ziemię poddaną, bo to przestarzała i szkodliwa „mądrość”. Człowiek jest częścią natury i powinien respektować wszystkie jej elementy, bo nie ma roli nadrzędnej. Jelonek rogacz nie przypadkiem znalazł się w książce i odgrywa ważną rolę fabularną. Chodziło mi o to, żeby małe dzieci zwróciły uwagę na, powiedzieć by można, małego owada, jakich wiele. Dostrzeganie maleńkich bytów wokół nas, które są trybikami w gigantycznym ziemskim mechanizmie, i szanowanie ich to pierwszy krok do dbałości o planetę. Dbanie o planetę to wzniosłe hasło, w istocie sprowadzające się do drobnych gestów, których jest mnóstwo każdego dnia. W stosunku do zwierząt, drzew, wody czy trawnika pod domem.

Miejscem akcji książki O kruku, który chciał zostać papugą stał się las, a bohaterami zwierzęta. Ale skąd wziął się pomysł na smutnego kruka Rocha?

Gdy już wiedziałam, o czym chcę napisać książkę, szukałam bohatera, który obiektywnie powinien być z siebie zadowolony, a nie jest. Przyszedł mi do głowy kruk, bo czytałam niezwykłe rzeczy o tych ptaszyskach, a i ich urodzie nie można niczego zarzucić. Miałam więc wspaniałego, dostojnego ptaka, który w opowieści smuci się, bo jest czarny, i wydaje mu się, że gdyby był kolorowy, to byłby wesoły. Aby to osiągnąć, chce zamienić się w papugę. Uznałam, że dramaturgicznie jest to obiecujący pomysł, wokół którego może się wydarzyć dużo ciekawych rzeczy.

Jak wyglądał proces pracy nad książką?

Pracę nad książką zaczynam od postawienia problemu, którym chcę się zająć. Dopiero później szukam atrakcyjnej formy, żeby uniosła myśli. Na początku mam ogólny zarys opowieści, która w miarę pisania rozwija się o coraz to nowe wątki. Można powiedzieć, że gdy lepiej poznaję swoich bohaterów, to wpadam na pomysły, co powinni robić i jak się zachowywać. W zasadzie w czasie pisania książki przestaję żyć własnym życiem, tylko żyję sprawami bohaterów. Jest to bardzo intensywne i męczące.

Kiedy nie pisze Pani książek, to fotografuje jedzenie. Co Panią do tego skłoniło?

Przez kilka lat pisałam bloga o zdrowym odżywianiu i podróżach kulinarnych, więc teksty i przepisy ilustrowałam zdjęciami. Ale fotografowanie to nie była nowość w moim życiu, bo pierwszy światłomierz kupiłam sobie za uzbierane do świnki skarbonki pieniądze w piątej klasie szkoły podstawowej. Zdjęcia wtedy robiłam smieną i zabawne było to, że światłomierz był o kilka klas lepszy od aparatu. Teraz na pisanie bloga nie mam czasu (choć nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa), fotografuję za to martwe natury (można je zobaczyć na Instagramie: https://www.instagram.com/silkdressdiet/?hl=en) i mam nadzieję, że uda mi się kiedyś zrobić wystawę tych zdjęć. Może na ogrodzeniu Ogrodu Botanicznego w Warszawie?

Wracając do książki. Dla głównego bohatera, kruka Rocha, kolory miały duże znaczenie. Do tego stopnia, że przez swoje czarne upierzenie czuł się nieszczęśliwy. Niestety, szacuje się, że dwa procent dzieci cierpi na depresję. Czy kruk Roch przypadkiem również nie cierpi na tę przypadłość?

Nie chciałabym definiować stanu kruka i deklarować, czy cierpiał na depresję czy nie, bo to poważna choroba, która ma określone objawy kliniczne, i nie chciałabym narazić się na zarzuty, że ktoś w depresji nie zachowałby się tak, jak bajkowy ptak. Roch czuł się nieszczęśliwy! Błędnie sądził, że to przez czarny kolor. W końcu odkrył przyczynę swojego nieszczęścia.

Inną emocją opisywaną w książce jest samotność, która dotyka nie tylko dorosłych, ale coraz częściej dzieci. Czy przypadkiem pośpiech, w jakim żyjemy, nie zwiększa naszego poczucia odizolowania?

Pośpiech jest z pewnością jednym z winowajców, ale myślę, że największe szkody robi przesadne skoncentrowanie na sobie. Proszę zwrócić uwagę na przełomowy moment w życiu bajkowego kruka. Następuje wtedy, gdy chce pomóc papudze, która w jego ocenie znalazła się w zagrożeniu. Porywa go nurt wydarzeń i nie ma głowy, żeby rozpamiętywać swoją samotność. Samotność fundujemy sobie sami. Otwarcie się na sprawy innych wprowadza do naszego świata ludzi, z którymi tworzymy więzi, i wtedy przestajemy odczuwać samotność.

Warto rozmawiać z dziećmi na temat ich emocji. W nagrodzonej książce opisuje Pani między innymi towarzyszący krukowi smutek. Jak zatem rozmawiać z dziećmi na temat emocji?

Po pierwsze otwarcie. Poza tym ważne jest stworzenie poczucia bezpieczeństwa. Emocje, jakie dzieci odczuwają, są różne. Dobre i złe. Jeśli będą mogły wyrazić je bez obawy, że spotka je z tego powodu jakaś przykrość, to będą je ufnie artykułowały, ucząc się jednocześnie radzenia sobie z nimi. Niedawno nakładem wydawnictwa Widnokrąg ukazała się świetna seria książeczek estońskiego autora Antiego Saara. Jej bohater, siedmioletni Mati, zmaga się ze swoimi emocjami, które gotują się w nim, ale nie potrafi dać im ujścia z powodu kindersztuby. Każda z pięciu wydanych książeczek koncentruje się wokół zwykłego wydarzenia z życia Matiego. Raz są to zakupy z tatą w sklepie spożywczym, innym razem wizyta cioci i wujka z pysznym ciastem czy zabawa na podwórkowej trampolinie. Niemal cały tok narracji to monolog wewnętrzny chłopca: jego rozterki, obawy i pragnienia, których nie potrafi asertywnie wyartykułować! Mati zdaje sobie sprawę, że o swoich kłopotach może opowiedzieć mamie i będzie zrozumiany. Cóż, kiedy w ferworze wydarzeń Mati zostaje ze swoimi emocjami sam na sam. Czasami jest to zabawne, czasami wzruszające, ale bywa też irytujące. Każdy rodzic powinien te książki z dzieckiem przeczytać. To bezcenna pomoc w rozmowie o emocjach.

Każdy ma okres, kiedy chce być bardziej egzotyczny, oryginalny czy też kolorowy. Tak samo dzieje się z naszym głównym bohaterem. Odkrywa on jednak, że można doszukać się też innych kolorów w czerni. Jakie inne barwy ma czerń? I czy zawsze ma inne odcienie?

To wszystko jest kwestią percepcji. W kulturze Zachodu kolor czarny kojarzony jest ze śmiercią i żałobą, a w krajach azjatyckich ze śmiercią kojarzony jest kolor biały. A zatem czerń może być biała, że tak żartobliwie odpowiem.

W lesie każde zwierzę jest inne, mają różne gusta i temperamenty, mimo to wszystkie pozostają w przyjacielskich stosunkach. Książka uczy akceptować inność. Jaką rolę pełni literatura dla dzieci mówiąca o tolerancji?

Chciałabym wierzyć, że to ma znaczenie w procesie wychowania, ale to, o czym dzieci czytają (albo co jest im czytane) w książkach, musi być spójne z tym, co widzą wokół siebie w realnym życiu. Inaczej powstaje dysonans i dziecko jest zdezorientowane, a zatem skazane na intuicyjne rozpoznawanie rzeczywistości. Akceptacja inności jest dla dzieci trudna. W uczeniu tego może być pomocne rozbudzanie ciekawości i odkrywanie, że inność może być fajna.

Kolejną wartością edukacyjną dla młodego czytelnika może być stawianie za wzór zwierząt, które robią to, co potrafią najlepiej, na przykład wiewiórki są pomysłowe, a pająki przędą najlepsze nici. Każdy z nas ma jakieś mocne strony. Budowanie pewności siebie u dzieci jest jednym z najważniejszych filarów zdrowia psychicznego u dorosłego człowieka. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?

Pewność siebie to funkcja poczucia włas­nej wartości, a więc umiejętności rozpoznawania swoich możliwości, a co za tym idzie, uznanie, że w czymś jesteśmy świetni, ale w czymś innym gorsi niż kolega czy koleżanka. Dążenie do ideału w każdej dziedzinie to prosta droga do zaburzeń psychicznych.

Poznajemy w książce sowę Klementynę, która mając dobre intencje, źle doradza Krukowi. Czy lepiej stroić przyjaciela w cudze piórka, czy wskazywać mu, jak piękne są jego własne?

A nie! To nie tak. Kruk rozemocjonowany swoim pomysłem leci po poradę do Klementyny. Jest biały dzień, ale Roch nie zważa na to, że sowa w dzień śpi, bo prowadzi nocny tryb życia. On ma to w nosie i bezceremonialnie ją budzi, bo myśli tylko o sobie. Poirytowana sowa rzuca cokolwiek, byle pozbyć się intruza. Następnym razem Roch wybierze na taką wizytę odpowiedni moment, respektując sowie zwyczaje. Wtedy odbywają serdeczną rozmowę i wprawdzie kruk dowiaduje się czegoś, czego nie chciałby usłyszeć, ale uznaje słuszność porady. To jest już ten nowy, lepszy kruk.

W książce jest mowa o niedźwiedziu, który uciekł z cyrku. Cyrk pokazuje widzom zwierzęta w nienaturalnych warunkach, wykonujące nienaturalne czynności. Czy na pewno to jest rozrywka dla dzieci?

Występy cyrkowe z udziałem jakichkolwiek zwierząt powinny być zakazane, bo za tym stoi okrutna tresura i niewola. Nie jest to rozrywka ani dla dzieci, ani dla dorosłych. Zwierzęta są naszymi współmieszkańcami na Ziemi i nie powinny być wykorzystywane do niczyjej rozrywki.

W omawianej książce poznajemy również papugę Lolę, ptaka z Ekwadoru – kraju bananów, która dzięki krukowi Rochowi poznaje, czym jest wolność. Ile znaczy wolność w naszym życiu?

To jest raczej temat na wykład dla filozofa. Wolność jest jak zdrowie z fraszki Kochanowskiego: „Nikt się nie dowie, jako smakujesz, aż się zepsujesz”. Innymi słowy, wolność to podstawa. W postrzeganiu wolności warto mieć na względzie, że nasza wolność, nie może ograniczać wolności kogoś innego.

Książka jest przepełniona – na szczęście nie czarnym – humorem. W końcu nie od dziś wiadomo, że śmiech to zdrowie. Czy ciekawa fabuła, barwny język i poczucie humoru to recepta na sukces?

To na pewno recepta na świetną książkę, ale nie musi się to przekładać na sukces, bo o tym decydują także takie przyziemne sprawy, jak marketing czy sprawny dział sprzedaży. Ja bardzo cenię humor w książkach, ale książek napisanych z poczuciem humoru jest mało, a nawet bardzo mało. Wiem o tym z doświadczenia, bo od kilku lat recenzuję książki dla dzieci w magazynie „Książki”. Tu warto wymienić książki Marty Guśniowskiej, przy których można się pośmiać i znaleźć wartościowe treści, czy serię francuskich autorów komiksów o Ariolu. Jeszcze kilka książek by się znalazło, ale nie byłaby to długa lista.

Kolejnym wyznacznikiem sukcesu książki O kruku, który chciał zostać papugą jest, że po przeczytaniu dziecko zadaje sobie ważne pytania. Czy to celowy zabieg?

Nie jest to przypadek! To był cel! Chciałam, żeby książka dostarczała wielu tematów do rozmowy z dzieckiem i skłaniała do refleksji. Wiem, że wykorzystywana jest na zajęciach psychoterapeutycznych. Bardzo mnie cieszy, że może służyć dobrej sprawie.

W nagrodzonej książce doceniono również ilustracje Agnieszki Żelewskiej. To nie jest Pań pierwsza współpraca. Czy opowie Pani coś więcej o kocie Maurizio?

O przygodach kota Maurizio powstały dwie książki. Najkrótszą recenzję pierwszej części napisał wówczas ośmioletni Tadeusz (zapis oryginalny): „To wspaniała książka, naprawdę śmiałem się do rozpuchu, była tak śmieszna, że aż tarzałem się w łużku”. Oprócz tego, że książka jest śmieszna, ma również przesłanie. Maurizio jest nieco zepsutym sławą kocim celebrytą i na skutek niefortunnego splotu okoliczności trafia do schroniska dla zwierząt jako pensjonariusz. Tu przechodzi przemianę, gdy dostrzega prawdziwe nieszczęścia mieszkających w schronisku zwierząt i zaczyna rozumieć, że jego problemy to zwykłe fanaberie rozkapryszonego gwiazdora. Druga część rozgrywa się we Włoszech i jest mocno awanturnicza, ale też zarówno śmieszna, jak i poważna. Tym razem Maurizio uwalnia z fermy lisy, które hodowane były na futra. Marzy mi się trzecia część, mam na nią pomysł i chętnie ją napiszę, jeśli znajdzie się wydawca.

Czytelnicy, którzy przeczytali książkę O kruku, który chciał zostać papugą, już wiedzą, co głównemu bohaterowi jest potrzebne do szczęścia. A czego potrzebuje autor książek dla dzieci, aby być szczęśliwym?

W zasadzie tego samego co kruk.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Ludmiła Guzowska