Nagroda Żółtej Ciżemki

„Inspiruje mnie świat, życie…”

Z Katarzyną Maziarz, laureatką III edycji Nagrody Żółtej Ciżemki, rozmawia Jolanta Oleksa

W 2019 roku została Pani laureatką III edycji Nagrody Żółtej Ciżemki za książkę Trochębajki o Stanisławie Wyspiańskim. Czym jest dla Pani to wyróżnienie?

Katarzyna Maziarz, fot. Krzysztof Lis

Katarzyna Maziarz, fot. Krzysztof Lis

Jestem ogromnie szczęśliwa, że Kapituła Nagrody Żółtej Ciżemki dostrzegła i doceniła Trochębajki… Samo znalezienie się w gronie finalistów – wśród tak pięknych i mądrych książek oraz znanych twórców – było dla mnie wyróżnieniem. Zgłoszono 108 publikacji, najwięcej spośród wszystkich edycji, a to spora konkurencja. Tytuł „najpiękniejszego i najbardziej wartościowego polskiego wydawnictwa adresowanego do młodszych czytelników” dla Trochębajek… zobowiązuje i motywuje do pracy.

Skąd wziął się pomysł, aby napisać książkę dla dzieci o Stanisławie Wyspiańskim?

Pomysł wziął się z… braku. Na rynku książek dla dzieci niewiele jest publikacji o Wyspiańskim, które nie są przewodnikami do wystaw lub książkami z cyklu „życie i twórczość”. Jestem wielką fanką ­Wyspiańskiego, więc chciałam przybliżyć dzieciom tę postać w formie, która będzie dla nich równocześnie przystępna i atrakcyjna, „przemycając” historycznych bohaterów i rzeczywiste ­wydarzenia oraz ówczesne realia życia w Krakowie. Trochębajki… to bajki, w których jest sporo prawdy, więc można je traktować jako wstęp do poznania Stanisława Wyspiańskiego.

Jakie wartości, Pani zdaniem, powinna mieć współczesna książka dla dzieci?

Współczesna książka dla dzieci powinna być bliska dziecku, mądra, zarówno jeśli chodzi o warstwę tekstową, jak i ilustracyjną, powinna uwrażliwiać na wartości estetyczne. Strona graficzna jest równie ważna jak tekst – a początkowo niekiedy nawet ważniejsza: przecież zanim poznamy napisane historie, książka zwraca uwagę okładką i ilustracjami. Ponadto książka dla dzieci, nie tylko współczesna, powinna być czytana na głos – ten aspekt jest często niedoceniany, a głosowa interpretacja tekstu potrafi wydobyć z książki jej pozytywne aspekty i zacieśniać więzi między rodzicami a dzieckiem.

Czy wśród ilustratorów jest ktoś, kogo Pani wyjątkowo ceni za dorobek artystyczny? Jeżeli tak, to kto to jest?

Mamy grono świetnych polskich ilustratorów, którzy sprawiają, że książki dla dzieci są wspaniałymi dziełami sztuki. W moim osobistym rankingu znajdują się Dorota Wojciechowska-Danek, Roch Urbaniak, Katarzyna Matyjaszek, Diana Karpowicz i oczywiście Małgosia Zając, która wykonała ilustracje do Trochębajek… A z zagranicznych twórców Micah Monk, Flavia Sorrentino, Jaime Kim i Anna Pirolli.

Trochębajki o Stanisławie Wyspiańskim są Pani debiutem. Czy w najbliższych planach pojawia się pomysł na kolejną książkę dla dzieci? Jeśli tak, to proszę o uchylenie rąbka tajemnicy, czego lub kogo będzie dotyczyć.

Pomysły są – ustawiają się w kolejce niczym postaci z Trochębajek… Mam nadzieję, że uda się je zrealizować.

Proszę zdradzić naszym czytelnikom, jaka jest Pani ulubiona książka? I dlaczego?

Ciężko mi wskazać jedną książkę, ale w czołówce na pewno jest opracowanie Ewy Miodońskiej-Brookes i Marii Cieśli-Korytkowskiej Feliks Jasieńskijego Manggha o niezwykle barwnej postaci krakowskiego kolekcjonera, który w różnych tekstach i formach literackich zebrał swoje przemyślenia i poddał współczesnych sobie i ich podejście do sztuki surowej ocenie. Poza tym mniej oczywista publikacja, Biologia Villee’ego – pozostałość po fascynacji biologią. Natomiast z dzieciństwa – Dzieci z Bullerbyn i mój pierwszy album z reprodukcjami malarstwa Jacka Malczewskiego.

Rozmawiała Jolanta Oleksa